Polka wyszła za Araba. Teściowa nie umiała jej zaakceptować
"Pisząc ten list, proszę cię jednocześnie o twoją przychylność, mądrość, sprawiedliwość i wyrozumiałość. Otóż będąc jeszcze na studiach w Polsce, poznałem pewną kobietę, która jak nikt dotąd stała mi się bardzo bliska" - tak Muchtar o swoim związku poinformował ojca. Publikujemy fragment książki "Fatma. Moja arabska teściowa" Nadii Hamid.
Było już po zachodzie słońca w porze przed ostatnią modlitwą, kiedy kobieta przyleciała do Afryki. Pierwszą rzeczą, jaką ujrzeli wszyscy oczekujący domownicy i liczni goście, były przerażone oczy Nadii. Było to spowodowane rodzinnym rytuałem – zarżnięciem baranka pod stopami panny młodej, gdy ta pierwszy raz przekracza próg domu męża. To barbarzyństwo zaszokowało cudzoziemkę, zrobiło jej się słabo, w dodatku upał panował niemiłosierny. Był to czerwiec. Szukała wzrokiem męża, aby uzyskać wsparcie od najbliższej i jedynej tutaj jej osoby.
Daremnie. Muchtar nagle zniknął, zostawiając ją samą. Nadia mocno trzymała w objęciach swojego pięciomiesięcznego synka, który nerwowo popłakiwał. Usilnie starała się jakoś odnaleźć w tej nowej, obcej rzeczywistości. Była zmęczona i bardzo spragniona. Zgromadzony ogromny tłum ludzi, szczególnie składający się z kobiet i dzieci, jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy, iż kobieta właśnie przybyła z zupełnie odmiennego świata i nie potrafi się tu z nikim porozumieć. Wszyscy zaczęli zadawać jej pytania we własnym języku, oglądać kobietę, dotykać jej włosów. Nadia stała tak bezradnie, coraz bardziej załamana zaistniałą sytuacją.
Zobacz też: Wiktor Krajewski rozmawiał z polskimi seksoholikami. "To równie destrukcyjne, co branie heroiny"
Nagle niespodziewanie głosy zamilkły i kobiety się rozstąpiły. Do Nadii podszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w tradycyjny libijski strój. To Ahmed, jej arabski teść. Przywitał się serdecznie i kobieta odczuła szczerość w jego zachowaniu. Jako jedyny odezwał się do niej po angielsku, który Nadia rozumiała. Po chwili stanowczym głosem powiedział coś do pobliskich kobiet. Wszystkie przytaknęły na jego słowa. Polka od tych pierwszych chwil zrozumiała, że ten mężczyzna rządzi tu niepodzielnie. Mężczyzna ruchem ręki przywołał dwie kobiety. Pierwszą z nich przedstawił jako swoją pierwszą żonę. Była nią Fatma. – To matka twojego męża – powiedział łamanym angielskim. – Ona zastąpi ci tu matkę, którą zostawiłaś w Polsce.
Nadia wyciągnęła rękę w stronę Fatmy, a ta, choć podała swoją, to niepostrzeżenie spojrzała nienawistnie na młodą Polkę. Natomiast mina, jak i przywitanie drugiej żony Ahmeda było szczere i przyjazne. W końcu po paru godzinach męczącego przyjęcia siostra Muchtara, Samiha, zaprowadziła Nadię do pokoju gościnnego. Był to pokój przeznaczony dla mężczyzn, tak zwana marbuła. Znajdowało się w nim jedno niewielkie okno, szczelnie zamknięte drewnianymi okiennicami. W pomieszczeniu było bardzo gorąco i duszno, zupełnie jakby ktoś otworzył nagrzany piekarnik. Nie było tam żadnego łóżka, tylko porozkładane naokoło pokoju kolorowe materace. Żadnej pościeli, niczego do przykrycia. Nadia położyła na jednym z nich swojego synka. Dziecko odczuwało duży dyskomfort z powodu gorąca, a także braku codziennej kąpieli, po której zasypiało.
Kobieta wytarła dziecko chusteczkami, które zostały jej jeszcze po podróży. Karim w końcu zasnął, a ona czekała, aż w końcu pojawi się jej mąż, który z pewnością o wszystko zadba. Daremnie. Muchtar nie pojawił się tej nocy wcale. W końcu także zasnęła. Rankiem, kiedy wyszła z pokoju, aby nalać wody do butelki dziecka, ujrzała kilkanaście kobiet i dzieci, które spały w ubraniach, gdzie tylko znalazły wolny kawałek podłogi. Przyjęcie trwało trzy dni. Kobieta czuła się jak w gorącej klatce, której nie było jej wolno opuścić.
