Rodzicielski plan wychowawczy budzi niepokój rodziców. "Umowy po rozwodzie są słowami na wiatr"

Rodzicielski plan wychowawczy to dokument, który rozwodnicy składają w sądzie przy ustalaniu opieki nad dziećmi. Przez niedawną zmianę w przepisach sądy traktują go teraz inaczej niż wcześniej. Jednak nie przestaje przysparzać kłopotów rozwodzącym się rodzicom.

Rodzicielski plan wychowawczy budzi niepokój rodziców. "Umowy po rozwodzie są słowami na wiatr"
Źródło zdjęć: © 123RF
Przemysław Bociąga

08.03.2019 | aktual.: 10.03.2019 17:54

Paulina rozstała się z mężem trzy lata temu. Przed rozwodem bardzo o walczył o ich córkę, w końcu podpisali w sądzie plan opiekuńczy. Zagwarantował on dwa konkretne weekendy w miesiącu i jeden dzień tygodniowo, w którym ojciec widuje dziesięciolatkę. – Plan działał przez jakieś pół roku – mówi dziś Paulina. Od tamtego czasu, jak mówi, jej córka widziała się z ojcem kilka razy. – Najpierw przysyłał SMS-a, że nie przyjedzie, potem przestał odpowiadać na jej pytania – opowiada.

W rodzinie temat ostatnio odżył, bo dziewczynka po kilku latach wieczorowej szkoły muzycznej zaczęła mieć pierwsze sukcesy. Jej mama chce przenieść córkę do ogólnokształcącej szkoły muzycznej, co wiąże się z przeprowadzką o 40 kilometrów. Paulina wniosła do sądu o zmianę kontaktów i pozwolenie na zmianę szkoły. – I znowu zaczęła się wojna, że utrudniam ojcu kontakty z dzieckiem. Dziś ma do niej 12 kilometrów, a i tak się nie pojawia – mówi, dodając, że o zgodę sądu się nie martwi.

U podstaw tych – trudnych, jak to bywa po rozwodzie – relacji leży rodzicielski plan wychowawczy. Dokument, o którym nie mówi się w Polsce tak często, jak się powinno. A powinno się mówić zawsze wtedy, kiedy mowa o rozwodzie małżeństwa, które doczekało się dzieci. Dokument ten określać bowiem powinien podstawowe ustalenia rodziców dotyczące przyszłości ich dzieci.

Nieobowiązkowy, ale potrzebny

Pełna nazwa dokumentu to porozumienie małżonków o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontaktów z dzieckiem po rozwodzie. – Do czasu nowelizacji Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego z 2015 r. sąd uwzględniał plan wychowawczy, jeżeli był on zgodne z dobrem dziecka – tłumaczy Joanna Teległów-Jaszcz z kancelarii prawnej TaKancelaria. – Co istotne, sąd mógł pozostawić władzę rodzicielską obojgu rodzicom, ale tylko na ich zgodny wniosek, jeżeli przedstawili to porozumienie i jeśli zasadne było oczekiwanie, że będą współdziałać w sprawach dziecka.

Te przepisy zmieniły się w omówionej wyżej nowelizacji. – Zasadniczą zmianą w stosunku do stanu prawnego sprzed 2015 r. jest to, że brak porozumienia rodziców nie pozbawia sądu możliwości pozostawienia władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom, jeśli jest to oczywiście zgodne z dobrem dziecka – tłumaczy prawniczka. A zatem plan wychowawczy "przestał być obowiązkowy", jeśli rodzice chcą sprawować wspólną opiekę nad dziećmi.

Problem polega na tym, że plan taki określony jest dość ogólnie. – Z literalnego brzmienia art. 58 Kodeksu wynika, że porozumienie może dotyczyć dwóch zagadnień: wykonywania władzy rodzicielskiej oraz utrzymywania kontaktów z dzieckiem – mówi ekspertka. A wykonywanie władzy rodzicielskiej to bardzo szerokie określenie.

Dlatego też sami rozwodnicy nie wiedzą, jak przygotować taki plan. I czy w ogóle warto to robić. "Generalnie taki plan to pic na wodę, bo przecież sytuacja się zmienia, dzieci rosną i co – co rok trzeba by iść do sądu uaktualniać?" – pyta internautka na forum. Inna dodaje: "Przeszukałam 'pół internetu' i nie udało mi się znaleźć żadnego przykładu 'oświadczenia o pełnym porozumieniu rodziców dziecka w sprawach dotyczących wychowania'".

