Pracownie krawieckie działają w czasie pandemii. "Mycie rąk kilka razy w ciągu godziny to moje przyzwyczajenie"

– Panny młode masowo przesuwają wesela na przyszły rok. Wiele z nich nie odbiera zamówień, unika kontaktu. A przecież obie strony obowiązują umowy – wzdycha Ola Kristola. W dobie koronawirusa wiele pracowni krawieckich zmaga się z poważnym kryzysem.

Pracownie krawieckie działają w czasie pandemii. "Mycie rąk kilka razy w ciągu godziny to moje przyzwyczajenie"
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
SKOMENTUJ

Wiosną 2020 roku Polska się zatrzymała. Nie pracują fryzjerzy, kosmetyczki, restauracje świecą pustkami. Zamknięci w mieszkaniach Polacy ze zniecierpliwieniem czekają na kolejne decyzje rządu w sprawie odmrażania gospodarki. Jednak nie wszystkich "zamrożono" w okresie pandemii koronawirusa. Pracownie krawieckie funkcjonują poza wszechobecną paniką. I każdego dnia martwią się o to, jak związać koniec z końcem.

Krawcowa zawsze ma ręce pełne roboty

Studio Joanny Sokół znajduje się na warszawskiej Saskiej Kępie. Na pytanie o to, jak wyglądała jej sytuacja na początku pandemii, odpowiedziała natychmiast. – Krawcowa zawsze ma co robić. Od razu pomyślałam o skończeniu tego, co zalega – zaczęła.

W końcu wymieniła suwak w bluzie męża, poprawiła też drobiazgi w swoich ubraniach. Wcześniej nie miała na to czasu. Stworzenie prototypów kolekcji dla marki modowej, które miała przyjąć na początku pandemii, nie doszło do skutku. Wpisane w grafik klientki odmówiły współpracy. W studiu nastała cisza. Przez cały kwiecień nie miała ani jednego nowego zlecenia. Poświęciła się wprowadzaniu na rynek własnego produktu – gorsetów, które modelują sylwetkę. Wcześniej planowała to pomiędzy zamówieniami.

Zobacz także: "Zostałam bez kasy i bez pracy". Paulina Młynarska o swoim kryzysie

Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że powinna zamknąć pracownię. Otuchy dodawały jej jednak plany rządu dotyczące wsparcia przedsiębiorców. Zaczęły się rozmowy o tarczy antykryzysowej. Poczekała na rozwój wydarzeń i w kwietniu otrzymała wsparcie postojowe. Teraz ma nadzieję, że wszystko powoli ruszy.

– Jeżeli ktoś nie ma zabezpieczenia na miesiąc ewentualnego kryzysu, to ciężko mówić o biznesie. Jednak znam branżę bardzo dobrze i wiem, że punkty krawieckie, np. z poprawkami, działają z dnia na dzień. Takie miejsca, w których płaci się czynsz za wynajem, mogą wkrótce zniknąć – mówi.

W pierwszych tygodniach maja klientki zaczęły wracać. Razem odnajdują się w nowej codzienności. Zachowują odstępy, nie podają sobie rąk. Na wejściu Joanna serwuje żel antybakteryjny i maseczki, ale większość kobiet pojawia się już ze swoim asortymentem. Problematyczne są przymiarki, podczas których nie da się zachować środków ostrożności. Teraz jednak mało kto potrzebuje przymiarek.

Obraz

– Patrząc na fryzjerki i kosmetyczki, cieszę się, że mogę prowadzić działalność. Na co dzień widuję się jedynie z mężem. Poza nim nie kontaktuję się z bliskimi – tłumaczy. Najbardziej obawia się tego, jak będzie wyglądała jej sytuacja finansowa w najbliższych miesiącach.

– Mam przyjęte suknie ślubne, z których klientki mogą zrezygnować, jeżeli ich ślub zostanie odwołany. Jest zatem niepewność. I strata obrotu – dzieli się swoim niepokojem.

Suknie ślubne czekają na odbiór

Pracownia Oli Kristoli specjalizuje się w szyciu sukni ślubnych i wieczorowych. Początek pandemii koronawirusa był dla Oli niezwykle trudny. Nie wiedziała, co spotka ją w kolejnych miesiącach. – Wszystkie przymiarki zostały odwołane. Kwietniowe panny młode odwołały śluby i niestety wiele z nich do dziś nie odebrało swoich sukni – żali się krawcowa.

Nie ma w niej strachu przed koronawirusem. Dba o czystość, robiła to już wcześniej. – Mycie rąk kilka razy w ciągu godziny to moje przyzwyczajenie. Pracuję na jasnych tkaninach, czystość musi być zachowana – wyjaśnia. Teraz dodatkowo częściej pierze ubrania, dezynfekuje klamki, poręcze, powierzchnie robocze i podłogi.

