Podtopienia w Polsce. Rolnicy zastanawiają się, ile jeszcze będą musieli znieść
Do niedawna walczyliśmy z suszą. Pożary, zniszczone uprawy i zakaz podlewania pól spędzały sen z powiek polskim rolnikom. Cały czas również nie daje o sobie zapomnieć pandemia. Przyszłość wielu gospodarstw staje pod znakiem zapytania.
23.06.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:27
Mateusz, rolnik z Brzezia (woj. śląskie), nie myśli teraz o konsekwencjach wirusa, skupił się na liczeniu strat wywołanych podtopieniami. – Mam gospodarstwo, ponad 90 hektarów. Uprawiam głównie pszenicę, około 45 hektarów oraz rzepak, kukurydzę i ziemniaki – wymienia młody rolnik.
Straty są tak duże, że Mateusz rozważa wyemigrowanie
Na początku roku mierzył się z suszą, teraz jego pola są zalane przez nawałnice. – Wcześniej była susza, ziemia dosłownie popękała. Teraz pada od dwóch tygodni. Straty już są bardzo duże. Mam zalane 2 hektary ziemniaków i około 6 hektarów pszenicy. Liczę, że to około 50 tys. złotych straty – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta.
Mateusz mówi, że na początku pojawiła się złość. Teraz wie, że musi znaleźć w sobie motywację, żeby utrzymać siebie i rodzinę. – Była złość, ponieważ rowy melioracyjne nie są czyszczone, gdyby były, to prawdopodobnie nie miałbym tak bardzo zalanych upraw. Teraz skupiam się na ratowaniu tego, co zostało. Motywacja jest, bo jestem młody i kocham to robić, a też za coś trzeba żyć – opowiada.
Rolnik nie wyklucza, że gdy podtopienia nie ustaną, a straty będą jeszcze większe, będzie zmuszony do emigracji. – Prognozy nie są zbyt optymistyczne, zapowiadają opady. Teraz liczymy jeszcze na to, że zejdzie woda z rowów i uda się wypompować z pola – podkreśla.
Ta sytuacja odbija się na całej jego rodzinie. – Rozmowy z moją partnerką dotyczą tylko tego. To całe nasze życie. Ona codziennie sprawdza pogodę i wygląda słońca – mówi. Na pytanie, czy ceny towarów wzrosną, by zrekompensować straty, odpowiedział stanowczo. – Myślę, że pszenica znów będzie za marne grosze, ponieważ rząd woli sprowadzać towar np. z Ukrainy za większe pieniądze, niż dać nam, polskim rolnikom, zarobić – puentuje.
Tak wygląda jego uprawy w tej chwili:
Zobacz także
Prognozy nie są optymistyczne
Grzegorz Walijewski, rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, przeanalizował dla nas prognozę pogody na najbliższe dni. Jego analizy napawają nadzieją, jednak ekspert zaznacza, że sytuacja jest bardzo dynamiczna i potrafi zmieniać się nawet z godziny na godzinę. – Dzisiaj, chociaż na chwilę, odpoczniemy od burz. Szczególnie zachód kraju, w centrum może trochę zagrzmieć – uprzedza.
Hydrolog przyznaje, że sytuacja pogodowa zmienia się zaskakująco dynamicznie. Opady okazały się bowiem gwałtowne i obfite. – W związku z tym województwa mazowieckie, lubelskie, częściowo podkarpackie są tymi, w których wydaliśmy ostrzeżenia. Tam burze cały czas będą, już nie tak intensywne jak do tej pory, ale opady do 50 mm. Wiatr podczas burz do 80 km/h – ostrzega.
Strefa burz przemieszcza się ze wschodu na zachód, a burzowe powietrze znowu odwiedzi nasz kraj. – Szczególnie na południu kraju mogą powrócić ulewy i powodować podtopienia. Centrum i wschód również muszą szykować się na powrót burz. Zachęcam do sprawdzania najnowszych prognoz pogody jak i ostrzeżeń, które są dostępne na naszej stronie – zachęca rzecznik Instytutu.
