Blisko ludziRozstanie zawsze jest ciężkie. Matki byłych Marleny, Elizy i Agnieszki tylko pogarszały sprawę

Rozstanie zawsze jest ciężkie. Matki byłych Marleny, Elizy i Agnieszki tylko pogarszały sprawę

Bywa, że matki przeżywają rozstanie bardziej niż ich synowie. Nic dziwnego, bo przecież kochają ich nad życie. Schody zaczynają się, kiedy swoją frustrację wylewają na byłe ukochane swoich "chłopców".

Rozstanie zawsze jest ciężkie. Matki byłych Marleny, Elizy i Agnieszki tylko pogarszały sprawę
Źródło zdjęć: © 123RF

08.01.2020 | aktual.: 09.01.2020 09:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

28-letnia Agnieszka przeżyła ze swoim byłym chłopakiem Maćkiem typową licealną miłość. Zaczęli ze sobą "chodzić", gdy była w 1. klasie liceum. Miała wtedy 15 lat, on był od niej o rok starszy. Rozstali się po 5 latach, na początku studiów. Ona poszła na grafikę komputerową, a on wybrał medycynę – tak jak jego rodzice.

Wtedy pojawiały się pytania od mamy Maćka, czy nie myślała o medycynie, bo to przecież "przyszłościowy zawód", a grafika to takie "byle co". Starała sprawiać wrażenie troskliwej przyszłej teściowej, ale dało się wyczuć, że jej uwagi wynikały z czegoś innego.

"I dobrze. Jesteś złym materiałem genetycznym"

Maciek zostawił Agnieszkę dla swojej przyjaciółki z medycyny, Natalii. – Blondynka o wzroku jak sokół, 170 cm wzrostu, 50 kg wagi. Razem uczyli się po nocach. Teraz jest lekarzem, jak on – opowiada.

Gdy para się rozstała, mama Maćka stwierdziła, że dobrze się stało. – Powiedziała, że nie jestem dla niego "dobrym materiałem genetycznym" i że on się z nią zgadza. Powiedziała, że nie nadaję się, żeby rodzić dzieci ich wspaniałej rodzinie lekarzy. Po pierwsze, nie mam ambicji medycznych. Po drugie, mam wadę wzroku. A po trzecie, jestem niska – tłumaczy 28-latka.

Agnieszka mówi, że wcześniej matka Maćka dawała mu odczuć, że przyjęcie do rodziny kogoś takiego jak ona to mezalians. Te słowa zszokowały dziewczynę. Rozumiała, że nie do końca może pasować im kierunek, jaki wybrała, ale nie spodziewała się ingerowania w jej "predyspozycje rozrodcze". – To jest poniżające i na całe życie zostaje już w głowie pytanie: "Czy ja powinnam mieć dzieci i przekazywać dalej moje geny, jeśli ktoś uznał je za wadliwe?". Zwłaszcza jeśli słyszy się taki tekst od lekarza – podkreśla.

28-latka układa sobie dziś życie z kimś innym. 1,5 roku temu wyszła za Michała, z którym związała się 5 lat temu. Mają w planach dziecko, może nawet dwójkę. Co ciekawe, jej teściowie też są lekarzami - tak jak rodzice Maćka. – Mamy super relacje, na moje geny nikt nie narzeka – zaznacza.

Psychoterapeutka i założycielka ośrodka JA, Justyna Kaczmarczyk, przyznaje w rozmowie z WP Kobieta, że takie sytuacje jak rozstanie syna czy córki z partnerem może wywoływać silne emocje. – Szczególnie u matek, którym wydaje się, że tylko one wiedzą, kto dla ich dziecka jest najbardziej odpowiedni, i zazwyczaj nikt nie jest wystarczająco dobry – dodaje.

Podkreśla, że niektóre rodzicielki starają się kontrolować wybory życiowe swoich synów, nawet jeśli są dorośli. I często udaje im się skutecznie eliminować kolejne ukochane. – Może to wynikać ze zbytniej koncentracji na swoim synu i czynieniu z niego swojego "życiowego partnera” przez kobiety, które nie posiadają satysfakcjonujących relacji z mężczyznami. Wtedy synuś staje się "mężczyzną ich życia", a każda potencjalna partnerka jest zagrożeniem – dodaje.

"Jak mogłaś zostawić mojego synka?"

