Trwa ładowanie...
d3zbwjf
Ratowniczka medyczna o pracy w pandemii. "Mam wrażenie, że nie byliśmy przygotowani"

Ratowniczka medyczna o pracy w pandemii. "Mam wrażenie, że nie byliśmy przygotowani"

Olga Łakomska, ratowniczka medyczna z kilkuletnim stażem, która pomogła wielu potrzebującym i chorym Polakom, przyznaje, że praca w dobie pandemii jest bardzo trudna. - Braki kadrowe są ogromne i to jest koszmar dla każdego ratownika, medyka, lekarza. Zdrowie i życie mamy tylko jedno. Środków medycznych mamy niewiele. To jest bardzo trudny okres. Dyżury ratownicze potrafią trwać po 36-40 godzin - opowiada Olga Łamowska w programie "Newsroom". W drugiej części rozmowy przyznaje, że ratownicy nie zawsze są miło przyjmowani przez ludzi, którzy potrzebują pomocy. - Niektórzy nadal mają lekceważące podejście, a tak naprawdę każdy pacjent to jest potencjalna osoba, która może nas zarazić - podkreśla.

A jak wyglądała praca przez ten osRozwiń

Transkrypcja:

A jak wyglądała praca przez ten ostatni rok w dobie pandemii? Jest to bardzo ciężki okres. Mam wrażenie, że chyba nie byliśmy przygotowani nie tylko my medycy na to wszystko. Ciężki jest do tej pory, ponieważ ta pandemia jest i będzie, myślimy jeszcze przez dłuższy okres. Braki kadrowe są ogromne i to jest koszmar dla każdego ratownika, dla każdego medyka, dla każdego lekarza. Bo tutaj nie mówimy tylko o ratownictwie, o ratownikach. jest coraz mniej, a niestety zdrowie i życie mamy tylko jedno. Wytrzymałości i siły i środki mamy też niewiele. Więc tak naprawdę jest to bardzo ciężki okres. Dyżury ratownicze potrafią być po 36, po 40 godzin tygodniowo, nawet po 80. Więc to jest naprawdę wielki ukłon i szacun dla całej służby zdrowia, szczególnie dla ratowników i dla lekarzy. Ale niestety brakuje nas. Jest to duże obciążenie i psychiczne i zdrowotne. No właśnie, a co mówią pani koledzy teraz po roku od pandemii? Bo na samym początku wielu ratowników podkreślało, że zależy im na tym, żeby ludzie właśnie dostosowywali się do obostrzeń, nosili maseczki, dezynfekowali ręce i tak dalej. Że to było dla nich ważne. Jak jest teraz? Czy chodzi właśnie bardziej o to, że brakuje rąk do pracy i na to najbardziej narzekają? Na chwilę obecną ja mam trochę przerwę około pół roku pracy w związku też ze swoją chorobą, ale jak rozmawiam z ratownikami, nie za wiele się zmieniło. Widzimy w telewizji, na portalach społecznościowych jak ludzie się zachowują. My jako ratownicy medyczni jeździmy do różnych miejsc, w różne miejsca, do różnych ludzi. Czasami też nie jesteśmy miło przyjęci przez ludzi, którzy potrzebują pomocy. Ludzie mają taką trochę frywolność i swawolność w całej tej pademii. A tak naprawdę to my tutaj narażamy się, będąc na tych dyżurach długogodzinnych na stały, stały kontakt. Człowiek, który gdzieś wychodzi sobie bez maseczki, chodzi na zakupy, na spacery. On jest przez chwilę tylko w tym jakby miejscu, gdzie jest narażenie. Potem wraca do domu, do swoich bliskich, do swoich bakterii, do swojego środowiska i jest chroniony. My tutaj siedzimy w szpitalach, w karetkach wiele, wiele godzin i tak naprawdę każdy potencjalny pacjent, każdy pacjent to jest potencjalna osoba, która może nas zarazić. Obojętnie czy jedziemy do starszej osoby, czy do dzieci, czy do młodzieży - każdy teraz jest potencjalną osobą, która zaraża. Tak, to prawda.
d3zbwjf
d3zbwjf