Jej ukochany mąż, gdy tylko na krótko się pojawił, narzucił jej swoje prawa, żądając podporządkowania się tutejszym przykazaniom. Mało obchodził go lęk i bezradność żony. Nadia bardzo szybko ujrzała jego drugie oblicze. Zrozpaczona zrozumiała, że arabskie obyczaje wzięły górę nad niedawną, wielką miłością. Nie uszło to uwagi Fatmy, która poczuła swoistą satysfakcję.
To kwestia czasu – pomyślała. Ta zuchwała cudzoziemka nie da sobie rady z muzułmańskim życiem w naszej kulturze. Wierzyła w to bardzo głęboko, znając dobrze wybuchowy charakter swojego syna, jego ujawniające się okrucieństwo, gdy tylko ktoś mu się sprzeciwił lub wzbudzał niezadowolenie. To małżeństwo nie ma najmniejszych szans – była tego zupełnie pewna.
Jedyną osobą, która okazała Nadii zrozumienie, była siostra Muchtara – Samiha. Było jej po prostu żal Polki. Nie raz jej brat potraktował ją bardzo brutalnie, więc wiedziała, że Nadia nie będzie miała z nim łatwego życia. Samiha pomagała kobiecie, zorganizowała miskę z wodą, aby móc umyć synka, przynosiła posiłki, a przede wszystkim okazała jej zrozumienie i serce w tych szczególnych, pierwszych dniach pobytu w jej kraju. Kobiety porozumiewały się po angielsku.
Samiha wypytywała Nadię o rodzinę i kraj, z którego pochodzi, a ona chętnie opowiadała, choć serce miała ściśnięte z rozpaczy. To był bardzo ciężki okres dla Polki. Było libijskie lato, a więc warunki były trudne. Częsty brak wody do mycia był problemem, ale najgorszy był brak własnego miejsca.
Nadia przez większość czasu przebywała z liczną rodziną męża, bez możliwości porozumiewania się swobodnie z kimkolwiek. Bez możliwości wyjścia samej z domu, chociażby z dzieckiem na mały spacer. Nic nie zapowiadało, aby ta trudna sytuacja miała ulec zmianie. Muchtar nie miał własnego mieszkania. Teściowa także nie ułatwiała Nadii życia. Przy każdej okazji buntowała swojego syna przeciwko niej. Nieustannie się skarżyła.
– Drogi synu, przykro mi to mówić, ale twoja żona szydzi sobie z nas! – Po czym tak sądzisz, matko? – To widać. Wyśmiewa nasze obyczaje. Brzydzi się jeść z nami posiłku ze wspólnej miski! To brak szacunku z jej strony! – O, to niedobrze! – oburzył się Muchtar. Fatma mówiła dalej: – Nie pomaga! Zajmuje się tylko swoim synem! Ileż można niańczyć dziecko, które ma już pół roku?! Ona powinna uczyć się naszych zwyczajów! Zgodzisz się ze mną, mój synu? – Tak, matko, zgadzam się z tobą i popieram cię!
– Więc proszę cię, wpłyń na nią! Porozmawiaj z nią! Inni nie mają przecież takich problemów! Synu, ona w ogóle nie poważa twojej matki! Czym ja sobie na to zasłużyłam?! Na takie traktowanie przez własną synową, którą traktuję jak córkę… – powiedziała, lamentując ze łzami w oczach. – Uspokój się, mamo! To się zmieni, dobrze, że mi o tym powiedziałaś… Nie pomogła jedna rozmowa z żoną. Nie dała też żadnych rezultatów druga i trzecia. Wszystkie były bardzo głośne i brutalne. Na nic były także starania Nadii, aby zbliżyć się do rodziny, zadowolić teściową.
Wszystko to z góry skazane było na klęskę, bo to przecież był od samego początku jedyny cel Fatmy: zakłócić spokój, zniszczyć tę obcą, niepasującą tu cudzoziemkę. Odebrać przychylność jej męża, nie zwracając przy tym zupełnie uwagi, że jest on jedyną jej bliską osobą w tej obcej rzeczywistości. Wierzyła, że tylko w ten sposób odzyska syna oraz możliwość pokierowania jego życiem, a przy okazji też swoim, aby było takim, o jakim zawsze marzyła.
Fragment książki "Fatma. Moja arabska teściowa" Nadii Hamid