A jak wyglądała praca przez ten ostatni rok w dobie pandemii?
Jest to bardzo ciężki okres. Mam wrażenie, że chyba nie byliśmy przygotowani nie tylko my medycy na
to wszystko. Ciężki jest do tej pory, ponieważ ta pandemia jest i będzie, myślimy jeszcze przez dłuższy okres. Braki kadrowe
są ogromne i to jest koszmar dla każdego ratownika, dla każdego medyka, dla każdego lekarza. Bo tutaj nie mówimy tylko o ratownictwie,
o ratownikach. jest coraz mniej, a
niestety zdrowie i życie mamy tylko jedno. Wytrzymałości i siły i środki
mamy też niewiele. Więc
tak naprawdę jest to bardzo ciężki okres. Dyżury ratownicze potrafią być po 36, po 40
godzin tygodniowo, nawet po 80. Więc to jest naprawdę wielki
ukłon i szacun dla całej służby zdrowia, szczególnie dla ratowników i dla lekarzy. Ale
niestety brakuje nas. Jest to duże
obciążenie i psychiczne i zdrowotne.
No właśnie, a co mówią pani koledzy teraz po roku od pandemii?
Bo na samym początku wielu ratowników podkreślało, że zależy im
na tym, żeby ludzie właśnie dostosowywali się do obostrzeń, nosili maseczki, dezynfekowali ręce i tak dalej.
Że to było dla nich ważne. Jak jest teraz?
Czy chodzi właśnie bardziej o to, że brakuje rąk do pracy i na to najbardziej narzekają?
Na chwilę obecną ja mam trochę przerwę około pół roku pracy w związku też ze swoją chorobą, ale jak rozmawiam
z ratownikami, nie za wiele się zmieniło. Widzimy w telewizji, na portalach społecznościowych jak ludzie
się zachowują. My jako ratownicy medyczni jeździmy do różnych miejsc, w różne miejsca, do różnych
ludzi. Czasami też nie jesteśmy miło
przyjęci
przez ludzi, którzy potrzebują pomocy. Ludzie
mają taką trochę frywolność i swawolność w całej tej pademii. A tak naprawdę to my tutaj narażamy się,
będąc na tych dyżurach długogodzinnych na stały, stały kontakt. Człowiek, który gdzieś wychodzi sobie bez maseczki, chodzi na zakupy, na
spacery. On jest przez chwilę tylko w tym jakby miejscu,
gdzie jest narażenie. Potem wraca do domu, do swoich bliskich, do swoich bakterii, do swojego środowiska i
jest chroniony. My tutaj siedzimy w szpitalach, w karetkach wiele, wiele godzin i tak naprawdę każdy potencjalny pacjent,
każdy pacjent to jest potencjalna osoba, która może nas zarazić. Obojętnie czy jedziemy do starszej osoby, czy do dzieci, czy do
młodzieży - każdy teraz jest potencjalną osobą,
która zaraża.
Tak, to prawda.