Blisko ludziSą małżeństwem swingersów. "Irytuje nas hipokryzja związana z tematem zdrad"

Są małżeństwem swingersów. "Irytuje nas hipokryzja związana z tematem zdrad"

W Polsce większość swingersów chce zachować anonimowość
W Polsce większość swingersów chce zachować anonimowość
Źródło zdjęć: © Getty Images
Katarzyna Pawlicka
22.07.2022 14:30, aktualizacja: 22.07.2022 19:33

Ona ma 28 lat, on 30. Mieszkają w jednym z polskich miast. Parą są od ponad 10, małżeństwem od ponad trzech. Od siedmiu swingują. Rok temu postanowili otworzyć związek na relacje jeden do jeden. Swoim doświadczeniem, wiedzą i przemyśleniami dzielą się na instagramowym profilu oni_bez_tabu. - Śmiejemy się, że związków poligamicznych w Polsce jest mnóstwo, tylko nie zawsze ta druga osoba wie, że żyje w otwartej relacji – mówią w rozmowie z Wirtualną Polską.

Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski: Swingujecie od kilku lat, rok temu otworzyliście związek na nowe osoby w relacjach jeden do jeden. Jak weszliście do świata niemonogamicznych relacji?

Ona: Swingowaniem zaczęliśmy interesować się mniej więcej w 2013 roku. Założyliśmy konto na portalu dla swingersów, ale na początku występowaliśmy w roli obserwatorów, a nie czynnych uczestników tego świata. Dwa lata później zdecydowaliśmy się kogoś poznać i tak to się zaczęło.

On: Związaliśmy się ze sobą, gdy byliśmy bardzo młodzi. Od początku stawialiśmy na szczerość – nie baliśmy się tematów seksualnych, a seks był dla nas ważnym aspektem związku. Dlatego stwierdziliśmy, że spróbujemy – nie ma innej drogi, żeby zdobyć doświadczenie i zobaczyć, jak to jest z inną osobą.

Ona: Chcieliśmy być razem. Nie dopuszczaliśmy zdrady. Dokładnie rok temu otworzyliśmy związek na relacje jeden do jednego – ja spotykam się z innymi partnerami, mąż z innymi partnerkami. Mogło do tego dojść, ponieważ swingowanie otworzyło nas na ludzi, oswoiliśmy się z trudnymi emocjami, przede wszystkim z zazdrością, która musi się w takich relacjach pojawić.

On: Wszystkie relacje, jakie tworzyliśmy z innymi parami, były przyjacielskie. U dwóch par byliśmy na ślubach, zaprosiliśmy ich również na nasz ślub. Taki model preferujemy - seks bez żadnej więzi po prostu nie jest dla nas.

Ona: To dało nam do myślenia na tyle, że zainteresowaliśmy się tematem poliamorii, chociaż nie spotkaliśmy jeszcze osób, z którymi moglibyśmy zbudować relację poliamoryczną nazwaną w ten sposób od samego początku. W naszych relacjach jeden na jeden pojawiły się jednak większe uczucia, choć wcale tego nie zakładaliśmy.

Przez dwa lata poznawaliście środowisko z perspektywy obserwatora. Co wam to dało?

On: Rozmowy na portalu z osobami, które swingują, dały nam inną perspektywę. Dowiedzieliśmy się, jak może wyglądać nasza relacja. Natomiast uważam, że do swingu czy otwarcia relacji nie można przygotować się na czysto teoretycznym poziomie. Wszystko wychodzi w praniu, a najbardziej pomaga doświadczenie.

Ona: Na pewno oswoiłam się z tematem. Wcześniej nie wiedziałam nic o swingowaniu, to był dla mnie obcy świat. Gdy zaczynaliśmy, mieliśmy po 20 lat z małą górką – dzięki temu pewnie mniej analizowaliśmy, wychodziliśmy z założenia, że na pewno sobie poradzimy. No i mieliśmy farta – żadna z relacji nas nie zniechęciła, pewnie też dlatego, że uważnie dobieraliśmy inne pary. Z przekraczaniem kolejnych granic było tylko łatwiej.

Czego obawialiście się najbardziej przed pierwszym spotkaniem z inną parą?

On: Zanim zaczęliśmy swingować, byliśmy ze sobą od ponad trzech lat. Dlatego brakowało mi pewności siebie, obawiałem się, czy podołam, czy na pewno poradzę sobie jako mężczyzna, stanę na wysokości zadania.

Ona: U mnie obawy dotyczyły przede wszystkim wyglądu. Zadawałam sobie w duchu pytania: "A co jeśli ta kobieta okaże się atrakcyjniejsza?". Druga kwestia to oczywiście umiejętności seksualne. Pojawiały się myśli: "może ona jest po prostu lepsza, pokaże coś, czego ja do tej pory nie pokazałam". Z czasem okazało się, że to jest niemal niemożliwe – gdy jesteśmy długo w związku, znamy swoje preferencje, czułe punkty. Często dla tej trzeciej osoby jest to poprzeczka nie do przeskoczenia.

Jakie korzyści ma dla was swingowanie?

