Blisko ludziRosjanie masowo porywają ukraińskie dzieci. "Obawiam się, że spotka je przerażający los"

Rosjanie masowo porywają ukraińskie dzieci. "Obawiam się, że spotka je przerażający los"

Porwania ukraińskich dzieci przez rosyjskich żołnierzy są na porządku dziennym
Porwania ukraińskich dzieci przez rosyjskich żołnierzy są na porządku dziennym
Źródło zdjęć: © East News | SOPA Images
Marta Kutkowska
11.04.2022 16:23, aktualizacja: 11.04.2022 19:21

Rosja nie mogąc przełamać ukraińskiego oporu, wzięła sobie za cel militarny ludność cywilną. Poza brutalnymi mordami i gwałtami dochodzi także do masowych porwań dzieci. W wywiadzie z WP Kobieta proceder ten wyjaśnia Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji z Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. - Rosja czerpie pełnymi garściami z metod faszystowskich i stalinowskich - tłumaczy.

Propaganda rosyjska dokłada wszelkich starań, by obywatele dali wiarę zapewnieniom o pokojowych zamiarach wobec najmłodszych w Ukrainie. Prawda jest zgoła inna. Mali Ukraińcy stali się pionkami w cynicznej, wojennej grze na śmierć i życie. O porwaniach na terenach okupowanych donosił prezydent Wołodymyr Zełenski, a także rzeczniczka praw człowieka, Ludmyla Denisowa. Twierdzi ona, że dotąd rosyjscy żołnierze wywieźli z Ukrainy prawie 100 tysięcy dzieci. Co się z nimi dzieje, gdy opuszczają ojczyznę? Prawda jest okrutna i przywodzi skojarzenia z faszystowskimi metodami stosowanymi podczas II wojny światowej. W tle kwestie rasowe i rosyjskie problemy demograficzne.

Marta Kutkowska, WP Kobieta: O porwaniach ukraińskich dzieci przez rosyjskich żołnierzy na terenach okupowanych mówili w swoich komunikatach Wołodymyr Zełenski oraz ukraińska rzeczniczka praw człowieka, Ludmyla Denisowa. Po co Rosji ukraińskie dzieci?

Agnieszka Legucka, PISM: Rosjanie utrudniają ewakuację ludności cywilnej przez Ukraińców. Nie otwierają korytarzy humanitarnych na zajętych obszarach. Dokonują przymusowych wysiedleń, najpierw na tereny okupowane, później do Rosji. Mówimy tu o ok. 400 tys. osób. Wśród wysiedlonych są właśnie dzieci. Przede wszystkim to działanie ma na celu napędzenie rosyjskiej propagandy. W tamtejszych mediach opowiada się o Ukraińcach, którzy zostali wyzwoleni, uciekli z własnej woli do Federacji Rosyjskiej. Najbardziej pożądane w reżimowej telewizji są oczywiście obrazki uciekających, rannych ukraińskich dzieci "ratowanych" przez żołnierzy. To pomaga grać na emocjach, pokazywać Rosjan jako wybawicieli, którzy pochylają się nad losem najsłabszych. 

Jaki los spotyka dzieci, często osierocone, wywiezione do Rosji?

Dorośli wywiezieni do Rosji często przedostają się do Unii Europejskiej przez państwa bałtyckie, głównie Estonię. Natomiast najsłabsi, czyli między innymi dzieci, nie mają możliwości obrony przed machiną rosyjską. Trudno określić konkretną liczbę porwanych dzieci. Władze rosyjskie chcą wprowadzić prawo, które miałoby ułatwić adopcję tych dzieci przez Rosjan. Chodzi o to by "rosyjski żywioł" mógł "wchłonąć" i zrusyfikować jak największą liczbę osób. To są oczywiście praktyki, jakie stosowali Niemcy podczas II wojny światowej. Tutaj pojawia się jednak problem - Rosjanie nie mają "kultury adopcji". Obawiam się, że te dzieci zasilą tamtejsze domy dziecka. Okrutny i przerażający los. Oczywiście władze z pewnością stworzą kampanie społeczne mające na celu przekonywanie rosyjskich rodzin do adopcji "wojennych dzieci", ale czy obywatele się przychylą? Zobaczymy.

Ukraińska rzeczniczka praw człowieka dementuje, jakoby dzieci uprowadzone do Rosji były sierotami z domów dziecka. Te zostały zawczasu ewakuowane. Twierdzi ona, że rosyjscy żołnierze mordują dorosłych, by móc zabrać dzieci z zaatakowanych terenów.

Trudno mi to zweryfikować, natomiast skala bestialstwa, która ma miejsce w Ukrainie, jest niewyobrażalna. Słowo "katastrofa humanitarna" absolutnie nie wyczerpuje tragedii ludności cywilnej. To, co widzieliśmy m.in. w Buczy, pokazuje, że działania rosyjskich żołnierzy mają charakter metodyczny. Oni dostali dokładne instrukcje, w jaki sposób mają dokonywać rzezi na ludności cywilnej. Wiadomo np. że mieli mordować mężczyzn między 18-50. rokiem życia. Obawiam się bardzo, że to, co widzieliśmy w podkijowskich miejscowościach, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Z Mariupola dochodzą do nas tylko szczątkowe informacje, a to o wiele większe miasto. Rosjanie torturują i zabijają ludność cywilną, by złamać ukraiński opór. Porwania dzieci zdają się wpisywać w tę okrutną politykę. Być może te dzieci staną się zakładnikami Rosji, kartą przetargową w negocjacjach?

