Rodzicielski plan wychowawczy budzi niepokój rodziców. "Umowy po rozwodzie są słowami na wiatr"
Rodzicielski plan wychowawczy to dokument, który rozwodnicy składają w sądzie przy ustalaniu opieki nad dziećmi. Przez niedawną zmianę w przepisach sądy traktują go teraz inaczej niż wcześniej. Jednak nie przestaje przysparzać kłopotów rozwodzącym się rodzicom.
Paulina rozstała się z mężem trzy lata temu. Przed rozwodem bardzo o walczył o ich córkę, w końcu podpisali w sądzie plan opiekuńczy. Zagwarantował on dwa konkretne weekendy w miesiącu i jeden dzień tygodniowo, w którym ojciec widuje dziesięciolatkę. – Plan działał przez jakieś pół roku – mówi dziś Paulina. Od tamtego czasu, jak mówi, jej córka widziała się z ojcem kilka razy. – Najpierw przysyłał SMS-a, że nie przyjedzie, potem przestał odpowiadać na jej pytania – opowiada.
W rodzinie temat ostatnio odżył, bo dziewczynka po kilku latach wieczorowej szkoły muzycznej zaczęła mieć pierwsze sukcesy. Jej mama chce przenieść córkę do ogólnokształcącej szkoły muzycznej, co wiąże się z przeprowadzką o 40 kilometrów. Paulina wniosła do sądu o zmianę kontaktów i pozwolenie na zmianę szkoły. – I znowu zaczęła się wojna, że utrudniam ojcu kontakty z dzieckiem. Dziś ma do niej 12 kilometrów, a i tak się nie pojawia – mówi, dodając, że o zgodę sądu się nie martwi.
U podstaw tych – trudnych, jak to bywa po rozwodzie – relacji leży rodzicielski plan wychowawczy. Dokument, o którym nie mówi się w Polsce tak często, jak się powinno. A powinno się mówić zawsze wtedy, kiedy mowa o rozwodzie małżeństwa, które doczekało się dzieci. Dokument ten określać bowiem powinien podstawowe ustalenia rodziców dotyczące przyszłości ich dzieci.
Nieobowiązkowy, ale potrzebny
Pełna nazwa dokumentu to porozumienie małżonków o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontaktów z dzieckiem po rozwodzie. – Do czasu nowelizacji Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego z 2015 r. sąd uwzględniał plan wychowawczy, jeżeli był on zgodne z dobrem dziecka – tłumaczy Joanna Teległów-Jaszcz z kancelarii prawnej TaKancelaria. – Co istotne, sąd mógł pozostawić władzę rodzicielską obojgu rodzicom, ale tylko na ich zgodny wniosek, jeżeli przedstawili to porozumienie i jeśli zasadne było oczekiwanie, że będą współdziałać w sprawach dziecka.
Te przepisy zmieniły się w omówionej wyżej nowelizacji. – Zasadniczą zmianą w stosunku do stanu prawnego sprzed 2015 r. jest to, że brak porozumienia rodziców nie pozbawia sądu możliwości pozostawienia władzy rodzicielskiej obojgu rodzicom, jeśli jest to oczywiście zgodne z dobrem dziecka – tłumaczy prawniczka. A zatem plan wychowawczy "przestał być obowiązkowy", jeśli rodzice chcą sprawować wspólną opiekę nad dziećmi.
Problem polega na tym, że plan taki określony jest dość ogólnie. – Z literalnego brzmienia art. 58 Kodeksu wynika, że porozumienie może dotyczyć dwóch zagadnień: wykonywania władzy rodzicielskiej oraz utrzymywania kontaktów z dzieckiem – mówi ekspertka. A wykonywanie władzy rodzicielskiej to bardzo szerokie określenie.
Dlatego też sami rozwodnicy nie wiedzą, jak przygotować taki plan. I czy w ogóle warto to robić. "Generalnie taki plan to pic na wodę, bo przecież sytuacja się zmienia, dzieci rosną i co – co rok trzeba by iść do sądu uaktualniać?" – pyta internautka na forum. Inna dodaje: "Przeszukałam 'pół internetu' i nie udało mi się znaleźć żadnego przykładu 'oświadczenia o pełnym porozumieniu rodziców dziecka w sprawach dotyczących wychowania'".