– Nie rozumiem, czemu zamknięto salony kosmetyczne i branżę beauty. W legalnie działających zakładach bardzo przywiązuje się wagę do higieny, do czystości, pracuje w rękawiczkach... A teraz podziemie domowych kosmetyczek, manicurzystek hula w najlepsze. Bez zasad higieny i bez żadnej kontroli. Tracą te, które płaciły podatki – dodaje.

Mimo stosowania zasad bezpieczeństwa klientów nie widać. Ola ze smutkiem dopowiada, że ten rok jest rokiem straconym dla branży ślubnej. – Panny młode masowo przesuwają wesela na przyszły rok. Wiele z nich nie odbiera zamówień, unika kontaktu. A przecież obie strony obowiązują umowy – wzdycha. Dziś musi żyć z dnia na dzień. Nie wie, co by było, gdyby nie wsparcie klientek.

20 marca odebrała telefon od jednej z nich. Kobieta poinformowała ją, że przesuwa całe wydarzenie na przyszły rok, ale chciałaby natychmiast się rozliczyć. Dodatkowo pozbierała wśród znajomych zamówienia na maseczki. Zamówili 70 sztuk, choć wtedy jeszcze zakrywanie ust i nosa nie było obowiązkowe. – Choć nie mówiła o tym głośno, to wiedziałam, że robi to, żeby mi pomóc. Bardzo się wtedy wzruszyłam. To dzięki niej moja pracownia przetrwała najtrudniejsze dwa tygodnie – podkreśla Ola.

Obraz
© Archiwum prywatne

Sami wprowadzili środki ostrożności

– Zmieniło się bardzo dużo – zaczyna Piotr Sienkiewicz, krawiec z warszawskiego Ursynowa. Podobnie jak inne osoby z jego branży, dotkliwie odczuł skutki odwołanych ślubów i wesel.

– Rozważaliśmy z moją wspólniczką nawet zamknięcie pracowni, ale udało się przetrwać – mówi. Dezynfekowali klamki, wietrzyli pracownię. Klienci mogli ich odwiedzać pojedynczo, po poprzednim umówieniu się przez telefon.

– Rękawiczki i maseczki to był standard, ale nawet to nie poprawiło frekwencji – relacjonuje Piotr. On i jego wspólniczka nie chcieli korzystać z pomocy państwa. Postanowili, że samodzielnie jakoś to wszystko przetrwają. W pracowni spędza czas w samotności. To tam przyjmuje klientów, których, jak sam mówi, jest zbyt mało, żeby poczuć zagrożenie koronawirusem.

– Przede wszystkim nie popadam w paranoję czy w panikę. Liczba klientów jest tak mała, że nie bardzo byłoby się od kogo zarazić. Pracować trzeba, bo i żyć z czegoś musimy – śmieje się.

Piotr zauważył, że powoli Polacy zaczynają wychodzić z domów i zgłaszać się z poprawkami. Cieszy go to, bo to między innymi kontakt z ludźmi jest dla niego największą zaletą jego pracy.

Obraz
© Archiwum prywatne

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Nie jest dobrze. 60 proc. Polaków ma nadwagę
Nie jest dobrze. 60 proc. Polaków ma nadwagę
Czesi szturmują polskie sklepy. Oto co ich zachwyca
Czesi szturmują polskie sklepy. Oto co ich zachwyca
Największy mit o koszeniu. Mało kto ma pojęcie
Największy mit o koszeniu. Mało kto ma pojęcie
Najlepsze fryzury dla 60-latek. Zafunduj sobie wiosną
Najlepsze fryzury dla 60-latek. Zafunduj sobie wiosną
Ekspert bije na alarm. Już 13-latki są uzależnione
Ekspert bije na alarm. Już 13-latki są uzależnione
Wyglądała obłędnie. 60-letnia Kręglicka wskoczyła w mini z falbankami
Wyglądała obłędnie. 60-letnia Kręglicka wskoczyła w mini z falbankami
Była na randce z mordercą. Przeraził ją sam pocałunek
Była na randce z mordercą. Przeraził ją sam pocałunek
Przyszła na pokaz Zienia w koronkach. Lansuje najgorętszy trend
Przyszła na pokaz Zienia w koronkach. Lansuje najgorętszy trend
"Byłam zagłuszona alkoholem". Nagła śmierć syna była wstrząsem
"Byłam zagłuszona alkoholem". Nagła śmierć syna była wstrząsem
Zachwyciła na pokazie Zienia. Włożyła sukienkę z koronkowymi wstawkami
Zachwyciła na pokazie Zienia. Włożyła sukienkę z koronkowymi wstawkami
Wyglądała obłędnie na pokazie Zienia. Odczarowała modę dla dojrzałych kobiet
Wyglądała obłędnie na pokazie Zienia. Odczarowała modę dla dojrzałych kobiet
Wylej przed domem. Kleszcze znikną jak ręką odjął
Wylej przed domem. Kleszcze znikną jak ręką odjął