Blisko ludziRandki w czasie pandemii. To trudny czas na miłość

Randki w czasie pandemii. To trudny czas na miłość

Zamknięte kawiarnie, puby czy siłownie odbierają im możliwość poznania swojej drugiej połówki w "realu". Pozostają im tylko portale randkowe. A tu, nawet jeśli uda się kogoś poznać, pojawia się problem. Z kontaktem twarzą w twarz. Bo gdzie się spotkać, skoro trwa lockdown? O samotności w pandemii rozmawiamy z psychoterapeutką Joanną Godecką.

Mężczyźni gorzej znoszą samotność w pandemii
Mężczyźni gorzej znoszą samotność w pandemii
Źródło zdjęć: © 123RF
Agnieszka Mazur-Puchała

22.01.2021 13:25

Agnieszka Mazur-Puchała, WP Kobieta: Czy osoby samotne w czasie pandemii bardziej niż do tej pory tęsknią za miłością?

Joanna Godecka, psychoterapeutka: Zdecydowanie tak. Mam pacjentów, którzy rozpoczęli terapię w zupełnie innych sprawach, natomiast w trakcie pandemii i naszej wspólnej pracy odkryli, że to jest obszar, który zaczął ich mocno niepokoić. Do tej pory życie było inaczej umeblowane. Nie mieli z własną samotnością tak częstego kontaktu. Zajmowali się pracą, podróżami, relacjami z ludźmi. A teraz te osoby zauważyły, że brakuje im kogoś takiego, z kim ten trudny czas łatwiej by było przeżyć.

Ci pacjenci próbują w jakiś sposób szukać teraz miłości?

Starają się. Jedna z osób zaczęła na przykład korzystać z tak zwanych szybkich randek online. To jest taka absolutna namiastka. Szczególnie że ten speed dating przynosi pewne rozczarowania. Mamy pięć minut na wirtualną rozmowę – szybką, powierzchowną. Potem decydujemy, czy chcemy kontynuować znajomość. Jeśli tak, dostajemy do siebie namiary i możemy dalej rozmawiać. Jeśli nie, zostajemy odrzuceni. Widzę, że moja pacjentka jest tą formą rozczarowana.

Po pięciu minutach rozmowy online ktoś nas może odrzucić. To może być tak samo dotkliwe jak "kosz" w prawdziwym życiu?

Tak, tu też pojawia się uczucie odrzucenia. Ale tutaj trzeba powiedzieć, że my źle definiujemy takie sytuacje. Jeśli ja uważam, że ktoś mnie odrzucił, to jest to pejoratywne pojęcie. Z tym łączy się myślenie, że komuś się nie spodobałam, nie zrobiłam dobrego wrażenia, nie byłam taka, jaka powinnam być. Takie "odrzucenie" jest tylko i wyłącznie związane z tym, że druga osoba dokonuje wyboru. A ten niekoniecznie musi nieść ze sobą informację, że ja jej się nie podobam albo że byłam nie dość interesująca. To po prostu komunikat: "ten ktoś nie mnie szuka".

To nie jest tak, że startujemy w konkursie na wzrost i przegrywamy, bo jesteśmy za niscy. W przypadku randek chodzi tylko o to, że ta druga osoba szuka kogoś konkretnego, jakiegoś pożądanego wzoru. I to "odrzucenie" nie ma wiele wspólnego z nami samymi. To nie znaczy, że z nami jest coś nie w porządku.

Zresztą, my sami też "odrzucamy". Ja mogę poznać faceta, który jest przystojny, mądry, bardzo mi się podoba, ale nie ma chemii. Ja nie jego szukam. Szukam innej osoby i jeśli nawet nie podejmę z nim konwersacji, to nie oznacza, że będę o nim myślała "O kurde, jaki beznadziejny człowiek". Nawet wręcz przeciwnie. Mogę pomyśleć: "No taki fajny, taki sympatyczny, ale tego nie czuję. Szkoda".

Obecnie single nie mają za bardzo szans, żeby przenieść znajomość do realnego świata. Relacje rozgrywające się tylko online mają w ogóle szanse na powodzenie?

Jeśli randkujemy w realu, to nie zawsze prowadzi do stałej relacji. Tutaj jest tak samo. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że się spotkamy i nie będzie tego czegoś. Osobisty kontakt wiąże się z atawistycznym odbiorem – dochodzi zapach, ruch. Wszystko to może działać na plus lub na minus. Zdarza się, że ludzie spotykają się na żywo po jakimś czasie rozmów online i okazuje się, że coś nie do końca gra. Ale może być i w drugą stronę. Najważniejsze jest, żebyśmy w czasie kontaktu wirtualnego poruszali takie tematy, które pozwolą nam zbadać, czy mamy podobny system wartości, zbliżoną perspektywę życia. To później będzie istotne. I druga rzecz – nawet jeśli okaże się, że spotkanie wypadnie blado, to zawsze może być z tego jakaś fajna znajomość, przyjaźń. Nic straconego.

Wśród pacjentów narzekających na samotność w pandemii przeważają kobiety czy mężczyźni?

Co ciekawe, teraz gorzej znoszą ją mężczyźni. Kobiety mają więcej kontaktów telefonicznych. Stwierdzają "a, zadzwonię sobie do kogoś, pogadam". Potrafią rozmawiać w nieskończoność, wcale im się to nie nudzi. Nie znam za to wielu panów, którzy wiszą na telefonie. Używają go zwykle po to, by się z kimś umówić. A skoro nie bardzo jest gdzie wyjść, to te kontakty się urywają.

