Podał matkę do sądu. "Bierze 800+, a kupuje salceson, zamiast szynki"
Dzieci potrafią pozwać swoich rodziców nie tylko za wchodzenie do ich pokoju bez pukania, ale również za brak szynki w lodówce czy przeglądanie ich pamiętnika. Podobne zarzuty wobec rodziców coraz częściej wpływają do polskich sądów.
Dr Małgorzata Sitarczyk, psycholożka, wykładowczyni Lubelskiej Akademii WSEI i biegła sądowa z Lublina, zauważa, że coraz częściej ma do czynienia z przypadkami, kiedy dzieci same lub z pomocą dorosłych podają swoich rodziców do sądu. Tak było w przypadku pewnej nastolatki z Lublina, która chciała w ten sposób ukarać swoją matkę. Powód? Ta zajrzała do jej pamiętnika.
- Zrobiła to w trosce o nią – mówi dr Małgorzata Sitarczyk. - Chodziło o podejrzenie rzekomego gwałtu na jej córce, do którego miało dojść w pewnym klubie. Dziewczyna mieszała na imprezie narkotyki z wódką. Z koleżanką wypiły – jak przyznała – pół litra z "gwinta". Doszło do psychozy, wylądowała w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. To wtedy właśnie matka zajrzała do jej pamiętnika. Nie sądziła, że córka ją o to oskarży, zarzucając jej bezprawne i chamskie – jak to określiła - zachowanie. A te jej zapiski miały pomóc policji ustalić, co się w tym klubie wydarzyło.
Biegła wydała opinię, z której wynika, ze dziewczyna ma skłonności do konfabulacji, jest arogancka i łatwo się irytuje. - Sprawę bada prokuratura – dodaje. - Ta 16-latka była w sądzie niebywale agresywna. Do sędzi zwracała się na "ty", podnosiła głos.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bawialnia dla dzieci - hit czy kit?
Chciała ukarać ojca
Podkreśla przy tym, że sytuacje, kiedy dziecko zawiązuje "koalicję" z członkiem rodziny przeciwko jednemu z rodziców nie są wcale takie rzadkie. – Dzieci często skarżą się na swoich rodziców w prokuraturze czy na policji i wymyślają nieprawdziwe historie – wyjaśnia.
- W swojej karierze miałam już do czynienia z kilkoma takimi przypadkami. Za każdym razem była to próba ukarania rodziców za to, że np. nie chcą im sfinansować nowego smartfona czy iPada. A jak to zrobić od strony formalnej – o tym dowiadują się m.in. w internecie. Tam są gotowe wzory pism - dodaje.
Tak było w przypadku pewnej nastolatki, która zgłosiła się do prokuratury z własną babcią. Chciała w ten sposób ukarać ojca za to, że kazał jej się uczyć do klasówki i kilka razy wszedł bez pukania do jej pokoju.
- Dołączyła też zdjęcie, na którym w samej piżamie stoi na zaśnieżonym balkonie – dodaje Małgorzata Sitarczyk. - To miał być "dowód" na to, że ojciec się nad nią znęca i ją w ten sposób karze. Jak się potem okazało, to zdjęcie rzekomo zamkniętej na balkonie dziewczynki zrobiła jej koleżanka. Cała ta historia się kupy nie trzymała, a prokuratura ją umorzyła.
Salceson zamiast szynki
Podobnie jak skargę nastolatka spod Lublina, który zawiadomił prokuraturę, że jego mama pobiera za niego zasiłek 800 plus i zamiast szynki, kupuje mu tańsze i gorsze wędliny, jak np. salceson. Wcześniej jednak wszczął w domu awanturę i rozbił 250-litrowe akwarium.
Policja wyjaśniała też skargę innego nastolatka, który pozwał matkę za to, że ta przywłaszcza sobie zasiłek, który otrzymuje na niego.
W sądzie musiał się też niedawno tłumaczyć ojciec siedmiolatki, która poskarżyła się wychowawczyni, że ten ją na basenie szarpał, a potem rozbierał na siłę. Tak wynikało z jej opowieści.
- W rzeczywistości był zupełnie inaczej – wyjaśnia biegła. - Ojciec popędzał rzeczywiście córkę, żeby się szybciej ubierała, bo mu się śpieszyło. A dziecko jak to dziecko, strzeliło focha, ojciec się zdenerwował i zaczął ją na siłę przebierać. A następnego dnia dziewczynka poskarżyła się w szkole i ruszyła cała procedura wyjaśniająca. W tym przypadku nie było mowy o jakiejkolwiek przemocy.
Okazuje się, że nawet skarga trzyletniego dziecka może postawić na nogi wymiar sprawiedliwości. Zwłaszcza kiedy przedszkolak opowiada w domu, że pani "dusiła go za szyję".
- Mama od razu zawiadomiła policję – wyjaśnia dr Małgorzata Sitarczyk. - Byłam przy rozmowie z tym maluchem. Co się okazało? Że chłopczyk wybrudził buzię, jedząc kisiel czy budyń. Pani wzięła czystą ściereczkę i wycierała maluchowi usta i szyję. Trzyletnie dziecko nie zawsze jest w stanie dokładnie opisać pewne czynności, zdarzenia. Tak było w tym przypadku. O żadnym duszeniu nie było mowy. Ten dzieciaczek po prostu opowiadał całe to zajście swoimi słowami, wyobraźnią.
"Każdy niepokojący sygnał jest skrupulatnie sprawdzany"
- Żyjemy w czasach, kiedy pewne wartości się odwracają. Zatraciliśmy porządek rzeczy, mamy problem ze stawianiem pewnych granic zachowania, odpowiedzialnością za słowa. Dzieci bardzo często mylą normalną troskę rodzicielską z naruszaniem ich praw. To nie jest normalne, że nawet brak nagrody jest traktowany jako dotkliwa kara. I co wtedy? Szperanie w internecie, radzenie się kolegów czy koleżanek, jak napisać pozew, żeby ukarać rodziców w sądzie - podsumowuje dr Małgorzata Sitarczyk.
- Zapewniam jednak, że każdy sygnał o tym, że dziecku może się dziać krzywda, jest wnikliwie i skrupulatnie sprawdzany przez każdą instytucję, która jest powołana do tych spraw - podkreśla.
Krzysztof Załuski dla Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!