Produkty light i zero procent tłuszczu. Dietetyczne pułapki
Na sklepowych półkach pojawia się coraz więcej produktów opisanych hasłami „light”, „zero procent” czy „slim”, które przyciągają klientów ograniczoną ilością soli, tłuszczów i cukru. Możemy je spotkać wśród nabiału, pieczywa oraz napojów. To, co wiemy o nich na pewno to fakt, że są droższe. Ale czy rzeczywiście są lepsze dla zdrowia i sylwetki?
22.07.2015 | aktual.: 23.07.2015 15:58
Na sklepowych półkach pojawia się coraz więcej produktów opisanych hasłami „light”, „zero procent” czy „slim”, które przyciągają klientów ograniczoną ilością soli, tłuszczów i cukru. Możemy je spotkać wśród nabiału, pieczywa oraz napojów. To, co wiemy o nich na pewno to fakt, że są droższe. Ale czy rzeczywiście są lepsze dla zdrowia i sylwetki?
Według przepisów pojęcie „light” może być wykorzystane do określenia produktu, którego kaloryczność została zredukowana o co najmniej 30 procent. By osiągnąć taki efekt producenci sztucznie zmieniają skład produktu co sprawia, że często opiera się on tylko na dwóch z trzech składników odżywczych.
Dla przykładu, po wyciągnięciu tłuszczu produkt będzie zbilansowany tylko pod względem zawartości białka i węglowodanów.
Dodatkowo żywność wzbogacana jest sztucznymi i chemicznymi substancjami, takimi jak wypełniacze i zagęszczacze, które znajdujemy na etykietach pod postacią tajemniczych „E”. Wiele produktów opisanych jako dietetyczne w rzeczywistości wcale nimi nie jest, ponieważ ich energetyczność niewiele różni się od ich nieodtłuszczonych odpowiedników.
– Producenci wykorzystują luki w prawie i zaufanie konsumentów, których wabią określeniami sugerującymi, że produkt jest zdrowszy i niskokaloryczny, tymczasem gdy spojrzymy na etykietę okaże się, że nie jest to prawdą – mówi Monika Białasik, dietetyk Body Chief. – Dlatego nie należy bezkrytycznie ufać nazwom sugerującym prozdrowotne zalety produktów, a zamiast tego uważnie czytać ich skład, by mieć świadomość, co tak naprawdę kupujemy.
Nie zawsze też produkty typu „light” są zdrowsze od tradycyjnych. By zmniejszyć liczbę kalorii najczęściej ze składu wyklucza się sól, tłuszcze i cukier, których organizm także potrzebuje do właściwego funkcjonowania, choć w ograniczonych ilościach.
By zachować dobry smak produktu wykorzystuje się także sztucznie wytwarzane konserwanty, emulgatory czy barwniki. Z kolei nadmiar chemicznych dodatków, takich jak m.in. syntetyczne słodziki może wywołać biegunki, pobudzać apetyt i zaburzyć funkcjonowanie metabolizmu, a w efekcie utrudnić proces odchudzania.
Co więcej, całkowita rezygnacja z takich składników odżywczych jak np. tłuszcze jest niekorzystna dla organizmu, gdyż stanowią one budulec komórek i są potrzebne do resyntezy witamin A, D, E i K rozpuszczalnych tylko w środowisku tłuszczowym.
– W zbilansowanej diecie potrzebne są różne składniki odżywcze, a jej sekret tkwi we właściwych proporcjach. Często osoby samodzielnie układające dietę, które nie mają w tym zakresie odpowiedniej wiedzy, robią to nieumiejętnie przez wykluczenie z jadłospisu niektórych składników, co skutkuje ich niedoborem i odbija się na ogólnej kondycji organizmu – dodaje dietetyk Body Chief. – Podobnie jest w przypadku osób, które w dużym stopniu opierają swój jadłospis na produktach typu „light”. Z jednej strony ograniczają one tłuszcze, ale tym samym mogą nieświadomie zwiększać ilość spożywanych węglowodanów, a każda dieta z nadmiarem tego składnika będzie sprzyjała odkładaniu się tkanki tłuszczowej.
Inną kwestią jest to, że według badań osoby wybierające produkty light dostarczają do organizmu nawet o 30-40 procent kalorii więcej niż spożywając ich standardowe odpowiedniki. Wynika to głównie z faktu, że wychodzą oni z założenia, że skoro jedzą produkty niskokaloryczne, mogą zjeść ich więcej. W ten sposób koło się zamyka, a takie praktyki nie są korzystne ani dla zdrowia, ani dla sylwetki.
Osoby, które chcą odżywiać się zdrowo i zadbać przy tym o sylwetkę, powinny do codziennego jadłospisu włączyć produkty naturalne i nieprzetworzone, takie jak świeże owoce i warzywa, pełnoziarniste pieczywo, a także kasze, natomiast unikać wyrobów modyfikowanych i ulepszanych chemicznie.
– Opatrzenie żywności hasłami „lekki” czy „odtłuszczony” przez wielu producentów wykorzystywane jest tylko jako wabik na konsumentów. Próbują oni nie tylko sprzedać konkretny produkt, np. serek, ale odwołują się do potrzeb i celów klienta, tego jacy chcą oni być i jak pragną wyglądać. Często są to tylko chwyty reklamowe – zauważa Monika Białasik. – Dlatego warto być świadomym konsumentem i nie podchodzić bezkrytycznie do przekazów reklamowych. Najlepszym sposobem, by sprawdzić, co się kupuje jest przeczytanie składu. Produkty „light”, które stanowią np. odtłuszczoną wersje produktów pełnotłustych niekoniecznie muszą być złym produktem. Dotyczy to w szczególności np. serów pełnotłustych lub kanapkowych i ich wersji „light” o obniżonej zawartości tłuszczu, ale nie do drastycznej wartości "zero procent". Wtedy tego typu produkty włączane do codziennej diety będą wspomagać dietę niskotłuszczową i codzienną profilaktykę diety niskocholesterolowej opartej przede wszystkim na ograniczeniu tłuszczów pochodzenia
zwierzęcego.
(gabi)/WP Kobieta