Blisko ludziRomans i co dalej? Życie z byłym kochankiem to najczęściej koszmar

Romans i co dalej? Życie z byłym kochankiem to najczęściej koszmar

Dla romansu Dagmara i Laura zaryzykowały pracę i edukację. Obie poniosły konsekwencje. Pierwsza prawie wyleciała ze studiów, a druga musiała odejść z biura. Czy to było tego naprawdę warte?

Romans i co dalej? Życie z byłym kochankiem to najczęściej koszmar
Źródło zdjęć: © Getty Images
Paulina Brzozowska

Dagmara na drugim roku studiów wdała się w romans z kolegą z grupy. - Wspólnie imprezowaliśmy, była między nami chemia, myślałam, że to dobry pomysł. Skończyło się w łóżku. Taka relacja trwała kilka miesięcy, aż w końcu ja postanowiłam, że nie chcę tego ciągnąć. Wtedy dopiero się zaczęło - wspomina studentka prawa z Łodzi.

Modliszka

Kochankowi Dagmary nie spodobała się jej decyzja. Zaczął utrudniać jej studenckie życie. Doszło nawet do tego, że niemalże doprowadził do wyrzucenia dziewczyny z uczelni. - Złożył donos, że ściągałam na egzaminie końcowym. Pokazał nawet profesorowi zdjęcie, na którym widać, jak sprawdzam coś na telefonie pod ławką. Chcieli wywalić mnie ze studiów. Dopiero kiedy udowodniłam, że zdjęcie było robione podczas zwykłych zajęć, a nie w dniu egzaminu, udało mi się załagodzić sytuację. Na początku nie wiedziałam, kto doniósł. Wydało się, kiedy mój "były" pochwalił się naszemu wspólnemu koledze - wspomina feralny romans Dagmara.

Finalnie dziewczyna zdecydowała się na konfrontację. Zapytała swojego kolegę otwarcie, czemu robi jej "pod górkę", skoro nic już ich nie łączy i zgodzili się na zakończenie kontaktów intymnych. W odpowiedzi usłyszała, że zasłużyła na karę, bo jest "modliszką wykorzystującą uczucia innych". - Było mi trudno. Zaczęły się plotki na mój temat, kłamstwa, które on opowiadał naszym wspólnym znajomym. Nie wytrzymałam. Zmieniłam tryb studiów i dyplom robiłam zaocznie. Przynajmniej nie musiałam go już spotykać - puentuje.

Zdaniem psycholożki Katarzyny Kucewicz romanse w miejscu pracy lub na studiach mają tylko jedną szansę na to, żeby zakończyć się dobrze. - To są trudne sytuacje. Dochodzi wówczas do efektu ekspozycji, przez co nie możemy zabliźnić ran po rozstaniu. Ważne jest, żeby taki romans zakończyć w pokojowej atmosferze. Porozmawiać i szczerze sobie wyjaśnić wszystkie sprawy, nie robić uników. Z szacunkiem zakończyć relację.

Jeśli to jednak nie pomaga, ktoś jest uporczywy, dobrze jest ignorować zaczepki. Nie dawać się sprowokować do kłótni. Zastanowić się też, czy nie mamy do czynienia ze stalkingiem. Bo od tego to się często zaczyna. Jeśli zachowanie byłego kochanka/kochanki zagraża naszej pracy i stawia nas w złym świetle, to już jest prześladowanie. Należy wówczas poinformować tę drugą osobę, że to, co robi, to stalking - mówi ekspertka.

Typowy bajerant

Swoją historią podzieliła się też z nami Laura. Ona wpadła w sidła biurowego uwodziciela. Bała się, czy nie wpłynie to na ich wspólną pracę. I miała ku temu powody.

- Michał to klasyczny bajerant. Flirtuje na prawo i lewo, dla każdej kobiety jest szarmancki, do tego nie ma co ukrywać, jest piekielnie przystojny. Od razu wpadł mi w oko. Jego reputacja powstrzymywała mnie przed pchnięciem spraw do przodu. Nie chciałam być jedną z wielu. Mimo to się złamałam - wspomina pracownica agencji reklamowej z Warszawy. Prosi o zachowanie anonimowości. Boi się, że mogłaby stracić obecną pracę.

