Zmiana pracy w czasie pandemii. "Wciąż czuję się jak świeżak"
Joanna przeszła do nowej firmy we wrześniu, jednak wciąż się nie zaaklimatyzowała, nie nawiązała znajomości z kolegami z pracy. Marzena z kolei po zaledwie dwóch miesiącach wróciła do poprzedniego pracodawcy. W czasie pandemii trwają zawodowe roszady. Nie zawsze dobrze się kończą.
Podjęcie decyzji o zmianie pracy chyba nigdy nie jest łatwe. Trwająca w naszym kraju od niespełna roku pandemia jeszcze bardziej utrudnia sprawę. Polacy początkowo bali się przechodzić z jednej firmy do drugiej. Sytuacja na rynku pracy była niepewna, w wielu branżach masowo zwalniano pracowników.
Z czasem przyzwyczailiśmy się, że koronawirus jest nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości, więc z nieco większą odwagą podchodzimy do kwestii zmiany pracy. Jednak czy pandemia to odpowiedni czas na taką decyzję? Nasze rozmówczynie przedstawiły różne punkty widzenia.
Wciąż czuję się jak "świeżak"
– Z myślą o zmianie pracy nosiłam się już od lutego zeszłego roku, ale w marcu wybuchła pandemia, więc to pokrzyżowało moje plany – mówi w rozmowie z WP Kobieta Joanna Koszyńska, która pracowała jako asystent menadżera.
Z dnia na dzień jej całe biuro przeniosło się na pracę zdalną. – Musiałam odłożyć moje plany na później, bo sytuacja zaczęła być niepewna. Bałam się, że jeśli się zwolnię, to nieprędko znajdę nową pracę. W marcu i kwietniu w wielu firmach były masowe zwolnienia, więc skoro redukowali liczbę pracowników, to nie było szans, żeby mieli zatrudniać nowych. Jestem przekonana, że to nie był dobry moment na odejście z dotychczasowej firmy. Musiałam się jeszcze przemęczyć – wskazuje Joanna.
Kobieta zauważa, że po kilku miesiącach pandemii sytuacja na rynku pracy zaczęła się stabilizować. Wówczas powróciła do szukania nowego stanowiska. – Zaaplikowałam do kilku firm, w każdej z nich miałam rozmowę rekrutacyjną online, bo pracodawcy nie chcieli się spotykać na żywo ze względu na wirusa. Pamiętam, że bardzo się stresowałam, że coś pójdzie nie tak, że internet się nagle rozłączy albo ktoś zapuka do drzwi i przez to źle wypadnę. Zdecydowanie wolałabym mieć takie rozmowy twarzą w twarz, w budynku firmy, żeby od razu się rozejrzeć, zobaczyć jak to wszystko tam wygląda – mówi nam Koszyńska, która od września ubiegłego roku pracuje w nowym miejscu.
Joanna wyznała, co jest jej zdaniem najtrudniejsze w zmianie pracy podczas szalejącej pandemii. – Trudno się zaaklimatyzować. Dołączyłam do zespołu, w którym ludzie znają się od lat. Mnie znają od września i jeszcze nigdy nie widzieliśmy się na żywo. Co prawda codziennie wszyscy łączymy się na kamerkach na Zoomie, ale to nie zastąpi kontaktu bezpośredniego. Nawet po kilku miesiącach wciąż czuję się jak tak zwany "świeżak". Moi koledzy i koleżanki mają swoje tematy, żartują z czegoś, a ja nie wiem o co chodzi. Przed koronawirusem, kiedy zmieniałam pracę, zawsze szef czy menadżer organizował integrację dla pracowników, żeby nowa osoba mogła naturalnie się wdrożyć. Teraz z powodu obostrzeń i zamkniętych lokali gastronomicznych nie ma jak się spotkać w większym gronie – opowiada Koszyńska.
Mimo wszystko kobieta nie żałuje, że zmieniła pracę. – Początki zawsze są trudne, dlatego staram się myśleć pozytywnie. W poprzednim miejscu nie czułam się dobrze, więc prędzej czy później i tak musiałabym się gdzieś przenieść – dodaje Joanna.
Szef obiecał, ale słowa nie dotrzymał
Nowa praca miała być wybawieniem dla Marzeny z Radomska. 30-latka samodzielnie wychowuje 3-letnią córkę, więc gdy nadarzyła się okazja, by mieć elastyczne godziny pracy i do tego wykonywać obowiązki zdalnie, od razu zdecydowała się na przejście do innej firmy.
