"Od dwudziestu pięciu lat nie przespałam ani jednej nocy". Boi się tylko jednej rzeczy

"Od dwudziestu pięciu lat nie przespałam ani jednej nocy". Boi się tylko jednej rzeczy

Renata cierpi na bezsenność
Renata cierpi na bezsenność
Źródło zdjęć: © Getty Images | Dmitry Marchenko / EyeEm
17.02.2023 13:36, aktualizacja: 19.02.2023 11:28

Niezależnie od tego, czy rozpatrujemy zdrowie fizyczne czy psychiczne człowieka – dobry sen jest jego kluczowym elementem. Jednocześnie wg danych WHO, co trzeci dorosły na świecie źle sypia. Jedną z takich osób jest Renata, która ponad pół życia spędziła z bezsennością.

Dlaczego nie ciumka?

- Przestałam sypiać, gdy urodziłam Wojtka. Wiadomo, że na początku dzieci budzą się co chwilę w nocy, więc i rodzice nie śpią, ale potem prędzej czy później sytuacja się stabilizuje. U syna ustabilizowała się w formie rytuału – budził się co półtorej godziny, ciumkał wodę i spał dalej. Ja też się budziłam, dawałam mu wodę i zasypiałam, a potem dziecko zaczęło przesypiać całe noce, ale ja nadal budziłam się co półtorej godziny i zastanawiałam, dlaczego on już nie ciumka tej wody.

Nie, nie sądzę, żebym się o niego martwiła, po prostu mój organizm wpadł w rytm regularnych pobudek w nocy i w nim pozostał, a ja przyjęłam to za nową normę. Od tamtej pory, czyli od ponad dwudziestu pięciu lat nie przespałam w całości ani jednej nocy.

Ja niewiele zrobiłam, żeby to zmienić, poza zgłębieniem tematu od strony teoretycznej. Myślę, że to trochę jak z syndromem gotującej się żaby, która stopniowo przyzwyczaja się do coraz wyższej temperatury, aż jest za późno, żeby wyskoczyć z wrzątku – przywykłam do tego, że nie śpię.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przemyśleć, co jest do przemyślenia

Sporadycznie bezsenność zdarza się każdemu. Może być związana z nadmiernym stresem, chorobą, krytycznym momentem w życiu. Najczęściej kojarzy się z trudnością w zasypianiu albo zbyt wczesnym budzeniem się rano. Ale bezsenność to także częste wybudzanie się w nocy lub zbyt płytki sen, który nie przynosi regeneracji. I taka jest właśnie moja, bo nie mam problemu, żeby zasnąć.

Prawdopodobnie dlatego, że zadbałam o rytuały związane z zasypianiem. Idę do sypialni, która ma ascetyczny wystrój, jednolity kremowy kolor, żadnych zdjęć czy obrazów na ścianach, żadnych kolorowych elementów, żadnych rozpraszaczy. Czytam w łóżku książkę. Czasem krótko, czasem godzinę i dłużej. W pewnym momencie robię się senna, odkładam książkę i dosyć szybko zasypiam. A potem bardzo szybko budzę się po raz pierwszy, a później po raz kolejny i tak regularnie co godzinę-półtorej, cztery-pięć razy w nocy.

Kiedy się budzę słyszę jak piec się włącza, jak szumi woda w kaloryferach, przejeżdża autobus albo szczeka pies gdzieś daleko. Po jakiś czasie zasypiam, albo i nie. Gdy długo nie mogę zasnąć, zapalam lampkę i czytam książkę albo myślę o tym, co jest do przemyślenia. Czasem się wściekam na to niespanie. Ale zdarza się, że wpadam na pomysły, jakich bym w ciągu dnia nie wymyśliła.

Nie wiem, dlaczego nie sypiam, dlaczego pozostał mi po Wojtku ten przymus budzenia się. Nie wiem, czy cierpię na bezdech senny, co mogłoby być jakimś wytłumaczeniem. Nie wiem, jak bardzo się wysypiam, lub nie wysypiam, bo nigdy nie zrobiłam monitoringu snu. Nie wiem więc, jak długo naprawdę śpię. Gdyby nie te nocne pobudki, byłoby to około 7 godzin, więc wystarczająco dużo, a tak – w zależności od tego jak szybko po przebudzeniu zasypiam, może 5, a może więcej lub mniej. Nie wiem. A może jest tak, że ja tego snu aż tak dużo nie potrzebuję, skoro już tyle lat z tym żyję i całkiem dobrze funkcjonuję?

Dziury w filmie

Zazwyczaj budzę się sama, przed budzikiem. Nie wstaję rześka jak skowronek, ale też nie czuję się jak zombie. Piję kawę, bo ją kocham i zaczynam dzień. Lepiej mi się pracuje do południa, im bliżej wieczora tym bardziej jestem zmęczona.

Wieczorem lubię obejrzeć jakiś film, ale mąż śmieje się ze mnie, że każdy film muszę obejrzeć dwa razy, drugi raz po to, żeby uzupełnić dziury, które przespałam. Moje znajome mają sposób na wieczorne zmęczenie – popołudniową drzemkę. Nie przyszło mi to do głowy, a może po prostu technicznie nigdy to nie było możliwe.

W nocy, gdy nie śpię, robię rzeczy, które nie budzą całego domu. Czyli myślę i czytam. Mąż chodzi spać jeszcze później niż ja. Mniej więcej wtedy, gdy ja już jestem po pierwszej nocnej pobudce. On ma mocny sen, więc gdy zapalę lampkę do czytania, nie przeszkadza mu to. Czytam głównie beletrystykę. Nie wiem, czy robię to bardziej dlatego, że lubię, czy dlatego, że coś muszę robić, gdy nie śpię. Nie mam jednego ulubionego gatunku. Czytam wszystko. Jak zaczynam jednego autora i mi się spodoba, to potem biorę wszystko po kolei, co napisał. Teraz czytam "Pokorę" Szczepana Twardocha.