- Zaczęło się banalnie, bo na świątecznej imprezie. Straszna klisza, wiem. Wypiliśmy trochę za dużo. Prawie nie schodziliśmy z parkietu. Postanowił odwieźć mnie do domu i w Uberze mnie pocałował. Weszliśmy do mnie i stało się. Przespałam się z nim. Następne tygodnie były cudowne. On bardzo mnie adorował, był kochany, zostawiał kwiaty na moim biurku. W biurze szybko zaczęły się plotki. Słyszałam w kółko, że robię głupotę. Byłam na to głucha, bo romans kwitł, seks był cudowny, a ja czułam się wyjątkowa - wspomina.

Sielanka skończyła się, kiedy do zespołu Laury dołączyła stażystka. Piękna studentka szybko zawróciła Michałowi w głowie. Adoracja Laury odeszła na dalszy plan, aż w końcu zupełnie się skończyła. - Plułam sobie w brodę, że byłam taka głupia. Że dałam się złapać na te jego sztuczki. Stałam się dla niego powietrzem. Czułam się jak śmieć, widziałam, jak reszta zespołu śmieje się ze mnie po kątach. Czara goryczy przelała się, kiedy Michał awansował i został moim przełożonym. Nie mogłam tego znieść. Zwolniłam się. Nie było warto - kończy swoją opowieść kobieta.

Katarzyna Kucewicz jest zdania, że o problemach, które są wynikiem biurowego romansu warto powiedzieć swojemu przełożonemu. - Bez wdawania się w zbędne szczegóły. Trzeba powiedzieć, że mieliśmy bliższą relację ze współpracownikiem, która nie zakończyła się w pokoju i doszło do nieporozumień. Nie trzeba go chronić. Często ludzie chronią oprawcę. Żeby nie robić mu "obciachu", nie narazić na utratę pracy. Jeśli ktoś nas osacza, należy reagować - mówi psycholożka.

Stosunek władzy

Jednak co w sytuacji, kiedy romansowaliśmy ze swoim przełożonym lub np. profesorem na uczelni? Tutaj sprawa się komplikuje. - To są sytuacje bardzo trudne. Bardzo często mamy tutaj do czynienia z molestowaniem seksualnym. Zachodzi bowiem stosunek władzy. Jeśli ktoś wymaga od nas kontynuowaniu relacji, bo ma nad nami władzę, to nosi już znamiona molestowania seksualnego i jest karalne. Mamy pełne prawo pociągnąć taką osobę do odpowiedzialności prawnej. Nie musimy się bać, ani nie powinniśmy uciekać - tłumaczy Kucewicz.

- Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy mamy romans z "szefem szefów". Dla własnego zdrowia psychicznego zalecam wtedy zmianę pracy. Oczywiście po uprzednim zgłoszeniu sprawy do sądu pracy - dodaje ekspertka, która przekonuje również, że nie powinniśmy zostawać sami z problemem byłego kochanka/kochanki. - Dziewczynom i facetom często wydaje się, że są z tym sami. Czują, że są zmuszeni kontynuować relację, bo może przytrafić im się coś złego albo czekają ich przykre konsekwencje rozstania. Tutaj należy pamiętać, że są instrumenty prawne, które są w stanie nas chronić. Zawsze warto to zgłosić odpowiednim organom i znać swoje prawa - mówi specjalistka.

40 procent

Szacuje się, że praca, szkoła czy uczelnia to miejsca, w których najczęściej zawieramy romanse. Z ankiety Pracuj.pl wynika, że nawet 40 proc. Polaków pozwoliło sobie na intymną relację ze współpracownikiem. Z tego dla prawie co czwartej osoby poznana w biurze sympatia okazała się życiowym partnerem.

Co ciekawe, badania firmy CareerBuilder dowodzą, że 17 proc. pracowników romans w miejscu pracy miało przynajmniej dwukrotnie. 2 proc. pracowników twierdzi, że miało więcej niż 10 romansów w czasie swojej kariery zawodowej. 11 proc. kobiet spotykało się z podwładnym. Najczęściej romanse zdarzają się u mężczyzn pracujących w finansach i u kobiet pracujących w edukacji. Najmniej narażone na romans działy to marketing, księgowość, energetyka i bankowość.

Jakie powody podają pracownicy, którzy wdają się w "służbowy" romans? Z ankiety przeprowadzonej przez vault.com wynika, że chodzi przede wszystkim o ilość spędzanego razem czasu, która przewyższa często czas poświęcany znajomym i rodzinie, wspólne cele zawodowe oraz gwałtowne emocje, które pojawiają się w trakcie pracy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (97)