Blisko ludziPoród w wersji premium. Polki coraz częściej rodzą luksusowo

Poród w wersji premium. Polki coraz częściej rodzą luksusowo

Wieloosobowa sala, sprzęt nie pierwszej już młodości i jedna położona na kilka kobiet? To już przeszłość. Pod warunkiem, że zdecydujesz się na poród w wersji premium. Za odpowiednią opłatą zapewniona jest obecność wybranego lekarza, pięć dni pobytu w apartamencie i "idealny scenariusz wyjątkowego dnia".

Poród w wersji premium. Polki coraz częściej rodzą luksusowo
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Anna Moczydłowska

29.05.2017 | aktual.: 11.06.2018 15:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sieć obiegła informacja o tym, że królowa popu i żona Jaya-Z, Beyonce chce, by w szpitalu, w którym będzie rodzić, wyłączono wszystkie kamery. Małżonkowie zażądali także swojego helikoptera na dachu. Dyrektor placówki pozwolił nawet parze artystów wyremontować pokój, w którym odbędzie się poród. Zmiany przewidywały między innymi rolety wyciszające i przemalowanie ścian. To jednak nie wystarczyło Beyonce, bo gwiazda postawiła kolejne wymaganie: personel musi ograniczyć wymianę zdań do minimum. Piosenkarka chce bowiem rodzić w całkowitej ciszy i spokoju.

Tymczasem w polskim szpitalu

- Trzy znajome z bloku rodziły w tym samym szpitalu kilka miesięcy przede mną. Szpital wzbrania się przed cesarkami. Dwie rodziły naturalnie dzieci ponad cztery kilogramy, a trzecią przetrzymali dwa tygodnie i dziecko dostało porażenia mózgowego w zielonych już wodach płodowych. Nie chcę myśleć o tym, co byłoby ze mną, gdybym poszła do szpitala bez magicznej pieczątki - swoją historią podzieliła się znana blogerka Malwina Bakalarz z www.bakusiowo.pl.

Blogerce udało się trafić pod skrzydła profesora, dzięki którego skierowaniu umieszczono ją w jednoosobowym pokoju i zapewniono indywidualną opiekę.

- Patrzę się teraz na mojego synka i dziękuję Bogu za to, że trafiliśmy do tego profesora, dzięki czemu potraktowali nas wyjątkowo. Moją historię opowiadam z perspektywy kogoś, kto sobie "załatwił" i był traktowany lepiej niż reszta. Musieliśmy słono za to zapłacić. A co gdybyśmy chodzili do lekarza na NFZ? Nie chcę o tym wszystkim nawet myśleć. W salach obok mojej jedynki gnieździło się po siedem kobiet, każda z dzieckiem obok łóżka. Rodziny, które je odwiedzały, musiały się wymieniać bo nie było miejsca - opisuje Malwina.

Bądź "prestige"

Co robić, jeśli relacje koleżanek czy internautek z porodówek wywołują panikę? Jak sprawić, by dzień narodzin dziecka nie był traumą i bolesnym wspomnieniem?

Alternatyw dla państwowych szpitali jest sporo, a różnice widać już na wstępie: standard placówek jest bardzo wysoki. Pomieszczenia są dobrze wyposażone i nowocześnie zaprojektowane. W pokoju, w którym zostaje umieszczona pacjentka, znajduje się wygodne łóżko, dodatkowe meble dla odwiedzających, klimatyzacja, często luksusowe wanny z hydromasażem. Można puścić własną muzykę, a wizyty bliskich nie są w żaden sposób ograniczone. Czasami nawet partner lub inna bliska osoba może również zamieszkać w takim pokoju razem z młodą mamą.

Luksusowe pobyty oferuje niemal każda prywatna klinika. Poziom rzeczonego luksusu zależy od cen i wariantu, na jaki się zdecydujemy. Przykładowo w Medicover możemy wybierać spośród trzech wariantów porodu: tylko z położną (6 tysięcy złotych), porodu z lekarzem oraz położną (8890 złotych) i na koniec opcji "prestige" (16 tysięcy złotych!), w ramach której klinika zapewnia towarzystwo wybranego przez przyszłą mamę personelu medycznego i pięć dni w luksusowym apartamencie na dojście do siebie.

Ten ostatni to najszerszy pakiet, gwarantujący prawdziwie luksusowe warunki pobytu. W ramach oferty można samodzielnie wybrać lekarza i położną, którzy będą obecni przy porodzie.

- W 2016 roku nasz szpital odnotował 729 porodów, czyli ponad sześć razy więcej niż w 2009 r. Ciężarne pacjentki są coraz bardziej świadome w zakresie standardów opieki okołoporodowej oraz jakości usług, dlatego coraz częściej decydują się na poród w prywatnych placówkach - mówi prof. Beata Śpiewankiewicz, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Szpitala Medicover.

Tu wszystko zależy od ciebie

W prywatnej klinice to od decyzji pacjentki zależy, w jaki sposób urodzi oraz jak będzie karmić swoje dziecko. Kobieta może zdecydować się na poród w towarzystwie partnera lub innej bliskiej osoby, która będzie przy niej podczas porodu przez cały czas.

- Każdy pokój porodowy wyposażony jest w system monitorowania stanu zdrowia noworodka. W bezpośrednim sąsiedztwie pokoju porodowego znajduje się Oddział Neonatologii i Intensywnej Opieki nad Noworodkiem, gdzie dziecko może być objęte specjalistyczną terapią. W szpitalu znajduje się również Oddział Opieki Pooperacyjnej oraz Oddział Intensywnej Terapii - wylicza prof. Śpiewankiewicz.

Obraz
© medicover.pl

Tak wygląda 1-osobowy pokój, w którym mogą rodzić pacjentki prywatnej kliniki.

Podobno panie najczęściej wybierają wariant z położną i lekarzem za niespełna 9 tysięcy złotych. W razie wątpliwości klinika zaprasza na bezpłatną wizytę, w czasie której pokażą w jakich warunkach rodzą pacjentki.

Brutalne realia "państwówek"

Niewątpliwym atutem prywatnych placówek jest dostępne znieczulenie zewnątrzoponowe. Nie jest to, wbrew pozorom, oczywistością w szpitalach państwowych. Tam często w praktyce nie można go otrzymać, bo… anestezjolog jest akurat zajęty albo w ogóle nie ma go na terenie ośrodka (np. w nocy). W ośrodkach prywatnych odsetek porodów znieczulanych sięga niemal 100 procent.

- Ja miałam szczęście, bo otrzymałam znieczulenie w zasadzie od ręki. Ale wiem, że moja siostra przy pierwszym porodzie męczyła się w nocy bodajże sześć godzin, zanim anestezjolog pojawił się na porannej zmianie. Teraz znowu jest w ciąży, a nie stać jej na prywatną opiekę, więc drży, co będzie - pisze internautka Marlena.

W prywatnych placówkach rodzić można naturalnie też poprzez "cesarkę". W obu przypadkach decyzja należy do rodzącej i jej bliskich. Nie musi się ona dostosowywać do reguł panujących w "państwówkach". A te bywają brutalne.

- Każdy szpital ma zakontraktowaną określoną liczbę porodów i cesarskich cięć. Jeśli jest ich więcej, NFZ musi za to zapłacić, a fundusz wcale nie płaci tak chętnie. Z drugiej każdy lekarz ma swoje pacjentki przyjmowane prywatnie i chce te cięcia zachować właśnie dla nich - zarówno, gdy coś się dzieje, jak i wtedy, gdy kobieta planuje poród w taki sposób. Dlatego w przypadku pozostałych pacjentek ma nadzieję, że jednak uda się tego cięcia uniknąć i zaoszczędzić pieniądze - tłumaczy Agnieszka Szyszko-Perłowska, od 14 lat położna, ekspertka stowarzyszenia „Lepszy poród”, od 14 lat wykładowczyni na białostockim Uniwersytecie Medycznym.

Przed porodem

Za odpowiednią opłatą można zapewnić sobie nie tylko fachowe wsparcie w czasie porodu, ale także przed nim. Na pacjentki gotowe zainwestować w opiekę przedporodową sporą sumę pieniędzy w prywatnych klinikach czeka bogate menu. Pakiety o wdzięcznych nazwach "Zostanę mamą", "Zostanę mamą max", "Na półmetku" czy "Coraz bliżej" przygotowała między innymi Clinica Medica. Zawierają one dziesiątki badań potwierdzających zdrowie matki oraz nienarodzonego dziecka. Ceny wahają się od 100 do prawie 500 złotych za pakiet.

Swoją ofertę dla mam przygotowane mają też szkoły rodzenia. Klientki skorzystać mogą z zajęć prowadzonych w trybie indywidualnym, przygotowujących do porodu w szpitalu lub w domu. Jest też gimnastyka oraz joga dla ciężarnych. Ceny są różne - od 40 złotych za jednorazowe zajęcia do 1500 złotych za kompleksowy kurs.

Popularne stają się też tzw. domy narodzin, czyli placówki stwarzające warunki zbliżone do domowych, jednak pod opieką całego zespołu specjalistów. Po narodzinach dziecka, mamy mogą korzystać z opieki wynajętej prywatnie położnej.

- O ile poród domowy w asyście położnej, w przypadku zdrowej ciąży, może być niesamowitym doznaniem, o tyle mniej zamożne kobiety już dziś coraz częściej decydują się na tzw. freebirthing. Jest to poród w domu, ale bez asysty medycznej, w towarzystwie partnera lub innych zaufanych osób. A nawet poród fizjologiczny może zakończyć się dramatycznie, o ile nie będzie w pobliżu nikogo, kto ma wiedzę w tym zakresie - mówi Agnieszka Szyszko-Perłowska, od 14 lat położna, ekspertka stowarzyszenia "Lepszy poród", od 14 lat wykładowczyni na białostockim Uniwersytecie Medycznym.

Ze strachu

By sobie ulżyć, przed porodem można wypożyczyć też specjalne elektrody, które przykleja się kobiecie rodzącej w okolicach odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Mają one nie dopuszczać do mózgu informacji wysyłanych przez unerwiające macicę. Dla ułatwienia porodu pacjentki zaopatrują się też w m. in. żele położnicze, które nawilżają i uelastyczniają drogi rodne. Ich koszt to 150-400 zł. W szpitalach nie są one refundowane.

- Nasłuchałam się historii koleżanek, naczytałam internautek. Obraz rodzenia w publicznych szpitalach, który wyłonił się z tych opowieści, to jakiś horror. Byłam gotowa zapłacić, żeby tego uniknąć - deklaruje Kamila z Gdyni, mama 2-letniej Oli. - I faktycznie, puściłam ulubioną muzykę, położna traktowała mnie niemal jak córkę, a mąż przy łóżku nie uchodził za intruza. Pomimo bólu, wspominam ten dzień miło - dodaje.

Prywatny poród to często usługa nie do wycenienia. Komfort psychiczny w tych trudnych dla kobiety dniach, nieograniczona obecność partnera i życzliwość personelu medycznego to główne zalety, które wymieniają klientki prywatnych klinik.

- Nie żałuję ani jednej wydanej złotówki. Jeśli jeszcze raz zajdę w ciążę, na pewno powtórnie wybiorę opcję porodu "premium". To nie jest chwila, na której należy oszczędzać - dodaje Kamila. I trudno się z nią nie zgodzić.

Komentarze (28)