Dokument widmo
Jak zauważa Agnieszka Wojewoda, mediatorka z Centrum Rozwodowego Kobieta i Rozwód, dokładnie określonej struktury takiego dokumentu nie ma. – Rodzicielski plan wychowawczy mówi o opiece, o tym, kto ma władzę rodzicielską, z kim dzieci przebywają na stałe i dokładnie określa, kiedy drugi rodzic spotyka się z dziećmi czy w jaki sposób rodzice informują się nawzajem o tym, że te kontakty mogą być niewykonywane - wyjaśnia. Jak podkreśla, taki plan przewiduje zdarzenia losowe, w których może być niewykonalny, na przykład kiedy jedno z rodziców choruje czy ma wypadek.
– Poza tym jest tam zapisane, w jaki sposób każde z rodziców może decydować o dziecku. Z reguły oczywiście jest to wspólne decydowanie i wspólny dostęp do wszystkich informacji dotyczących dzieci, jeśli chodzi o opiekę medyczną, edukację, takie wszystkie codzienne rzeczy – wyjaśnia Wojewoda. – Czasami jednak chodzi o konkretne rzeczy. Takim przykładem mogą być diety, zwłaszcza te w przypadku choroby, ale każda rodzina jest inna i może mieć konkretne potrzeby.
Pytanie wielu rozwodników brzmi jednak: czy to naprawdę konieczne? Wątek rodzicielskiego planu wychowawczego na forum "Rozwód... i co dalej?" portalu gazeta.pl ma wiele podobnych wpisów.
"Jeśli czujecie się na tyle odpowiedzialni, że tak jak inne sprawy, także to uda wam się spokojnie ustalić i nie trzeba będzie sobie w przyszłości dziecka 'wydawać' na żądanie, albo 'wyrywać', to nie ma potrzeby czegokolwiek pisać. Wystarczy przed sądem zgodnie powiedzieć, by kontakty i ich zakres sąd pozostawił do ustalenia wam rodzicom w drodze porozumienia" – pisze errormix.
Mediatorka odpowiada: – Umowy zawsze są tworzone na czasy, kiedy nie będziemy zgodni. Może się zdarzyć, że rodzice aktualnie są w pełnym porozumieniu, tatuś płaci alimenty i bierze dzieci trzy razy w tygodniu, na weekendy, a mamusia zajmuje się nim na co dzień. Ale nagle któreś z rodziców zmienia swoje nastawienie. Powody takiej zmiany nie muszą być zamierzone. Kiedy nie ma planu wychowawczego, nie ma się do czego odnieść.
Podkreśla to także historia errormixa: "Ja i moja ex zgodnie zadeklarowaliśmy, że kwestię kontaktów pozostawiamy sobie. Pani sędzia kazała to zapisać w protokole. Dzisiaj zwyczajnie tego żałuję. No, ale nie tylko u mnie tak jest, że 'umowy' przedrozwodowe już po rozwodzie są słowami na wiatr".
Rozpad niejedno ma imię
Najnowsze dane dotyczące zawartych i rozwiązanych małżeństw ujęte w Roczniku Statystycznym publikowanym przez Główny Urząd Statystyczny, mówią o 192,5 tys. par, które rocznie mówią sobie "tak". W tym samym czasie skończyło się jednak o 30 tys. więcej związków. Większość z nich pozostawiła po sobie wdowy lub – rzadziej – wdowców, ale w przypadku 65 tys. małżeństw oboje małżonkowie wyszli z tego żywi – jako rozwodnicy.
Średnio rozpada się w Polsce 7 małżeństw na tysiąc; znacznie więcej w miastach – prawie 9 na tysiąc, na wsiach średnią obniża liczba poniżej 5 na tysiąc. I jeszcze jedna liczba z tej statystyki: znacznie więcej niż połowa rozwodników (38 tys.) ma niepełnoletnie dzieci.
GUS nie publikuje jednak statystyk dotyczących tego, na jakich zasadach rozwodzą się rodzice i jak często są zgodni co do tego, kto i jak powinien wychowywać dzieci. W mediach czytamy najczęściej, że w Polsce rozpada się niemal co drugie małżeństwo, ale – jak wiemy – rozpad rozpadowi nierówny.
Mimo "nieobowiązkowego" statusu rodzinnego planu wychowawczego warto więc przekonać się do jego stosowania - przekonuje Joanna Teległów-Jaszcz. Jak argumentuje, po pierwsze, skłania on rodziców do dokładniejszego przemyślenia swoich praw i obowiązków, a co więcej, pokaże sądowi, że próbujemy je ustalić. - Poza tym, lepiej wspólnie uregulować kwestie dotyczące dziecka niż budować spór w tym zakresie w trakcie postępowania przed sądem - przekonuje prawniczka. - Niejednokrotnie rozstrzygnięcia sądów odbiegają od oczekiwań obojgu rodziców, gdyż stanowią wypośrodkowanie ich sprzecznych wniosków - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl