Blisko ludzi"Podczas porodu wychodzi z nas wszystko to, co najpiękniejsze i najtrudniejsze". Położne opowiadają o swojej pracy

"Podczas porodu wychodzi z nas wszystko to, co najpiękniejsze i najtrudniejsze". Położne opowiadają o swojej pracy

"Podczas porodu wychodzi z nas wszystko to, co najpiękniejsze i najtrudniejsze". Położne opowiadają o swojej pracy
Źródło zdjęć: © 123RF
09.05.2018 17:38, aktualizacja: 23.06.2023 12:29

"Zaufajcie nam, bo wzajemne zaufanie jest podstawą naszej pracy". Położne opowiadają o swojej zaskakującej codzienności.

Pacjentka nie zdążyła dojechać na oddział, zaczęła rodzić w wannie. Mieszkała obok szpitala, więc pani Katarzyna pobiegła do niej do domu. Zupełnie bez narzędzi, już na miejscu zapytała męża kobiety "masz wódkę?". "A co, chcesz kielicha na odwagę?" -  zapytał przytomnie ojciec rodzącego się właśnie dziecka. Wódka potrzebna była nie do picia, a do dezynfekcji dłoni. Chwilę później szczęśliwi rodzice zanieśli noworodka na badania kontrolne..

Na zdjęciu matka tuż po porodzie trzyma w ramionach malutkie dziecko. Leży w pozycji ginekologicznej, pomiędzy jej rozchylonymi udami stoi kobieta, która pochyla się i całuje świeżo upieczoną mamę w policzek. Obie są zakrwawione i szczęśliwe.

To jedno z najważniejszych zdjęć dla Katarzyny Kleczkowskiej, położnej z dwudziestoletnim stażem. Na fotografii jest wszystko – krew, zmęczenie i cała masa uczuć: radość, wzruszenie i kobieca przyjaźń. W tej wybuchowej mieszance rodzi się dziecko i niepowtarzalna więź między rodzącą a towarzyszącą jej położną.

Wspólne przeżywanie porodu zbliża do siebie, ale dobry kontakt między pacjentką a położną ma też medyczne uzasadnienie. "Samopoczucie rodzącej jest ważne z wielu powodów. Im większe zaufanie do położnej i szpitala, tym bezpieczniej. Organizm kobiety wytwarza wtedy mniej adrenaliny, a więcej potrzebnej mu oksytocyny. Dzięki temu łatwiej i szybciej przebiega poród. Zaufanie jest podstawą w relacji położnej z pacjentką" – tłumaczy pani Katarzyna. Widać, że komunikacja z pacjentkami jest dla niej niezwykle ważna. Z porodówki wyniosła wiele pięknych przyjaźni. Pacjentki wracają do niej przy kolejnych ciążach, niektóre utrzymują stały kontakt i zapraszają na chrzciny.

Rodzić razem

Opowiadając o współpracy z pacjentkami, pani Katarzyna nie mówi inaczej niż "rodziłyśmy". Ta liczba mnoga jest dla niej ważna, bo jej rola polega właśnie na towarzyszeniu kobiecie podczas porodu. O swoich doświadczeniach mówi z entuzjazmem i zaangażowaniem. W ogóle w naszej rozmowie o pracy położnej ważny okazuje się język – "mówimy, że położna przyjmuje poród, nie odbiera, bo ona wita dziecko na świecie. Odbieranie życia to coś zupełnie innego niż przyjmowanie go" – wyjaśnia. Zwraca też uwagę na nieobecność ojców w rozmowie o porodach, a ich rola staje się coraz ważniejsza.

Pani Katarzyna nie zachowuje dystansu do tego, co widzi na sali porodowej – "zdarza mi się płakać z pacjentką" – przyznaje. Wrażliwości na uczucia rodzących nauczyła ją mama, która powtarzała jej "tylko bądź dobra dla tych kobiet, bo one tak strasznie cierpią". "To zawsze było dla mnie wyznacznikiem. Poza profesjonalizmem trzeba być otwartym, umieć zrozumieć kobietę, która jest w tym wszystkim sama, boi się i odczuwa ból".