18-letnia Marlena związała się z Mateuszem, gdy mieli 16 lat. Miała bardzo dobre relacje z mamą chłopaka. Choć para jeszcze nie snuła tak dalekosiężnych planów jak ślub i dzieci, to dziewczyna jawiła się w jej oczach jako świetna przyszła synowa. – Na początku bardzo mnie lubiła, traktowała super. Dopóki było dobrze. Często u nich bywałam, pomagałam jej przy wszystkim. Nawet przy 1,5-rocznym dziecku. Nie mogła się mnie doczekać – opowiada. To była obustronna sympatia. Do pewnego momentu.

W związku Marleny i Mateusza pojawiły się kłótnie. 18-latka zarzucała mu brak zaufania i kontrolowanie na każdym kroku. On zarzucał jej zdradę, chociaż ona wie od koleżanek, że to on ją zdradził na dyskotece. – Gdy między nami zaczęło się psuć, to nie było już tak kolorowo. Mateusz lubił wypić, a ja nie czułam się już dobrze w tym związku i postanowiłam powiedzieć, że to koniec. Jego mama bardzo źle to zniosła i wyżywała się na wszystkich wokół. Paliła jednego papierosa za drugim. Pokazywała niezadowolenie, była opryskliwa – opowiada Marlena.

– Wyszło szydło z worka – rzuca. – Pytała, jak mogłam zostawić jej synka. Wyzywała mnie od gówniar. Mówiła, że jestem głupia. A dla mnie ona zachowała się jak wieśniara, nawet większy uraz mam do niej niż do niego – zaznacza Marlena. – Kiedyś to ona dawała mi serce na dłoni, a teraz jakby mnie zobaczyła, to chyba nóż by jej się w kieszeni otworzył – kwituje.

"Ty gówniaro!"

Eliza nigdy nie darzyła specjalną sympatią matki swojego byłego chłopaka. – Nie pozwalała swoim synom na podejmowanie jakichkolwiek decyzji za siebie, bo ona wie lepiej, bo jest starsza. Mój eks miał przez to problemy psychiczne. Stwierdzono u niego depresję – opowiada dziewczyna. To matka odpowiadała za wybór jego studiów, mieszkania i ubrań. Chciała, żeby Eliza popierała każdą jej decyzję i forsowała jej zdanie w rozmowach z chłopakiem. Jednak nie udało jej się to.

Po 2 latach związku, gdy Eliza i Karol mieli po 21 lat, zamieszkali razem. – Gdy przyjechała do nas, bez poinformowania mnie o tym, to miała mnie kompletnie gdzieś. Paradowała sobie po naszym mieszkaniu, na oczach naszego współlokatora, w samej bieliźnie i bez pytania używała moich rzeczy – narzeka Eliza.

– Kiedyś przyszła do mnie i powiedziała, że mam zrobić pranie jej synowi, bo nosił białe koszule i stwierdziła, że zrobią mu się żółte plamy – wspomina. Dziewczyna wtedy śpieszyła się na pociąg do rodziców i wytłumaczyła, że może zrobić je później, że nic się nie stanie. – Tylko mi przytaknęła, ale jak wyszłam, to od razu zaczęła krzyczeć. Wyzywała mnie od gówniar. Pytała, co ja sobie wyobrażam - ona jest przecież starsza, mądrzejsza i jak ja w ogóle mam czelność się jej nie słuchać – wspomina Eliza.

Czasem lepiej ugryźć się w język

Eliza i Karol rozeszli się po 3 latach, po przyjacielsku. Dziewczyna mówi, że po prostu im "nie wypaliło". Wie, że jego matka bardzo się ucieszyła z ich rozstania. – Jak się dowiedziała, to powiedziała, że to super wiadomość. Stwierdziła, że powinien sobie znaleźć jakąś bardziej służalczą dziewczynę. I że w końcu będzie znowu się jej słuchał. Bo on dalej powinien być z mamą, a nie z jakąś dziewczyną – opowiada.

Psychoterapeutka Justyna Kaczmarczyk podkreśla, że rodzice powinni pamiętać o tym, że nie mają pełnego wglądu w związek swojego dziecka i są pewne rzeczy, o których nie wiedzą. – Wywieranie wpływu na zmianę decyzji, komentowanie jej lub uporczywe działania na rzecz zachowania relacji są nie na miejscu – przekonuje.

Według niej zadaniem rodzica w takiej sytuacji może być wsparcie i zorientowanie się, czy jest coś, w czym mogą pomóc, jeśli ich dziecko tego potrzebuje. – Czasem lepiej ugryźć się w język. Jeśli ktoś nas pyta o zdanie, wtedy możemy odpowiedzieć i tutaj także warto zastanowić się, jaki może być efekt naszej wypowiedzi – zaznacza.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (99)