Wiktor Krajewski rozmawiał z polskimi seksoholikami. "To równie destrukcyjne, co branie heroiny"
Szacuje się, że w Polsce żyją ok. 2 mln seksoholików. Wiktor Krajewski – dziennikarz i pisarz, dotąd zainteresowany przede wszystkim tematyką II wojny światowej – porozmawiał z jedenaściorgiem z nich. - Usłyszałem takie historie, które nie do końca chciałem usłyszeć - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
04.03.2021 16:19
Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Rozmowy z seksoholikami sprawiły, że zacząłeś patrzeć na seks inaczej?
Wiktor Krajewski: Na pewno. Dziś nie rozpatruję go wyłącznie w kategoriach przyjemności. Wiem, że może mieć gigantyczną siłę niszczenia ludzi.
We wstępie pytasz: "Jak to się stało, że przekroczyli granicę, za którą seks przestaje być budujący, a zaczyna niszczyć?". Jesteś dziś w stanie udzielić odpowiedzi?
Nie, utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że jeśli chodzi o seksoholizm, nie możemy generalizować. Mówi o tym też seksuolożka - dr Agata Loewe - rozmową z nią zaczynam książkę. Podkreśla, że nie ma bezpiecznej czy odpowiedniej ilości seksu – każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, ponieważ takie normy nie istnieją.
W książce pojawia się np. historia mężczyzny, któremu przyjemność sprawia upokarzanie kobiet, zamykanie ich w klatkach, oczywiście za zgodą. I to np. według specjalisty jest typowe dla natury narcystycznej, ta zaś bywa konsekwencją sposobu wychowania. Chcę tylko powiedzieć, że na zachowanie, przyzwyczajenia czy uzależnienie ma wpływ co najmniej kilka, najczęściej połączonych ze sobą, czynników. W pewnym momencie sam zacząłem się zastanawiać, jak podziała na mnie wysłuchanie tych historii.
Domyślam się, że nietrudno było znaleźć seksoholików, ale czy trudno było zdobyć ich zaufanie?
W przypadku niektórych musiałem się trochę postarać, żeby zgodzili się na długą i szczerą rozmowę. Inaczej przebiegały spotkania, podczas których siadaliśmy naprzeciwko siebie, spotykaliśmy się w świecie realnym i nie było między nami dystansu. Nieco większe bezpieczeństwo dawał internet. Moim rozmówcom pewnie łatwiej było się zgodzić na taką formę rozmowy, bo i łatwiej mogli się w razie czego wycofać, rozłączyć jednym klikiem, jeśli wstyd okazałby się zbyt duży.
Przeczytaj również: Od kilku lat pracuje na kamerkach. Sex workerów porównuje do lekarzy
Większość jednak bardzo się otwierała, opowiadała o swoim życiu ze szczegółami.
Dla niektórych te rozmowy miały rys psychoterapii. Czasem po raz pierwszy mówili na głos o swoim seksoholizmie. Zrozumiałem przy okazji, jak trudne jest zerwanie z tym nałogiem. Mój kolega, który w książce występuje pod imieniem Szymon, przeszedł wiele różnych terapii i co jakiś czas, bo jesteśmy w stałym kontakcie, daje znać, że znów się potknął. Mimo wielu starań, prowadzonej walki, nie jest w stanie uporać się z tym problemem. Seksoholikiem, tak jak alkoholikiem, jest się do końca życia.
Bo co ma zrobić np. człowiek, który satysfakcję czerpie wyłącznie, gdy wyobraża sobie lub uprawia seks z prostytutką? Przecież musi bardzo cierpieć, a zerwanie z tymi myślami wymaga heroicznej pracy.
Z rozmów, które przeprowadziłeś, przebijają właściwie dwa uczucia: bezradność i potworne zmęczenie. Któreś z tych wyznań dotknęło cię szczególnie?
Nie było rozmowy, która nie wprawiłaby mnie w zdumienie. Mogę powiedzieć o mocnym przeżyciu – zdecydowałem, że na potrzeby książki pójdę do sex klubu, prawdziwego podziemia seksualnego świata. To był mój pierwszy i jestem prawie pewien, że ostatni raz w takim miejscu. Zobaczyłem tam hordę nagich ludzi, spółkujących z takim… zwierzęcym atawizmem. Długo nie mogłem się pozbierać.