Walijewski zauważa, że sytuacja jest dość nietypowa na południu kraju. Zostały wydane ostrzeżenia pierwszego i drugiego stopnia, występują podtopienia, natomiast północ nadal zmaga się z suszą. – Mamy taką skrajność. Od suszy do powodzi i znowu do suszy. Do takich sytuacji musimy się niestety przyzwyczajać. Takie zjawiska pogodowe w Polsce będą coraz częściej obserwowane – podkreśla.
Odwiedziny prezydenta
Danuta Grzesik jest radną gminy w miejscowości Zegartowice. W tym rejonie największe straty ponoszą nie tylko rolnicy, ale też inni mieszkańcy. Zalane ulice, domy, gospodarstwa czy drogi do pól – to skutki ostatnich opadów deszczu. Radna stara się pomagać poszkodowanym i reagować na wszelkie zgłoszenia, jednak sytuacja gminy pozostawia wiele do życzenia. – Mamy problemy finansowe. W naszym budżecie nie mamy żadnych większych rezerw finansowych i już drugi rok walczymy, żeby odbić się od dna – zaznacza.
Władze gminy na czele z wójtem Wacławem Żarskim starają się uzyskać wsparcie od różnych instytucji. – Już wczoraj pieniądze od wojewody małopolskiego były na koncie gminy, które są w pierwszym etapie przeznaczone na najpilniejszą pomoc. Ci, którzy mają duże straty, mogą ubiegać się o zasiłek na remont w wysokości do 20 tys. zł i do 100 tys. zł, ale tu już potrzebne są kosztorysy, faktury i to będzie przeznaczone na te zasiłki celowe. Trzeba jednak pamiętać, że te świadczenia przysługują tylko na pomieszczenia socjalne, nie na pola, porządkowanie terenu czy budynki gospodarcze – tłumaczy Grzesik. Rolnicy mogą jednak również zgłaszać straty rolnicze do gminy. Będą one szacowane między innymi przez Małopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego.
"Jeszcze nic nie mamy w ręce"
Jolanta Łaciak będzie potrzebować właśnie takiego wsparcia. Dom sołtyski w miejscowości Gruszów został zalany w nocy z poniedziałku na wtorek. – Już od 22 był ulewny deszcz. Brzegi rzeki nam obrywa, most, który jest w okolicy, nie ma dobrej przepustowości, więc on nam całą tę wodę cofnął – relacjonuje. – Około 1:30 wylało i woda weszła nam do domu, próbowaliśmy całą rodziną na bieżąco tamować, ale wyszło, jak wyszło – mówi.
Jolantę czeka zrywanie podłóg, wylewki i dużo sprzątania. – Zmywamy muł ze ścian, próbujemy wypompowywać wodę, pocieszam się tym, że mam piętrowy dom, więc w razie potrzeby przeniosę się tam – opowiada.
52-latka ma plan B, jednak nie wszyscy są w tak komfortowej sytuacji. – Obok mnie mieszka szwagierka, której mąż jest sparaliżowany, u nich także woda wdarła się do domu. W naszej miejscowości to jeszcze jest kilka domów takich, a przecież ludzie mieszkają też za mostem, tam też były podtopienia, są domy, które mocniej ucierpiały. Bramy pozrywane, ogrodzenia – tłumaczy.
Sołtyska liczy na wsparcie ze strony gminy. – Na razie nic nie mamy w ręce, ale wiem, że wojewoda przesłał pieniądze. Jeszcze ich nie otrzymaliśmy, ale jest nam obiecane. Rzekomo 6 tys., ale nie wiadomo, jak to będzie liczone. Sprzątać musimy sami – mówi 52-latka.
Dzisiaj w Gruszowie świeci słońce, ale mieszkańcy z niepokojem patrzą na nadchodzące prognozy. – Jest słońce, ale już się chmurzy. A u nas to jeszcze z gór przychodzi woda, więc strach jest cały czas, że sytuacja się pogorszy – kończy.
Lato, które nas czeka według klimatologów, będzie ciepłe, ale bardzo burzowe i przez cały sezon wakacyjny będziemy zmagać się z dużą zmiennością pogody i częstszym, niż w ubiegłych latach, występowaniem zjawisk ekstremalnych, takich jak susza i powódź.