– Zajmowałam stanowisko koordynatora projektów w radomskim przedsiębiorstwie produkującym bannery i wielkoformatowe reklamy. Gdy wpadało duże zlecenie, często trzeba było zostawać po godzinach w biurze, żeby wszystko dopiąć i zdążyć z realizacją zamówienia. Nie mogłam dłużej pracować w takim systemie, bo mam małą córkę i ciągle musiałam prosić rodziców o pomoc w opiece nad nią – opowiada nam Marzena.
Z tego powodu kobieta szukała nowej pracy. W połowie lipca trafiła na ciekawą ofertę. Rekrutacja przebiegła pomyślnie i z rozpoczęciem nowego miesiąca zmieniła firmę. Niestety, szybko się przekonała, że to, co szef mówił jej na rozmowie wstępnej, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
– Rekrutowano mnie online, a później jeszcze dogadywaliśmy szczegóły przez telefon. Miałam być pośrednikiem między klientami a firmą i jeszcze spróbować rozruszać profile w mediach społecznościowych. Obiecywano mi elastyczne godziny pracy, a jeśli wyrobiłabym się szybciej, to bez problemu miałam móc się odmeldować – mówi 30-latka.
– Do dziś się zastanawiam, czy gdybym spotkała się z tym człowiekiem na żywo, zobaczyła, jak wygląda ta firma i jacy ludzie tam pracują, to czy nie zapaliłaby mi się czerwona lampka, że coś może być nie tak – dodaje Marzena.
Szef codziennie zasypywał ją mailami z nowymi zadaniami do zrobienia. Na uporanie się ze wszystkim nie starczyłoby nawet ośmiu godzin. – Musiałam nie tylko zajmować się klientami i profilami w internecie. Do tego doszły obowiązki z zakresu PR-u marki. Nie dawałam rady, pracowałam jeszcze więcej niż w poprzedniej firmie. Zwolniłam się po dwóch miesiącach i wróciłam z podkulonym ogonem na stare stanowisko – wspomina 30-latka.
Polubiliśmy pracę zdalną
Paulina Baranowska, właścicielka New Moon Talent, która zajmuje się pozyskiwaniem i rekrutowaniem pracowników na zlecenie klientów, w rozmowie z WP Kobieta mówi, że w czasie pandemii ludzie mają większe obawy przed podjęciem nowej pracy.
– Patrząc globalnie na rynek, to wśród kandydatów od mniej więcej roku jest większa tendencja lękowa. Skoro wszystko wokół nas się zmieniło, a sytuacja w czasie koronawirusa jest niestabilna i niepewna, to przynajmniej chcą mieć stałą pracę. Szczególnie na początku pandemii ludzie byli bardzo zachowawczy, bali się zmian. Jednak podczas drugiej fali emocje nieco opadły. Zrozumieliśmy, że nie da się zatrzymać życia i kariery na czas wirusa, bo nie wiemy, kiedy będzie koniec. Jeśli więc pojawiają się na ich horyzoncie nowe, intratne oferty, to teraz ludzie są bardziej skorzy z nich korzystać niż jeszcze pół roku temu – wyjaśnia Paulina Baranowska.
Właścicielka firmy zauważa, że ludziom bardzo spodobała się praca zdalna. Przed pandemią nie wyobrażali sobie wykonywania obowiązków poza biurem. Dziś już nie tęsknią za "stacjonarną" pracą.
– Miałam wielu kandydatów, którzy mówili, że teraz chcą pracować tylko w firmach, które oferują pracę zdalną, bo chcą wyprowadzić się z Polski i zamieszkać w domku we Włoszech lub we Francji. Jedna osoba wycofała się z procesu rekrutacji, bo musiałaby raz na jakiś czas pojawiać się w biurze. Polubiliśmy pracę z domu. Można przenieść się do swojego ulubionego kraju, który jest w tej samej strefie czasowej, co nasza firma i tak samo efektywnie wykonywać obowiązki, jak gdybyśmy byli na miejscu – podkreśla Paulina Baranowska z New Moon Talent.
Czy zmiana pracy w czasie pandemii jest dobrym pomysłem? Ekspertka mówi, że wszystko zależy od tego, jaka branża nas interesuje.
– Pandemia okazała się bardzo dobrym czasem dla całego sektora branży online i e-commerce. Teraz to tego rodzaju firmy są potentatami rynkowymi w kwestii szukania i rekrutowania pracowników. Gdy zamknięto nas w domach, znaczna część sprzedaży przeszła do internetu - tam robimy zakupy spożywcze, kupujemy ubrania, kosmetyki i innego rodzaju towary. Następnie ktoś musi je nam dostarczyć, więc firmy kurierskie również skorzystały w czasie koronawirusa. Osoby szukające pracy powinny się zainteresować tymi branżami, bo to właśnie w nich tkwi potencjał i możliwość rozwoju zawodowej kariery – dodaje Baranowska.