Płacz, rozpacz i zgrzytanie zębów. Wymagający nauczyciel nigdy nie odpuszcza
Pani od geografii to "postrach szkoły", po polskim z nerwów chce się wymiotować, a matematyczka ma żądania takie jak w wojsku. Po latach to jednak wiedza z tych najbardziej wymagających zajęć zostaje w głowie.
05.09.2019 | aktual.: 05.09.2019 19:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy dzień nauki w liceum. Płacz, rozpacz i chęć zmiany szkoły. Córka Pauliny wróciła do domu nie mogąc powstrzymać łez po tym, co stało się na zajęciach języka polskiego.
- Pani od polskiego wpuściła dzieci do klasy, wydarła się na nie krzycząc, że nie mają się z nią witać, bo to ona decyduje, kto, kiedy i z kim się wita - opowiada matka Pauliny. - Kazała klasie stać przez kilka minut, a potem powiedziała, że to ona decyduje, kiedy lekcja się zaczyna i dopiero pozwoliła im usiąść.
Córka Pauliny po wyjściu z zajęć chciała z nerwów zwymiotować. Nauczycielka wyjaśniła uczniom, że to jej pierwszy dzień w tej szkole. Ma 20-letnie doświadczenie.
- Na razie nic nie będę robić, ponieważ są to pierwsze dni - opowiada matka Pauliny, gdy zapytałam, co dalej. - Jeżeli pani nauczycielka będzie stosowała terror na kolejnych zajęciach, to poproszę o rozmowę z panią dyrektor. To jest nowa nauczycielka w tej szkole, więc nikt jej nie zna ze starszych uczniów. Nie wiadomo, czy to takie musztrowanie tylko na początek, a później już będzie tylko dobrze. Będę się przyglądać bacznie sytuacji. Dowiem się pewnie lada moment, jak się ta pani nazywa i zobaczę, czy są na jej temat jakieś opinie w sieci. Moja córka ma 14 lat, bo rok wcześniej poszła do szkoły i trochę ją ta sytuacja przerosła. Dzieci po gimnazjum idące do liceum w wieku 16 lat to zupełnie inna bajka. W tym wieku 2 lata różnicy to bardzo dużo. Widzę to po mojej starszej córce - dodaje.
"Postrach szkoły"
Julia, która chodziła do szkoły zaledwie 4 lata temu, miała podobną sytuację. Zajęcia z nauczycielką towaroznawstwa, która uczy w liceum, były jednymi z najbardziej wymagających.
- Jak weszła do klasy pierwszego dnia, wszyscy gwarno rozmawiali, a ona nic - opowiada dziewczyna. - Stała i czekała. Po kilkunastu minutach, jak grzmotnęła dziennikiem w biurko, klasa zamarła. Stwierdziła, że my jej zabraliśmy 15 minut lekcji, to ona nam zabiera przerwę. Zaczęła nas wyzywać od debili i idiotów...
Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy klasa poskarżyła się rodzicom, a temat zachowania nauczycielki został poruszony na zebraniu. Dyrekcja odbyła rozmowę, po której zajęcia zaczęły być trochę bardziej znośne dla uczniów.
Z kolei Martyna o swojej nauczycielce geografii mówi "postrach szkoły". Przed zajęciami pod salą panowała grobowa cisza. Każdy się bał, że teraz wypadnie jego kolej na podejście do tablicy. Martyna liceum skończyła 2 lata temu.
- Na każdej lekcji trzy osoby były przepytywane z mapy fizycznej Polski, oraz map fizycznej i politycznej świata - opowiada Martyna. - W każdej chwili musiałam być gotowa pokazać, gdzie jest Grota Łokietka albo wulkan Mauna Kea. Na jednej z lekcji okazało się, że któraś klasa pomazała okładkę atlasu, który leżał na ławkach. I oczywiście ona uznała, że to my i mamy się przyznać do czegoś, czego nie zrobiliśmy, bo atlas był już zniszczony, kiedy weszliśmy do sali. Przez 45 minut lekcji staliśmy przy ławkach, bo zabroniła nam usiąść, dopóki się nie przyznamy - mówi dziewczyna.
