Po seksie rozpoznaję, czy jestem zakochana
Nawet panowie przyznają się do tego, że przygoda na jeden raz jest czymś atrakcyjnym, ale dopiero seks z osobą, na której im zależy, mogą się wspiąć na szczyty rozkoszy. Znamy się, rodzi się między nami intymność, ale przede wszystkim – myślimy o partnerze. W końcu w momencie, gdy kogoś kochamy, chcemy dla niego jak najlepiej, również w łóżku.
Często mówi się, że to kobiety potrzebują czegoś więcej niż tylko fizyczności, by w pełni cieszyć się dobrym seksem. Mężczyźni są wzrokowcami i lubią przygody, zatem numerek z seksowną nieznajomą brzmi genialnie. Tak, ale nawet panowie przyznają się do tego, że przygoda na jeden raz jest czymś atrakcyjnym, ale dopiero seks z osobą, na której im zależy, pozwala się wspiąć na szczyty rozkoszy. Znamy się, rodzi się między nami intymność, ale przede wszystkim – myślimy o partnerze. W końcu w momencie, gdy kogoś kochamy, chcemy dla niego jak najlepiej, również w łóżku.
- Wiesz co? Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że między mną a Michałem, to tak naprawdę nic nie było. Nie wiem, jak to się stało, że przez tyle czasu mieszkaliśmy razem, a ja uważałam, że jestem szczęśliwa, że mamy świetny seks – opowiada 29-letnia Marta, która rok temu rozstała się ze swoim partnerem. Mieszkali razem przez 4 lata. – To nie był dobry seks, to było coś technicznego, czysto fizycznego, co może i owszem – sprawiało przyjemność, ale nie było w tym niczego więcej. Dopiero teraz wiem, co to znaczy być zakochaną po uszy. Seks ma zupełnie inny wymiar! – dodaje.
- Jeśli mi na kimś nie zależy, to nie dbam o jego przyjemność, komfort, samopoczucie. W takiej sytuacji myślę tylko o sobie – opowiada 27-letnia Paulina. – Seks staje się zupełnie inny wtedy, gdy zależy mi na partnerze. Czasem to nawet posuwa się za daleko i zdarza się, że zapominam o sobie czasem, o moich potrzebach. Dawanie przyjemności staje się wtedy sensem.
Dobry seks to nie wszystko
Gdyby seks w sytuacji, gdy jesteśmy w kimś zakochani, tak po prostu był lepszy, sprawa wyglądałaby jasno. Sęk w tym, że możemy mieć świetne, dające pełną satysfakcję, pożycie z osobą, do której wcale nic nie czujemy. Diabeł tkwi w szczegółach, a tym bardziej w sytuacji, gdy mówimy o tak delikatnych sprawach…
- Seks z moim byłym wydawał mi się bardzo dobry. Obydwoje często mieliśmy na siebie ochotę, lubiliśmy eksperymentować. Razem oglądaliśmy porno, kochaliśmy się spontanicznie w centrum miasta, bo lubiliśmy ten dreszczyk emocji, że ktoś może nas zauważyć. Do tego wszystkiego mieliśmy podobny gust muzyczny, kochaliśmy sport. Byłam przekonana, że to jest ten jeden jedyny, bo trudno byłoby być z kimś bliżej i robić razem tyle rzeczy – opowiada Marta. W pewnym momencie zaczęły się kłótnie i pewnego dnia padły słowa, których już nie dało się cofnąć. – Rozstaliśmy się, ale do końca trwania związku nie mogłam narzekać na brak seksu – dodaje. Marta przez wiele miesięcy była sama, później wdała się w romans. –Chodziło tylko o seks i może jeszcze o to, by czasem było się do kogo przytulić w nocy – wyjaśnia. Z upływem czasu, poznała lepiej swojego kochanka i zaczęło im na sobie zależeć. – Wiesz kiedy to zrozumiałam? Seks stał się taki, jak jeszcze nigdy. Po kilku tygodniach znajomości był o niebo lepszy niż w moim długim
związku, gdzie teoretycznie była miłość, intymność i troska o partnera. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że nasze rozmowy były płytkie, a czas wypełnialiśmy sobie różnymi aktywnościami, bo nie mieliśmy o czym ze sobą rozmawiać, wcale nie chcieliśmy spędzać tego czasu razem. Teraz mówimy o wszystkim. Tomek od razu widzi, kiedy coś przeżywam, chcę coś powiedzieć, ale się boję itd. Bardzo szybko zrodziła się między nami intymność, której nigdy wcześniej nie miałam. To brzmi dziwnie, ale dopiero po tym, jak wygląda nasz seks, wywnioskowałam, że z moim byłym nic mnie nie łączyło. To było czysto fizyczne rozładowanie napięcia. Owszem, było przyjemnie i podniecająco, ale tego nawet nie można porównać do doznań, jakie mam teraz – dodaje.
Podobne doświadczenia ma 31-letnia Patrycja. Z obecnym partnerem – Andrzejem, jest od czterech lat. Ich związek wygląda jak świetna przyjaźń. Kiedy ona nagrywa płytę, on robi zdjęcia do promocji albumu, zajmuje się produkcją jej teledysków. Razem gotują i jeżdżą na rowerach, ale każde ma swój osobny świat i inne hobby. Stworzyli zgrany duet. Początki nie były jednak łatwe.
- Byłam po bardzo ciężkim rozstaniu. Mój poprzedni związek totalnie mnie wyniszczył. Na początku relacji z Andrzejem nie umiałam się zaangażować, dać czegoś z siebie. Potrzebowałam czasu, by zapomnieć i się wyleczyć. Wydawało mi się, że Bartek, od którego odeszłam, był moją największą miłością i już nikogo takiego jak on nie znajdę – wspomina Patrycja. – Teraz wiem, że to była największa bzdura jaką tylko mogłam sobie wbić do głowy. To nie było nic znaczącego. Przez cały nasz związek żyłam w lęku, byłam okłamywana, nie ufałam mu. To się bardzo odbiło na jakości naszego życia seksualnego. Wydawało mi się, że mamy fajny, ostry seks, a tak naprawdę było to coś kompletnie pozbawione zaangażowania z obydwu stron. Z Andrzejem historia wygląda zupełnie inaczej. Ja nawet nie wiedziałam, że seks może tak wyglądać. Aż taaaaaak! – opowiada z zachwytem. – I najciekawsze jest to, że mieszkamy ze sobą od kilku lat, a wcale nam się nie znudziło odkrywanie coraz to nowych rzeczy – śmieje się. – To jest zupełnie inny poziom.
Czujesz, że faktycznie tworzysz jedność z drugą osobą, że jej ciało, oddech i wszystko inne idealnie pasuje do twojego. Wtedy niczego się nie krępujesz i jesteś w stu procentach sobą. Przez cały czas – mówi Patrycja.
Dzięki tym doznaniom zrozumiała, że to, nad czym tak długo rozpaczała, tak naprawdę nie miało żadnego sensu. - Dziś nawet przez myśl by mi nie przeszło, by powiedzieć o moim byłym, że byliśmy w sobie zakochani. Gdybyśmy byli, seks wyglądałby inaczej. To była silna namiętność, która jednak szybko się wypaliła. Nie było między nami intymności. Brakowało szczerości.