Dokument widmo

Jak zauważa Agnieszka Wojewoda, mediatorka z Centrum Rozwodowego Kobieta i Rozwód, dokładnie określonej struktury takiego dokumentu nie ma. – Rodzicielski plan wychowawczy mówi o opiece, o tym, kto ma władzę rodzicielską, z kim dzieci przebywają na stałe i dokładnie określa, kiedy drugi rodzic spotyka się z dziećmi czy w jaki sposób rodzice informują się nawzajem o tym, że te kontakty mogą być niewykonywane - wyjaśnia. Jak podkreśla, taki plan przewiduje zdarzenia losowe, w których może być niewykonalny, na przykład kiedy jedno z rodziców choruje czy ma wypadek.

– Poza tym jest tam zapisane, w jaki sposób każde z rodziców może decydować o dziecku. Z reguły oczywiście jest to wspólne decydowanie i wspólny dostęp do wszystkich informacji dotyczących dzieci, jeśli chodzi o opiekę medyczną, edukację, takie wszystkie codzienne rzeczy – wyjaśnia Wojewoda. – Czasami jednak chodzi o konkretne rzeczy. Takim przykładem mogą być diety, zwłaszcza te w przypadku choroby, ale każda rodzina jest inna i może mieć konkretne potrzeby.

Pytanie wielu rozwodników brzmi jednak: czy to naprawdę konieczne? Wątek rodzicielskiego planu wychowawczego na forum "Rozwód... i co dalej?" portalu gazeta.pl ma wiele podobnych wpisów.

"Jeśli czujecie się na tyle odpowiedzialni, że tak jak inne sprawy, także to uda wam się spokojnie ustalić i nie trzeba będzie sobie w przyszłości dziecka 'wydawać' na żądanie, albo 'wyrywać', to nie ma potrzeby czegokolwiek pisać. Wystarczy przed sądem zgodnie powiedzieć, by kontakty i ich zakres sąd pozostawił do ustalenia wam rodzicom w drodze porozumienia" – pisze errormix.

Mediatorka odpowiada: – Umowy zawsze są tworzone na czasy, kiedy nie będziemy zgodni. Może się zdarzyć, że rodzice aktualnie są w pełnym porozumieniu, tatuś płaci alimenty i bierze dzieci trzy razy w tygodniu, na weekendy, a mamusia zajmuje się nim na co dzień. Ale nagle któreś z rodziców zmienia swoje nastawienie. Powody takiej zmiany nie muszą być zamierzone. Kiedy nie ma planu wychowawczego, nie ma się do czego odnieść.

Podkreśla to także historia errormixa: "Ja i moja ex zgodnie zadeklarowaliśmy, że kwestię kontaktów pozostawiamy sobie. Pani sędzia kazała to zapisać w protokole. Dzisiaj zwyczajnie tego żałuję. No, ale nie tylko u mnie tak jest, że 'umowy' przedrozwodowe już po rozwodzie są słowami na wiatr".

Rozpad niejedno ma imię

Najnowsze dane dotyczące zawartych i rozwiązanych małżeństw ujęte w Roczniku Statystycznym publikowanym przez Główny Urząd Statystyczny, mówią o 192,5 tys. par, które rocznie mówią sobie "tak". W tym samym czasie skończyło się jednak o 30 tys. więcej związków. Większość z nich pozostawiła po sobie wdowy lub – rzadziej – wdowców, ale w przypadku 65 tys. małżeństw oboje małżonkowie wyszli z tego żywi – jako rozwodnicy.

Średnio rozpada się w Polsce 7 małżeństw na tysiąc; znacznie więcej w miastach – prawie 9 na tysiąc, na wsiach średnią obniża liczba poniżej 5 na tysiąc. I jeszcze jedna liczba z tej statystyki: znacznie więcej niż połowa rozwodników (38 tys.) ma niepełnoletnie dzieci.

GUS nie publikuje jednak statystyk dotyczących tego, na jakich zasadach rozwodzą się rodzice i jak często są zgodni co do tego, kto i jak powinien wychowywać dzieci. W mediach czytamy najczęściej, że w Polsce rozpada się niemal co drugie małżeństwo, ale – jak wiemy – rozpad rozpadowi nierówny.

Mimo "nieobowiązkowego" statusu rodzinnego planu wychowawczego warto więc przekonać się do jego stosowania - przekonuje Joanna Teległów-Jaszcz. Jak argumentuje, po pierwsze, skłania on rodziców do dokładniejszego przemyślenia swoich praw i obowiązków, a co więcej, pokaże sądowi, że próbujemy je ustalić. - Poza tym, lepiej wspólnie uregulować kwestie dotyczące dziecka niż budować spór w tym zakresie w trakcie postępowania przed sądem - przekonuje prawniczka. - Niejednokrotnie rozstrzygnięcia sądów odbiegają od oczekiwań obojgu rodziców, gdyż stanowią wypośrodkowanie ich sprzecznych wniosków - podsumowuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
#samotnyrodzicrozwódmediacje
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)