Syn, już dorosły, czasem podrzuca mi jakąś książkę z metodami na lepszy sen, ale generalnie nikt nie jest moim niespaniem jakoś specjalnie przejęty, wszyscy się przyzwyczaili do tego, tak jak ja.

Przymus zajętości

Czy da się połączyć mój sen, ten rodzaj nieustającego czuwania, z moim charakterem? Może chodzi o odpowiedzialność? Kontrolę? Tak, jestem odpowiedzialna, nawet jak nie muszę. Fatalnie się czuję, gdy komuś jest źle. To jest chyba jakieś upośledzenie – jestem w ciągłej gotowości pomagać ludziom, gdy tylko wydaje mi się, że mają jakikolwiek problem.

Ciągle muszę być czymś zajęta. Zawsze mam poczucie, że jest coś, czego nie zrobiłam. Jedynie jak jestem daleko od domu, w czasie urlopu, nic nie muszą. Nawet sypiam wtedy trochę lepiej, ale dopiero po trzech pierwszych nocach, które zawsze są koszmarne.

Natomiast w domu odczuwam przymus robienia. Nie poleżę na leżaku w ogrodzie, wolę skosić trawnik, przesadzić kwiatki, wziąć łopatę i wykopać dziurę. Mama pyta mnie czasem, co bym chciała na imieniny, a ja jej mówię, że nowy sekator. W ciągu dnia rzadko zdarza mi się, żeby usiąść po nic. Ale też nie jest moim marzeniem, żeby nic nie robić. Bardziej wyobrażam sobie siebie w przyszłości jako osiemdziesięciolatkę, która intensywnie chodzi.

Boję się tylko jednej rzeczy

W tym moim niespaniu boję się tylko jednej rzeczy… Zbadałam dokładnie temat bezsenności i słabej jakości snu, i przeszkadza mi świadomość, że osobom, które mniej śpią degraduje się mózg. Boję się po prosu, że na starość będę >odkorowana<. Nie pomaga mi to, że codziennie patrzę na swojego ojca, który też nie sypiał. Był lekarzem i przez większość życia miał w domu pogotowie ratunkowe. Ciągle ktoś do niego dzwonił. Więc miał sen, jak zając pod miedzą. Była cały czas czujny, w gotowości do niesienia pomocy. Dziś ma 87 lat i jest dementywny, a mama ma rok mniej i cały czas zachowuje doskonałą formę. Ona dla odmiany zawsze dużo spała i miała ten sen bardzo dobrej jakości.

Na co jeszcze wpływa kiepski sen? Na odporność, na pesymizm i ostrzejsze postrzeganie negatywnych aspektów świata. Ale nie sądzę, żeby mnie to dotyczyło. Staram się widzieć szklankę do połowy pełną. Ostatni rok miałam co prawda koszmarny odpornościowo, chorowałam na okrągło, ale prawdopodobnie łapałam wirusy od wnuka, który zaczął chodzić do przedszkola.

Myślę, że jakość snu ma związek z lepszymi i gorszymi okresami w moim życiu. Na pewno występuje tu jakaś korelacja. Gdy jestem mocno zestresowana – sypiam gorzej, jak mam spokojniej w życiu to chyba tych dziur we śnie jest mniej i łatwiej ponownie zasypiam. Czy zastanawiałam się, jaki związek może mieć moje niespanie z tatą? Nie. Nigdy tego nie łączyłam.

Przespać całą noc?

Raz podjęłam próbę, żeby sprawdzić mój sen od strony zdrowotnej. Poszłam do laryngologa z planem, żeby zbadać, czy mam może bezdech senny, bo chrapię, i nawet jestem w stanie sama się tym chrapaniem obudzić. Myślałam o zrobieniu monitoring snu. Ale lekarz mnie zniechęcił, przedstawił mi masę różnego rodzaju procedur, które musiałabym przejść, że odpuściłam.

Przez pół roku chodziłam regularnie na fitness, kilka razy w tygodniu. Świetnie mi to zrobiło na kondycję, sylwetkę, samopoczucie, ale… nie przełożyło się to na lepsze spanie. Próbowałam brać metatonię, ale nigdy dłużej. Kupiłam suplementy na sen i nawet ich nie rozpakowałam. Leków nasennych nie brałam. Czytałam o technikach zasypiania i intensywnego spania amerykańskich żołnierzy, ale ich nie wypróbowałam.

Wygląda na to, że nigdy nie miałam wystarczającej determinacji, żeby coś z moją bezsennością zrobić. Tylko ten lęk, że będę dementywna… To jedyne, co mi przeszkadza. Ale pewnie przez fakt, że zagrożenie jest odsunięte w czasie, nie zdecydowałam się na monitoring snu ani jakieś inne konkretne działanie.

Spanie o 22 jako rozwiązanie problemu? Taka opcja nie istnieje. Muszę mieć jeszcze czas na życie. Lubię wieczory, poplątam się, poczytam, pogadam. Miałabym poczucie, że sobie coś odbieram. To nie jest cena, którą chciałbym zapłacić

Czy marzę, żeby przespać całą noc? Żeby się wyspać? Nie marzę – przyjmuję ten stan z dobrodziejstwem inwentarza. Mogłabym mieć na przykład krótszą nogę, a na szczęście mam obie nogi sprawne. Każdy ma w życiu jakiś defekt.

Materiał pochodzi z serwisu miastokobiet.pl.

Źródło artykułu:Miasto Kobiet
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (11)
Zobacz także