Krzyki, epitety i wojskowe wymagania
Do bardzo wymagających nauczycielek należała także pani od matematyki Joanny, która swoją przygodę szkolną zakończyła 10 lat temu. Choć była dla nich surowa, a na jej zajęcia trzeba się było dużo przygotowywać, to Joanna razem z koleżankami wspomina ją do dziś. I, jak sama mówi – z sentymentem. Wtedy nie przyszło jej do głowy, by skarżyć się na zachowanie nauczycielki, bo było ono dla niej motywujące, a dzięki temu, jak bardzo była wymagająca, wiele rzeczy z zajęć zostało jej w głowie po dziś dzień.
- To była pani tuż przed emeryturą, typowa "stara szkoła". Była bardzo kreatywna, jeśli chodzi o epitety. Nazywała nas np. "wypierdkami mamuta". I krzyczała. Oj, jak krzyczała...
Dziewczyny na zajęciach nie mogły być wymalowane ani mieć pofarbowanych włosów. Zawsze wtedy pojawiały się niewybredne komentarze, a makijaż trzeba było zmyć. Za palenie papierosów goniła, angażowała się w wiele aspektów życia swoich uczniów.
- A jaka cisza była zawsze na lekcjach matematyki! - mówi Joanna. - I chyba dzięki temu trzeba było uważać na lekcji i - siłą rzeczy - wiele informacji zostawało w głowie. Może się to wydać dziwne, ale to właśnie ta nauczycielka była najbardziej pomocna podczas matury. Okazała się naprawdę w porządku. Taki pedagog z powołania, na pierwszy rzut oka nie lubiła dzieci, ale w gruncie rzeczy chyba było zupełnie odwrotnie - podsumowuje.
Prawa uczniów
W prawach ucznia, wynikających z przepisów prawa oświatowego, możemy przeczytać, że każdy uczeń ma prawo do "do podmiotowego i życzliwego traktowania przez nauczycieli i specjalistów w procesie kształcenia, opieki i wychowania oraz udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej".
Jednak, jak słusznie stwierdza Elżbieta Czyż z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w analizie losowo wybranych katalogów praw/obowiązków ucznia, jest to prawo nieegzekwowalne.
"Oczywiste jest, że uczniów i generalnie wszystkich ludzi należy traktować życzliwie oraz podmiotowo" - pisze Czyż. "Każdy uczeń może mieć różne oczekiwania, myśląc o 'życzliwym traktowaniu'. W katalogu praw człowieka jest mowa o zakazie poniżającego traktowania, ale nie ma prawa do życzliwego traktowania, bo nie byłoby to możliwe do wyegzekwowania. Nie jest więc zasadne zapisywanie praw nieegzekwowalnych".
Czyż podkreśliła również, że w żadnym z badanych przez nią statutów nie sformułowano w sposób wyczerpujący wolności od poniżającego traktowania i karania. Specjalistka podkreśla, że statuty różnią się zapisami i w niektórych znajdują się dodatkowe informacje na ten temat, a w innych ich brak, choć są tak bardzo ważne.
"W standardach międzynarodowych zakaz nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania jest zakazem absolutnym" - wyjaśnia Czyż. "Oznacza to, że nie istnieją żadne okoliczności uzasadniające jego ograniczenie lub zawieszenie. Międzynarodowy Pakt (art. 7) i Konwencja Europejska (art. 3) stanowią jednakowo: 'Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu'."
Elżbieta Czyż jest skarbnikiem zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, pedagogiem, autorką licznych publikacji z zakresu praw dziecka. Ekspertka międzynarodowych organizacji zajmujących się ochroną praw dziecka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl