Polacy nagminnie unikają płacenia alimentów. Adwokatka radzi, co robić
Na koniec 2021 r. łączne zaległości alimentacyjne Polaków wynosiły ponad 10 mld zł - wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Rekordzista jest winien swoim dzieciom 562 tys. zł, a statystyczny polski alimenciarz ma dług w wysokości 41 tys. zł. Skala problemu jest ogromna, a ściągalność alimentów jest na poziomie ok. 13 proc. Dlaczego tak się dzieje?
Wielu Polaków płaci, często wysokie, alimenty na swoje dzieci, bo uważa to za swój obowiązek. Niestety spora grupa alimenciarzy unika opłat lub stara się, by były one jak najniższe. Nie zważając na potrzeby potomstwa. Krajowy Rejestr Długów podaje, że największą grupą osób zalegających z alimentami na dzieci są mężczyźni w wieku produkcyjnym: między 36. a 55. rokiem życia. Zadłużonych jest obecnie 361,5 tys. osób.
- Problem niealimentacji jest w Polsce powszechny. Niestety, zobowiązani rodzice są coraz bardziej kreatywni w ukrywaniu lub wyzbywaniu się majątku, przez co na etapie egzekucji okazuje się, że osoby wyjeżdżające na ekskluzywne wakacje, jeżdżące dobrymi samochodami i mieszkające w luksusowych domach formalnie nie mają środków na zaspokojenie potrzeb dzieci - mówi Beata Woch, adwokatka i dyrektorka działu prawa karnego w kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.
"Przez sześć lat córka nie dostała od ojca ani złotówki"
Monika zrezygnowała z pracy zawodowej, by móc zajmować się sześcioletnią córką z niepełnosprawnością - mózgowym porażeniem dziecięcym i wadami kończyn. Z ojcem dziewczynki rozstali się jeszcze przed narodzinami dziewczynki i, jak dotąd, nie udało jej się wywalczyć od niego alimentów. "Szczęśliwie" jako bezrobotna nie przekracza progu dochodowego i otrzymuje świadczenia z funduszu alimentacyjnego – 500 zł miesięcznie. Mimo zasądzonych 800 zł.
- Można powiedzieć, że przez sześć lat życia mojej córki nie wychodziłam z sądu. A wygląda na to, że to jeszcze nie koniec. I przez te sześć lat córka nie dostała od ojca ani złotówki. Powiedział mi kiedyś, że to nie jest jego problem. Natomiast dziecko wymaga licznych terapii, które wiążą się z ogromnymi kosztami. A ponieważ utrzymuję się tylko ze świadczeń, jest nam bardzo ciężko. Po dwóch latach walki w sądzie, w wieku 38 lat, miałam zawał. To pokazuje, z jakimi kosztami to się wiąże - opowiada Monika.
- Mój były partner miał zarejestrowaną działalność gospodarczą, ale jak tylko założyłam sprawę o alimenty, to przestał wykazywać dochody. Twierdzi, że jest na utrzymaniu matki, ale stać go na nowy samochód, oczywiście zarejestrowany na matkę, ubierać się w markowe ubrania i wyjeżdżać na wakacje. Do tego wszystkiego jest chory – cierpi na nadciśnienie, podobnie jak ja, ale nie utrudnia mi to życia. Komornik nie ma z czego ściągać alimentów - podsumowuje ze smutkiem.
Czytaj także: Alimenty nie tylko na dzieci. Adwokatka tłumaczy, kiedy były małżonek ma do nich prawo
"Na sali sądowej pierwszy raz w życiu usłyszałam głos mojego ojca"
Małgorzata nie jest już dzieckiem. Skończyła 30 lat i niedawno została mamą. Jednak do dziś pamięta wstyd i upokorzenie, jakie czuła, opuszczając salę sądową kilkanaście lat temu.
Chciała iść na studia, a zasądzone 89 zł alimentów pokrywało zaledwie niewielką część potrzeb. Jej mama nie miała już siły na kolejną batalię sądową, nie wierzyła, że cokolwiek jest w stanie wskórać, więc Małgorzata sama wystąpiła o ich podwyższenie.
- Jako 18-latka musiałam zmierzyć się nie tylko z obecnością w sądzie, ale i ze stanięciem twarzą w twarz z człowiekiem, z którym nigdy nie miałam kontaktu i nie dostałam ani grosza. Alimenty płaciła za niego jego matka. Tym sposobem na sali sądowej pierwszy raz w życiu usłyszałam głos mojego biologicznego ojca. Było to dla mnie bardzo trudne doświadczenie. Wstydziłam się, że muszę prosić o pieniądze - wspomina kobieta.
Podczas rozprawy Małgorzata czuła, jakby zderzyła się ze ścianą. Nie mogła uwierzyć w absurdalne tłumaczenia ojca, który robił, co mógł, by alimenty nie zostały podwyższone.
- Powoływał się na niską rentę, choć wiem, że miał inne źródła dochodu. A kiedy sędzina zapytała go o podstawy renty i co mu dolega, wskazał tylko ręką na klatkę piersiową i powiedział: "Coś tutaj". Najbardziej jednak zabolała mnie nieprzychylna postawa sądu. Jakbym zrobiła coś złego, oczekując pomocy od człowieka, który sprowadził mnie na ten świat - dodaje.
Kwotę alimentów udało się podnieść do 300 zł, ale to wystarczało zaledwie na pokrycie połowy miesięcznych kosztów wynajęcia pokoju. A gdzie reszta? Małgorzata odwołała się od wyroku do sądu wyższej instancji.
- Tam dorzucono mi 50 zł na otarcie łez. Czułam się upokorzona. Cała ta sytuacja jest niezwykle przykra z perspektywy dziecka. Rodzice rozstali się, gdy miałam pół roku. I rozumiem, że to się zdarza. Ale jak ojciec może uchylać się od kontaktów z własnym dzieckiem, jakiejkolwiek odpowiedzialności i płacenia na nie alimentów? Jak sądy mogą na to pozwalać? - kwituje.
Sam nie płacił, po czym wystąpił o alimenty
Ojciec Magdy porzucił rodzinę i ani myślał o płaceniu alimentów. Pracodawca poszedł mu na rękę, dając pracę na czarno, więc nie było możliwości zajęcia wynagrodzenia. Tymczasem mama pracowała na dwa etaty, by związać koniec z końcem. Minęły lata, kobieta niemal zapomniała o istnieniu ojca, który całkiem zniknął z jej życia. Do czasu.
- Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ojciec wystąpił o alimenty ode mnie, twierdząc, że nie ma środków do życia. Co akurat nie dziwi, bo przecież latami pracował na czarno, więc nie odprowadzał składek, a do tego nie wylewał za kołnierz i zdrowie zaczęło szwankować. Ależ ja się wtedy wściekłam. Trzeba być naprawdę potworem bez uczuć i sumienia, żeby zrobić coś takiego - nie kryje oburzenia Magda.
- Kuriozalnie zdarza się, że rodzic, sam nie regulujący alimentów na rzecz dziecka, w późniejszym czasie, kiedy jest ono już pełnoletnie, występuje o alimenty na jego rzecz od syna lub córki. Dłużnicy, którzy w przeszłości nie partycypowali w kosztach utrzymania swych małoletnich dzieci, w trudnej dla siebie sytuacji życiowej, kiedy dzieci są już pełnoletnie i zdolne do samodzielnego utrzymania, mogą bowiem dochodzić od nich alimentów. Przesłanką, którą rodzic musi udowodnić w toku takiego postępowania, jest pozostawanie w niedostatku - tłumaczy adwokatka Beata Woch.
- Aby uniknąć zobowiązania do zapłaty to pełnoletnie już dziecko musi udowodnić, że istnieją okoliczności, które sprzeciwiają się zasądzeniu od niego alimentów na rzecz rodzica. Taką okolicznością może być między innymi fakt, iż w przeszłości, kiedy to dziecko było uprawnione do uzyskiwania od zobowiązanego alimentów, nie otrzymywało ich - dodaje ekspertka.
Odsiedział pół roki i nadal nie płaci
Rok po urodzeniu dziecka Izabela założyła sprawę o alimenty. Dziś córka ma dziewięć lat, a alimenty wpłynęły może 10 razy. Ojciec szybko stał się "bezrobotny", a do tego nie był w ogóle zainteresowany kontaktem z dzieckiem. Wysokość zaległości to już ponad 30 tys. zł.
- Szukając sprawiedliwości, pozbawiłam go praw rodzicielskich i wszczęłam postępowanie karne. Półtora roku organy ścigania go namierzały, odsiedział pół roku i co z tego? Wyszedł na wolność, a pieniędzy nadal nie płaci. Do tego rozpłynął się w powietrzu. Więc ta odsiadka nie miała żadnego wymiernego wpływu na to, jak z córką żyjemy i jak musimy sobie radzić. Ja tych pieniędzy wcale nie chcę, ale moja córka ich potrzebuje - mówi Izabela.
Biedni tylko na papierze
Z doświadczenia Beaty Woch wynika, że działania alimenciarzy są najczęściej szablonowe. Zakładają jakieś podmioty i przekazują zarobki na ich poczet, by wykazywać zerowe dochody, pracują na czarno czy zamykają rachunki bankowe. Częstą praktyką jest też wyzbywanie się majątku, np. poprzez dokonywanie darowizn na rzecz rodziny
- Co ciekawe, wśród osób, które nie płacą alimentów, jest bardzo wielu bogatych ludzi. Mam wrażenie, że najczęściej kieruje nimi zawiść i chęć zemsty na byłym małżonku, a nie zachłanność czy chęć zaoszczędzenia pieniędzy. Alimenty płaci się na rzecz osoby dorosłej, która sprawuje opiekę nad dziećmi, czyli najczęściej byłej żony. I oni z czystej złośliwości nie chcą jej przelewać pieniędzy, rujnując przy okazji relację z dzieckiem - tłumaczy ekspertka.
Najskuteczniejszy bat na alimenciarzy
Okazuje się, że w przypadku osób, które są biedne tylko na papierze, najskuteczniejsze jest wszczęcie postępowania karnego. Ale, jak twierdzi Beata Woch, trzeba to robić z głową. Tu kluczowa jest rola pełnomocnika, prawnika, który odpowiednio poprowadzi takie postępowanie.
- Wszczęcie postępowania karnego bardzo często jako jedyne umożliwia ściągnięcie zaległości alimentacyjnej, bo zadłużeni ojcowie, często pracujący na eksponowanych stanowiskach, nie chcą figurować w Krajowym Rejestrze Karnym z wyrokiem karnym za alimenty. Wpływa to nie tylko negatywnie na ich wizerunek, ale też często uniemożliwia podjęcie pracy - w niektórych zawodach wymagany jest status niekaralności. Osoby, które tylko udają biedne, nie chcą ryzykować i nagle znajdują pieniądze na spłatę zaległości - tłumaczy Beata Woch.
- Jeżeli wpłacą w całości zaległe alimenty przed upływem 30 dni od dnia pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego, mają szansę na umorzenie postępowania, bez żadnych dodatkowych konsekwencji – dodaje.
Jak skutecznie walczyć o alimenty?
Ściągalność alimentów w Polsce jest bardzo niska i wynosi ok. 13 proc. Poza niedoskonałym prawem i małą skutecznością organów ścigania, wpływ na to ma przyzwolenie społeczne oraz pomoc pracodawców, rodziny czy nowych partnerów w ukrywaniu dochodów i pobłażaniu takim osobom. Niepłacący alimenciarze nie są piętnowani, ale na szczęście pomału się to zmienia. Póki co musimy sobie radzić, wykorzystując narzędzia, jakie daje nam prawo. Opowiedziała o nich Beata Woch.
Pierwszym krokiem do uzyskania alimentów na utrzymanie dzieci jest wytoczenie powództwa o alimenty przed właściwym sądem rejonowym. W toku postępowania sąd bada możliwości majątkowe i zarobkowe zobowiązanego rodzica oraz usprawiedliwione koszty utrzymania uprawnionych dzieci. Po dokonaniu tych ustaleń sąd wydaje wyrok, w którym ustala wysokość alimentów w skali miesięcznej, termin i sposób ich płacenia (np. do 10. dnia każdego miesiąca do rąk przedstawiciela ustawowego) i sankcje za brak terminowej zapłaty (tzw. odsetki ustawowe za opóźnienie).
Jeżeli zobowiązany rodzic nie wykonuje swych obowiązków alimentacyjnych sprecyzowanych w wyroku lub w ugodzie, którą zawarł przed sądem albo mediatorem (co następnie zatwierdza sąd), konieczne jest wszczęcie egzekucji komorniczej. Wniosek złożony do komornika nie podlega opłacie. W toku egzekucji komornik ustala majątek dłużnika alimentacyjnego, wysyłając zapytania do ZUS-u, urzędu skarbowego i CEPIK celem ustalenia, czy dłużnik jest właścicielem lub współwłaścicielem jakiś pojazdów.
Komornik ustala również, czy dłużnik jest właścicielem lub współwłaścicielem rachunków bankowych. Po dokonaniu wstępnych ustaleń dokonuje zajęcia na ustalonych składnikach majątkowych. Istotnym jest, że komornik bez wniosku wierzyciela nie będzie prowadził egzekucji z nieruchomości posiadanych przez dłużnika. To zainteresowany wierzyciel powinien taki wniosek złożyć.
Niestety, niejednokrotnie zdarza się, że działania podejmowane przez komornika pozostają nieefektywne, gdyż dłużnicy ukrywają swój majątek. W takiej sytuacji jedyną motywacją dłużnika do zapłaty powstałego długu alimentacyjnego oraz płacenia bieżących alimentów może być złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niealimentacji.
Aktualnie nie ma potrzeby wykazywania uporczywości działania dłużnika, a także nie jest konieczne wykazanie braku zaspokojenia podstawowych potrzeb małoletnich - wystarczy zaległość trzymiesięczna w zapłacie alimentów, aby organy podjęły konieczne czynności.
Iwona Wcisło, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.