Zresztą, wiele opowieści moich rozmówców jest utrzymana w takiej aurze. Opowiadają przecież o sytuacjach, w których uprawiali seks z osobą bezdomną, albo osobą, która nie żyje. Bo relacja o śmierci w trakcie orgii też się pojawia. Jeden z uczestników przedawkował krople GHB/GBL, które miłośnicy chemseksu wykorzystują w trakcie stosunków. Do dziś nie mogę tego objąć rozumem, a przecież mówi się, że wszystko jest dla ludzi…
Nawiasem mówiąc, chemseks, czyli stosunek pod wpływem substancji psychoaktywnych, jest teraz bardzo popularny, sam mam w otoczeniu ludzi, którzy go praktykują i mówią o tym otwarcie.
Gdy słyszymy "seksoholizm" raczej nie wyobrażamy sobie aż tak mrocznych obrazków.
W prasie nadal często pojawiają się artykuły sprowadzające seksoholizm do najprzyjemniejszego z uzależnień. A problem jest bardzo poważny. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, do czego może doprowadzić np. zbyt intensywna masturbacja, albo jakie seksoholizm ma przełożenie na każdy aspekt życia.
Jedna z bohaterek książki podporządkowuje całe życie temu, by uprawiać seks: wychodzi z pracy, bo nadarza się okazja na numerek, weekendy planuje tak, by spędzić je w łóżku z kilkoma mężczyznami. Dla mnie to równie destrukcyjne, co branie heroiny.
Mit seksoholizmu jako uzależnienia błahego czy nawet nieco przyjemnego zostaje obalony już w pierwszej rozmowie.
Seksoholicy często nie mają żadnej satysfakcji z seksu. On wcale nie musi prowadzić do orgazmu czy wytrysku. Często jest bardzo bolesny, obarczony zdrowotnymi konsekwencjami. Bo jeśli masturbujesz się do krwi, chyba nie ma mowy o przyjemności? Niektórzy z moich bohaterów mówią, że woleliby być alkoholikami czy narkomanami.
Wcale im się nie dziwię: jako społeczeństwo na pewno jesteśmy bardziej oswojeni z alkoholizmem czy narkomanią. Gdy słyszymy "seksoholizm" pojawia się kpiący uśmieszek, a w głowie pytania: "z iloma kobietami spałeś?" czy "z iloma mężczyznami poszłaś do łóżka?". Tymczasem, gdy spojrzymy głębiej, naprawdę zobaczymy czarną otchłań.
Najbardziej wymyślna fabuła filmów porno to przy niektórych opowieściach twoich rozmówców bajka dla dzieci. Mam na myśli np. grupową orgię z księdzem na plebanii. Spodziewałeś się usłyszeć tak mocne historie?
Usłyszałem takie historie, które nie do końca chciałem usłyszeć. Wielokrotnie pojawiał się u mnie wewnętrzny opór. Tym bardziej, że nie znoszę np. żartów na temat seksu czy seksualności. Choć wychowałem się w domu, w którym wszyscy są ateistami i mają szerokie horyzonty, okazało się, że jestem pruderyjny.
W pewnym momencie byłem bardzo zmęczony przelewaniem tych historii na papier. Nie ukrywam, że na początku wydawały mi się w jakimś stopniu obrzydliwe. Na pierwszych rozmówców patrzyłem jak na dziwadła, które nie potrafią sobie powiedzieć dość. Dopiero po rozmowie z seksuologiem spojrzałem na tych ludzi inaczej.
Możesz podać konkretne przykłady?
Podczas pierwszych spotkań byłem nieco kpiący, trochę atakujący. Zrozumienie powagi problemu przyszło z czasem. Bo nie mówię o poszczególnych sytuacjach – gdy ktoś mówi mi, że jego partnerka wykorzystuje psa, by osiągnąć satysfakcję seksualną, a ktoś inny opowiada, że kilkukrotnie uprawiał seks z osobami nieletnimi. Na to nie ma we mnie zgody.
Być może nie jestem odpowiednim autorem do pisania takich książek, a z drugiej strony fascynuje mnie ciemna strona człowieka. Nie przypuszczałem jednak, że wejdę tak głęboko w ludzkie życie. Niektóre słowa moich rozmówców ze mną zostały - np. te, że nigdy nie wiemy, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami mieszkania. Wracają do mnie za każdym razem, gdy jestem w miejscu pełnym budynków.
Sprawdź także: "W czym kochanka jest lepsza ode mnie?" Seksuolog mówi, z kim zdradzamy najczęściej
Rozmawiałeś z kobietami i mężczyznami. Seksoholizm wygląda tak samo u obu płci?
Mechanizm jest ten sam, inaczej wygląda odbiór społeczny. Większość ludzi, myśląc o seksoholizmie, widzi mężczyznę. Podobnie jest zresztą w przypadku przemocy domowej. To kwestia kultury, w jakiej zostaliśmy wychowani: mężczyźnie przystoi dymać na okrągło, co więcej, może dzięki temu wzbudzić podziw czy zazdrość. Gdy kobieta ma wielu partnerów seksualnych, w najlepszym wypadku mówimy, że się nie szanuje.
Nie wszyscy bohaterowie twojej książki się leczą. Gdzie seksoholik może szukać pomocy?
W Polsce seksoholików przyjmują np. szpitale psychiatryczne, w ramach ubezpieczenia. Działają także grupy anonimowych seksoholików, choć na pewno jest ich mniej niż grup AA. Problemem zajmuje się także wielu psychoterapeutów, psychologów i psychiatrów. Niestety, po moim znajomym, o którym wspomniałem, widzę, że seksoholizm to ciężka praca nad sobą przez całe życie.
Jaką cenę bohaterowie twojej książki płacą za swoją chorobę?
Tracą pracę, bliskich, przyjaciół i czas, który spędzają na okłamywaniu wszystkich dookoła. Wycofują się z normalnego życia. Jeden z moich rozmówców opowiadał, że idąc ulicą, czuje na sobie oceniające spojrzenia. Ma poczucie, że wszyscy wiedzą, jak spędził ostatni tydzień. W jego przypadku była to orgia, w której wzięło udział kilkaset osób.
Na złodzieju czapka gore – wielu seksoholików ma przekonanie, że otoczenie widzi w nich kogoś obrzydliwego, wstrętnego. Do tego dochodzi poczucie winy i oczywiście niemożność stworzenia stałej relacji lub rozpad relacji. Jedna z bohaterek mówi, że kocha męża, ale nie była w stanie dochować mu wierności. Wyprowadziła się z domu.
Seksoholizm nie jest uzależniony ani od płci, ani od wieku, ani od statusu społecznego.
Nie możemy powiedzieć, że jakaś grupa społeczna jest bardziej narażona na ten problem. Drugim tak bagatelizowanym uzależnieniem, które ma potworne konsekwencje, jest hazard – o tym pisze w swojej książce Beata Biały. W obu przypadkach występują silne syndromy odstawienne.
Wyobrażając sobie seksoholika, widzimy często mężczyznę z filmów "Wstyd" czy "Rocco" – przystojnego, z pieniędzmi, który może mieć każdą laskę na zawołanie. A okazuje się, że penis czy pochwa może być największym przekleństwem.
Rozmawiasz też z seksoholikiem, który jest prawiczkiem.
Bo bycie seksoholikiem to podporządkowanie życia myśleniu o seksie, np. snucie planów uwiedzenia kogoś, fantazjowanie – niektórzy uzależnieni tak spędzają całe swoje życia.
W książce pojawia się także historia mężczyzny, który zamknął się w świecie fetyszy: ortalionu, butów sportowych, które wącha godzinami. Prywatnie to osoba wiedząca bardzo dużo na temat kultury, sztuki i świata mody, a jednocześnie podporządkowująca wszystko spełnianiu seksualnych fantazji. Jego matka zwracała uwagę, że te rzeczy przecież śmierdzą, czuć je w całym pokoju…
Praca nad książką uświadomiła mi na pewno, że każdy człowiek to zagadka. Nigdy nie wiesz, z kim rozmawiasz.