Prezenty na Dzień Nauczyciela. PRL‑owska tradycja, która bardziej szkodzi niż cieszy

W Polsce nadal panuje przekonanie, że rodzicowi wypada wręczyć coś nauczycielowi za pracę, którą wykonuje. Mało kto pamięta, że drogie prezenty to po prostu łapówki i nie każdy poczuje się dobrze, naginając prawo na rzecz konwenansów.

Prezenty na Dzień Nauczyciela. PRL-owska tradycja, która bardziej szkodzi niż cieszy
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Stawinski/REPORTER
Klaudia Stabach

12.10.2021 18:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dzień Nauczyciela to potoczna nazwa Dnia Edukacji Narodowej. Święto zostało uchwalone w czasach PRL-u, ale niestety wciąż jest postrzegane jako dzień, w którym wypada wręczyć podarunek nauczycielowi. Co więcej, niektórzy rodzice wykorzystują moment do przekupienia nauczyciela z surowym podejściem lub zyskania w oczach wychowawcy.

"Nie dam się przekupić"

Edyta jest nauczycielką języka angielskiego w jednej ze szkół podstawowych w Rzeszowie. Mimo krótkiego stażu pracy dała się poznać jako wymagająca i stanowcza.

– Wiem, że zadaję dużo i być może zbyt często weryfikuję wiedzę uczniów, ale inaczej nie da się nauczyć płynnie mówić w języku obcym. Rodzice czasem proszą mnie, żebym była bardziej wyrozumiała, że jest pandemia, dzieci są przemęczone, itp. Rozumiem ich perspektywę, ale uważam, że angielski jest jedynym przedmiotem, którego naprawdę warto się uczyć – mówi nam 35-latka.

Kobieta irytuje się na samą myśl o przyjściu do pracy w Dniu Nauczyciela, ponieważ przez ostatnie cztery lata każda nowa klasa, którą zaczynała uczyć, wręczała jej nieprzyzwoicie drogie podarunki. – Oryginalny szal Burberry czy złote kolczyki to była przesada. Lubię ładne dodatki, ale tylko te, które sama sobie kupię lub ewentualnie mój mąż, a nie, gdy dostaję je w miejscu pracy – podkreśla.

Anglistka za każdym razem niechętnie, ale jednak przyjmowała prezenty od dzieci. W tym roku zamierza później zwrócić je rodzicom. – Nie mają obowiązku nagradzać nauczycieli, bo nie są naszymi pracodawcami. Jakikolwiek prezent to według mnie po prostu łapówka, a ja nie dam się przekupić. To już nie te czasy, że wszystko da się załatwić za pieniądze. Byłoby mi wstyd na ich miejscu – tłumaczy.

Różne są motywacje rodziców. Iwona, nauczycielka wczesnoszkolna w wiejskiej szkole na terenie województwa świętokrzyskiego, doskonale pamięta sytuację sprzed dwóch lat, gdy poczuła się upokorzona. – Miałam w życiu sporo problemów i nie przelewa mi się finansowo. Właściwie to ledwo wiążę koniec z końcem. Rodzice moich uczniów wiedzą o tym, bo to za mała miejscowość na bycie anonimowym. Miło, że chcieli mi pomóc, ale karta na zakupy w Biedronce była uwłaczającym prezentem. Równie dobrze mogli mi wykupić obiady w Caritasie - opowiada nam.

Bo tak wypada

Zapytaliśmy rodziców na kilku facebookowych grupach, dlaczego nadal organizują zrzutki na prezenty dla nauczycieli. Część osób twierdzi, że po prostu taka jest tradycja w Polsce. Nauczycielom według nich wypada wręczyć coś symbolicznego, ponieważ odpowiadają za przyszłość dzieci.

– Jeśli jestem zadowolona z usług mechanika czy fryzjerki, to zostawiam napiwek. Dlaczego nie miałabym nagrodzić kogoś, kto sprawia, że moje dziecko jest mądrzejsze? – pyta retorycznie Lidia, matka jedenastolatki i dodaje, że w szkole jej córki wychowawczyni dostanie spersonalizowaną bransoletkę.

Kara za zbyt drogi prezent?

Lidia jest przekonana, że to będzie trafiony prezent. Niestety mało kto zdaje sobie sprawę, że kupując drogie prezenty, naraża nauczyciela na problemy. Marcin Juwa, prawnik, doktorant Uniwersytetu SWPS, podkreśla w rozmowie z prawo.pl, że nauczyciel jest urzędnikiem i zgodnie z literą prawa nie może przyjąć jakiegokolwiek prezentu, którego wartość przekracza 50 zł.

Ponadto niektóre upominki są po prostu nietrafione. Anglistka z Rzeszowa przyznała się, że sprzedała markowy szalik w jednej z aplikacji modowych.

– Założyłam go kilka razy do szkoły, ale widząc zazdrosne spojrzenia koleżanek, stwierdziłam, że byłabym szczęśliwsza, gdybym w ogóle go nie dostała – zapewnia. - Koleżanka, która też jest nauczycielką, tylko w innej szkole, doradziła mi, żebym sprzedała szalik. Ona sama tak zrobiła z kompletem filiżanek, który nie był w jej stylu – przyznaje Edyta.

Pieniądze na szczytny cel

Na szczęście coraz więcej nauczycieli zaczyna wprost rozmawiać z rodzicami na temat Dnia Nauczyciela i proponuje rozwiązania, które będą satysfakcjonujące dla każdej ze stron. Adrianna Kraska, nauczycielka wychowania fizycznego postanowiła wykorzystać okazję do zrobienia dobrego uczynku. - Poprosiłam rodziców i uczniów na koniec roku szkolnego oraz na Dzień Edukacji Narodowej o karmę dobrej jakości dla psów i kotów. Zawiozę ją albo do schroniska, albo do wolontariuszy z okolicy, którzy pomagają bezdomnym zwierzętom – opowiada.

Z kolei dyrekcja III LO w Opolu w imieniu wszystkich nauczycieli zwróciła się z prośbą o dorzucenie się do internetowej zrzutki. "Chcielibyśmy, by pieniądze, które planujecie wydać na kwiaty dla nas, w zamian zasiliły konto zbiórki na leczenie Oliwierka. Pieniądze można przelać bezpośrednio na konto oraz wrzucić do puszki w szkole, a następnie my przekażemy je pani Kamili, mamie Oliwiera" – wyjaśnili w mediach społecznościowych.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Komentarze (218)