Brak relacji z ludźmi i samotność w pandemii wiąże się z uczuciem pustki. Nie sądzę, z mojego doświadczenia gabinetowego, żeby facet był skłonny zadzwonić do kolegi i powiedzieć: "Wiesz co, stary, smutno mi. Samotny jestem". Udzielanie sobie wsparcia w takich czasach to domena kobiet.

Jak w takim razie panowie mogą sobie radzić z tym uczuciem pustki?

Na przykład przez pojawianie się na portalach randkowych. Ale raczej nie takie jak Tinder, gdzie konwersacje ograniczają się często do hasła "u mnie czy u ciebie?". To taki typ relacji, gdzie można odnieść wrażenie, że drugiej stronie jest wszystko jedno, z kim się umówi.

Takie jednorazowe przygody nie pomagają na uczucie pustki?

To raczej taki plaster na ranę. Wszystko zależy od tego, czego oczekujemy. Jeśli chodzi tylko o to, by spotkać się z kobietą i spędzić z nią miło czas, to tę potrzebę uda się zaspokoić. Ale gdy zakładamy, że poznamy w ten sposób partnerkę, szanse są małe. Oczywiście są związki, które zaczęły się od łóżka, ale nie jest to częste zjawisko. Miłość ma swoją dynamikę, konkretne etapy. Przyciąganie seksualne pozwala na lepsze poznawanie się. To tak jak z ptakami i okresem godowym. Mają kolorowe pióra, odprawiają tańce, żeby zdobyć partnera. Człowiek w czasie "tańca godowego" też tworzy pewną więź. Jeśli seks pojawi się na początku, zainteresowanie drugą osobą maleje.

Co w sytuacji, gdy mężczyzna chce poważnej relacji, szuka, ale nie udaje mu się nawiązać znajomości?

Mężczyźni często narzekają, że kobiety nie odpisują na ich wiadomości. Że odzywają się dwie na sto. Ale zwróćmy uwagę, że panowie często piszą po prostu "kawa?" albo "hej". To nie jest forma zachęcająca do kontaktu. W ten sposób podstawiamy sobie nogę już na starcie. Przeformułowanie tych pierwszych wiadomości może całkowicie odwrócić kartę.

Te niepowodzenia mogą się też wiązać z czymś innym. Z tym że mamy w sobie za dużo lęku, że mówimy sobie, że i tak nikogo nie znajdziemy, że kobiety lecą tylko na pieniądze, a mężczyźni na biusty i nogi. Kiedy uważamy, że związek to dobra rzecz i że da się znaleźć kogoś fajnego, mamy pozytywne oczekiwania. Wtedy wysyłamy sygnał, na który ktoś odpowiada. A jeśli mamy przekonanie, że to jest bez sensu i się nie uda, wysyłamy niekonkretne sygnały. Szanse maleją.

Porozmawiajmy o "fiksacji" na związek. To chyba bardziej domena kobiet. Stwierdzają, że chcą być w związku i to się dla nich staje tematem numer jeden. Skupiają się tylko na nim. Jak sobie z tym poradzić?

Faktycznie, kobiety mają z tym większy problem. Z tym że kobiety nie do końca "fiksują się" na mężczyznę, a raczej bardziej na sam związek. One nie szukają faceta, tylko relacji. Wtedy są gotowe na ustępstwa, które potem się mszczą. Kobiety "zafiksowane" mogą iść na zbyt daleko idący kompromis. To nie sprzyja dobrym wyborom.

Jak można temu zaradzić?

Trzeba sobie uświadomić, czego spodziewamy się doświadczyć dzięki byciu w relacji. Związek to etykietka, a my wyobrażamy sobie wtedy poczucie bezpieczeństwa, wsparcie, poczucie atrakcyjności. Zastanówmy się, co w tym jest dla nas ważnego i co możemy zrobić, żeby to mieć już dzisiaj.

A jeśli tym, co sobie wyobrażamy jest koniec tej przytłaczającej samotności?

Poczucie samotności świadczy o tym, że nie zadbaliśmy o to, by w naszym życiu było dostatecznie dużo relacji z ludźmi, które tę samotność wypełniają. Jeśli mamy dobre stosunki z rodziną i przyjaciółmi, to na pewno te myśli o potrzebie posiadania partnera się pojawią. Ale nie będzie poczucia dojmującej samotności, życie nie będzie puste.

Ważne jest też, jaką mamy relacje ze sobą. Są osoby, którym jest trudno we własnym towarzystwie przetrwać weekend. Pracowałam z pacjentami, którzy bali się rozstania z ówczesnym partnerem. Twierdzili, że nie umieją być sami. Jeśli czuje się strach przed byciem z samym sobą, to oznacza, że nie znamy własnych potrzeb, nie czujemy emocji. Gdy o to zadbamy, będziemy wiedzieć, czy chcemy teraz czytać książkę czy iść na spacer. Wtedy to nie jest takie wyzwanie, żeby być samemu.

I wtedy szukanie partnera nie wynika z lęku?

Nie, wtedy to już jest wybór. Kiedy pieczemy ciasto, to robimy to dlatego, że mamy na nie ochotę. A nie przez to, że umieramy z głodu. A poczucie pustki i samotności to jest właśnie umieranie z głodu. W takich okolicznościach łatwo jest wybrać niewłaściwą osobę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (192)