Każda położna ma swoje sposoby na przygotowanie kobiety do porodu. Pani Katarzyna zachęca swoje pacjentki do przynoszenia ulubionych przedmiotów do szpitala. "Trudno oswoić szpital, ale to, że znamy osobę, z którą rodzimy, wiele ułatwia. Proponuję pacjentkom, żeby zabrały z domu jakiś drobiazg poduszkę, ulubioną płytę albo świeczkę, żeby oswoić miejsce i żeby ten poród przebiegał łatwiej. Takie detale są ważne. Podczas pracy z pacjentką często siadam na jej łóżku albo ją głaszczę – to może brzmi dziwnie, ale pomaga mi to nawiązać z nią bliski kontakt". Prostymi gestami i troską zdobywa zaufanie pacjentek.

Rodzić pięknie

"Wierzę w to, że poród może być pięknym doświadczeniem, a nie traumą. Konieczny jest do tego szacunek dla rodzącej, wsparcie i wsłuchanie się w jej potrzeby. Wtedy poród może być piękny, co nie oznacza, że stanie się szybki i zupełnie bezbolesny" – deklaruje położna. Co rozumie przez sformułowanie "piękny poród"? "Pięknie rodzi kobieta, która ma kontakt ze swoim ciałem. Odczytuje wysyłane przez nie sygnały, czuje co się z nią dzieje. Przy takim porodzie położna jest tylko towarzyszką rodzącej".

Zupełnie inne wrażenie sprawia pani Anna (imię zmienione - przyp.red), położna pracująca w zawodzie już czwartą dekadę. Przedstawił mi ją redakcyjny kolega, którego córka rodziła się pod jej opieką. Opowiadał o pani Annie jako bardzo zdecydowanej, energicznej i wprowadzającej spokój. Do dziś wspomina dramatyczną wymianę zdań pomiędzy jego żoną a położną na chwilę przed rozwiązaniem. Na słowa żony mówiącej, że nie ma już siły, pani Anna odparła: "słuchaj, ty tutaj rodzisz córkę, po kim ona ma być silna, jak nie po tobie!?". Dziecko urodziło się podduszone, pamiątką tej dramatycznej walki jest inne ważne zdjęcie. Wykończona matka przytula niemowlaka, na którego ciele widać ustępujące zasinienie. Wcześniej była walka, teraz jest znużenie.

Ze względu na wieloletnie doświadczenie zapytałam o to, jak zmieniło się rodzenie na przestrzeni przepracowanych przez nią lat. Według pani Anny zmiany są dwojakie. Z jednej strony warunki w szpitalach zmieniły się diametralnie. Poprawił się poziom higieny, a sposób myślenia o rodzących i ich prawie do prywatności został zupełnie przeformułowany. "Kiedy zaczynałam pracę, porody przyjmowało się bez rękawiczek, tylko przemywałyśmy ręce jodyną. Gotowałyśmy strzykawki i igły" – wspomina pani Anna. Z drugiej strony zmieniło się nastawienie samych rodzących, które mają dziś więcej obaw i lęków. "Moje pacjentki sprzed lat były inne od tych, które teraz rodzą. Kiedyś kobiety były bardziej zadaniowe, dziś panie mają więcej obaw. Może przez Internet, gdzie dużo jest nieprawdziwych informacji, które napędzają lęk przed porodem. Bardzo często padają słowa "nie dam rady". Coraz trudniej przekonać je, że się uda".

Praca położnej wiąże się z ogromnym zaangażowaniem emocjonalnym. Trudno zostawić emocje w pracy, kiedy codziennie jesteśmy świadkami narodzin. Jeszcze trudniej, gdy widzimy cierpienie i żałobę rodziców, których dzieci urodziły się martwe. Niestety w szpitalach wciąż brakuje psychologów, którzy otaczaliby wsparciem rodziny i przygotowywaliby personel medyczny do pracy w takich sytuacjach.

Po naszej rozmowie pani Anna zadzwoniła do mnie z prośbą o dodanie krótkiego apelu do tekstu – zaufajcie nam, bo wzajemne zaufanie jest podstawą naszej pracy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (66)
Zobacz także