Według wiarygodnych doniesień część wysiedlonych z Ukrainy osób trafiła do tzw. obozów filtracyjnych. Co to takiego?

W obozach filtracyjnych poddaje się weryfikacji, a może nawet torturuje jeńców. Sprawdza się, czy więźniowie będą lojalni wobec Rosji. Zbuntowanych prawdopodobnie eksterminuje się lub łamie na różne sposoby.

Podam przykład. W Mariupolu został ostrzelany szpital położniczy. Zdjęcia stamtąd obiegły cały świat i poruszyły międzynarodową opinię publiczną. Bohaterką jednej z najbardziej drastycznych fotografii była zakrwawiona blondynka, która potem urodziła córeczkę. Obraz ten był wyjątkowo niewygodny dla rosyjskiej propagandy. Początkowo próbowano przekonywać, że zbombardowany szpital to tylko inscenizacja, a kobieta jest influencerką i sprawnie ucharakteryzowaną statystką. Potem jednak złapano ją i wywieziono właśnie do obozu filtracyjnego. W wywiadzie, który ukazał się na Twitterze rosyjskiej ambasady, ta dziewczyna mówi, że nie było żadnego bombardowania i że ukraińscy żołnierze zainstalowali się w szpitalu, by kraść im jedzenie. Na nagraniu nie ma z nią dziecka i męża. W tym obozie filtracyjnym prawdopodobnie zastraszyli ją, zabrali dziecko, coś zrobili z jej mężem. Zmusili, żeby kłamała na korzyść Rosji. Być może za cenę życia jej rodziny.

Po pandemii COVID-19 Rosja boryka się z coraz większym kryzysem demograficznym. Czy przesiedlenia, porwania i plany rusyfikacji dzieci mają pomóc Putinowi uporać się ze spadkiem liczby ludności?

Rosjanie od wielu lat mają problemy demograficzne, zwłaszcza jeśli chodzi o ludność słowiańską. Rosja się wyludnia, ma ujemny przyrost naturalny, problem z masową migracją, do tego doszła pandemia i jedenz najwyższych współczynników śmiertelności na świecie.

Przed dwie kadencje udało się Putinowi nieco podwyższyć dzietność, ale po 2013-2014 roku realne dochody Rosjan zaczęły spadać. Nie widząc perspektywy na poprawę sytuacji ekonomicznej, przestali się decydować na dzieci. Dzietność jest natomiast wciąż wysoka na terenach Kaukazu Północnego. Putin chciałby jednak, żeby to Słowianie stanowili dominująca grupę etniczną w Federacji Rosyjskiej. Dlatego napływ ukraińskiej ludności, podobnej do Rosjan, byłby dla rządzących bardzo korzystny. Zwłaszcza że na wojnie zginie wielu mężczyzn, więc tej żywej krwi będzie im brakowało.

Czyli rolę gra także kwestia rasowa. To już kolejne skojarzenie z metodami faszystowskimi stosowanymi między innymi na terenie Polski podczas II wojny światowej. Mam na myśli przede wszystkim program "Drang nach Osten" i sytuacje tzw. "dzieci Zamojszczyzny" - porywanych ze wschodnich terenów, które były później transportowane do Niemiec w celu germanizacji. Czy można wysnuć wniosek, że Rosjanie się nazistami inspirują?

Rosja garściami czerpie z metod faszystowskich i stalinowskich. W ZSRR uważano, że dziecko nie jest częścią rodziny, ale własnością państwa. Pojawia się więc zarówno chęć wzbogacenia Rosji elementem ukraińskiej, słowiańskiej krwi, ale także wyrwania dziecka spod pieczy rodziny i oddanie go do dyspozycji aparatu państwowego.

 Czy wiadomo, w jaki sposób Putin chce rusyfikować porwane dzieci?

Te procesy dopiero się tworzą. Na naszych oczach Rosja się transformuje. Putin wykorzystuje agresję na Ukrainę do przekształcenia Rosji w państwo totalitarne ze wszystkimi tego konsekwencjami, również dla życia społecznego. Pamiętajmy, że rosyjska propaganda pokaże te porwania jako ratowanie ukraińskich dzieci, które trzeba jakoś przyuczyć do życia w nowym kraju. Podejrzewam, że ruszą programy oświatowe i kampanie społeczne zachęcające do przysposabiania tych dzieci.

Zaginięcia tych dzieci to niewyobrażalne dramaty tysięcy rodzin. Czy myśli pani, że jest szansa, by przynajmniej część porwanych wróciła do Ukrainy?

Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Jeśli w Ukrainie zostali bliscy, nawet daleka rodzina, to przy dzisiejszej technologii i wsparciu organizacji międzynarodowych jakaś część tych dzieci zostanie odnaleziona. Prawdopodobnie w Ukrainie zostanie także powołana specjalna komisja dedykowana szukaniu dzieci. Ja cały czas wierzę, że Rosja przegra tę wojnę, a wtedy będzie o wiele łatwiej zwrócić te dzieci ich rodzinom.

 W takim razie i pani, i nam wszystkim tego gorąco życzę.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także