Problemy w rodzinie Clarke. "Zastanawiamy się, czy damy tak radę żyć"
Rodzina pięcioraczków z Horyńca zastanawia się nad przyszłością w Tajlandii. Dominika Clarke nie ukrywa, że myśli o powrocie do Polski. Mąż i dzieci są jednak przeciwni. - Ten wyjazd najwięcej dał naszemu najstarszemu synowi, który w Polsce był dosyć zamknięty w sobie - ujawniła.
28.11.2024 | aktual.: 28.11.2024 13:04
Losy rodziny pięcioraczków z Horyńca śledzi w internecie prawie 140 tys. osób. Dominika i Vincent Clarke kilka miesięcy temu podjęli decyzję o przeprowadzeniu się do Tajlandii. Choć początkowo byli zadowoleni, mama pociech zastanawia się nad powrotem do Polski. Jej mąż i dzieci są jednak temu przeciwni.
"Zastanawiamy się, czy damy tak radę żyć na dłuższą metę"
Pod koniec grudnia rodzina Clarke musi przeprowadzić się do innego domu - jego wynajem ma kosztować ok. 12 tys. zł miesięcznie. Nie wliczając innych rachunków. Choć umowa została już wstępnie podpisana na rok, Dominika Clarke wciąż rozważa powrót do Polski. Powodem tego są przede wszystkim finanse. Nie chce jednak podejmować pochopnie tak ważnej decyzji. Pobyt w Tajlandii dobrze wpłynął na jednego z synów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nasze finanse są w większości pochłonięte przez opłaty za szkołę, dzieci oraz rehabilitację, wyjazdy do lekarzy, wynajęcie taksówek. Zastanawiamy się, czy damy tak radę żyć na dłuższą metę. Nawet rozmawialiśmy z dziećmi odnośnie powrotu do Polski, ale nie chcą wracać. Są tutaj szczęśliwe. Muszę powiedzieć, że ten wyjazd najwięcej dał naszemu najstarszemu synowi, który w Polsce był dosyć zamknięty w sobie, a tutaj bardzo się otworzył - ujawniła Clarke.
Rodzinę pięcioraczków z Horyńca czeka przeprowadzka
Clarkowie mają wprowadzić się do nowego domu tuż po świętach Bożego Narodzenia. Podczas podróży zobaczyła jednak ostatnio inny, o którym "nie może przestać myśleć".
Zapytana przez internautkę, gdzie ostatecznie planują zamieszkać, odpowiedziała:
- Problemem jest to, że on znajduje się na wschodniej części wyspy, która nie jest częścią turystyczną, dlatego też jest znacznie mniej sklepów.
- Jest też dwa razy dalej do szkoły, więc problem transportu zrobiłby się jeszcze większy. No i koszt transportu dzieci do szkoły byłby dość duży. Dom nie ma basenu. Jest też bardzo, bardzo daleko do plaży. Cena jest połowę tańsza niż tutaj w okolicach turystycznych, więc to jest taką dla nas zachętą, ale te wszystkie inne rzeczy są jednak myślę, że zbyt duże do przeskoczenia. Cały czas myślimy o tym - wyjaśniała.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.