On: Kontakty z innymi parami zawsze nas nakręcały, zwiększały libido. Atmosfera w związku się poprawiała, automatycznie było więcej typowo relacyjnych nastrojów i więcej fajnego seksu między nami.

Ona: Wymierną korzyścią jest oczywiście seks z innymi osobami i nabywanie doświadczenia. Jednak dla mnie istotną kwestią jest takie bycie cały czas łowcą, trwanie w gotowości. Dzięki swingowi i otwarciu związku nie wpadamy z pułapkę rutyny. Cały czas bardzo dbamy o wygląd, zdrowie, ale także rozwój. Chcemy dążyć do bycia najlepszą wersją samego siebie. Dokładnie tak jak na początku związku. Nieprzypadkowo mówi się, że gdy facet zaczyna o siebie dbać, to oznacza, że ma kochankę (śmiech). Relacje niemonogamiczne uczą też czujności w relacjach z ludźmi i odpowiedzialności za innych. W takich układach tej odpowiedzialności jest bardzo dużo.

On: Pojawia się adrenalina i – brzmi to nie najlepiej, ale w naszym wypadku działa wyłącznie mobilizująco – nie można być w związku takim pewnym, uśpionym, bezpiecznym. A to przekłada się na życie, pracę…

W Polsce zaczyna się coś zmieniać, jeśli chodzi o relacje niemonogamiczne? Stajemy się bardziej otwarci?

On: Do niedawna nie widziałem na ten temat żadnych informacji w mainstreamie. Teraz faktycznie pojawiają się artykuły, filmy, nagrania znanych YouTuberów, jak np. to Rafała Masnego, byłego członka Abstrachuje, który opowiedział o swoim otwartym związku. Odbywają się także warsztaty dla par prowadzone przez seksuologów. Natomiast osób, które wiedzą, co robimy, jest dosłownie kilka.

Ona: Żyjemy w cieniu. W tym momencie nie czujemy potrzeby coming outu, chociaż podziwiam osoby, które go dokonały. W Polsce temat relacji innych niż monogamiczne oraz monogamiczne w układzie kobieta-mężczyzna cały czas budzi duże kontrowersje. Myślę, że musi nastąpić wymiana pokoleniowa, żeby się to zmieniło. Odczuwam to, gdy staram się kogoś poznać, np. na Tinderze. Mężczyźni sprawiają, że czasem czuję się jak małpka w cyrku – jestem dla nich tylko przygodą, ciekawostką. Dopóki myślenie o związkach innych niż monogamiczne się nie zmieni, a temat nie znormalizuje, osoby takie jak my nie będą czuły się na tyle komfortowo, by mówić głośno o swoim życiu seksualnym i uczuciowym. Tak samo osoby, które wchodzą z nami w relację nie powiedzą po prostu: "jestem z związku z mężatką" czy "jestem w związku z żonatym".

On: Mnie irytuje bardzo hipokryzja związana z tematem zdrad. Wśród naszych znajomych, nie tych poznanych na portalach dla swingersów, tylko normalnie: na studiach, w pracy jest więcej zdradzających niż niezdradzających. Śmiejemy się, że związków poligamicznych w Polsce jest mnóstwo, tylko nie zawsze ta druga osoba wie, że żyje w otwartej relacji.

Ona: To jest niestety śmiech przez łzy, że zdrada jest bardziej społecznie akceptowana niż życie w relacji innej niż monogamiczna. Takie oceny są krzywdzące i dotykają zwłaszcza kobiet żyjących w niemonogamicznych relacjach.

On: Z drugiej strony mogę być źle odbierany przez osoby z zewnątrz, które mogą uważać mnie za "przegrywa" z racji tego, że żona spotyka się z innymi mężczyznami (pomijając lub nie rozumiejąc faktu, że robię to samo). Taki obraz wyłania się z komentarzy krążących po internecie, szczególnie pod wideo o otwartym związku Masnego.

Bywacie w polskich klubach dla swingersów? Jak je oceniacie?

On: Nie jesteśmy typem swingerskich klubowiczów, choć oczywiście zdarzało nam się w takich miejscach bywać, by zaspokoić ciekawość. Pójście do klubu to trochę takie umówienie się na szybkie randki, droga na skróty, a my lubimy poznawać ludzi, pogłębiać relacje, zanim dojdzie do seksu, sprawdzać, czy te osoby faktycznie nam odpowiadają.

Ona: Nigdy nie ciągnęło nas do seksu grupowego w gronie większy niż cztery osoby, stąd też nie interesowały nas większe imprezy. Trzeba natomiast wiedzieć, że na takich spotkaniach w klubach i poza nimi panuje bardzo duża kultura. Imprezy są zazwyczaj tematyczne, mają swoje określone regulaminy, obowiązujący dress code. Można czuć się naprawdę bezpiecznie, powiedziałabym, że bezpieczniej niż w normalnym klubie, ponieważ nic nie dzieje się bez wyraźnej zgody. Każdy, kto tę zasadę naruszy, jest wyrzucany z imprezy i wykluczany z grona. By zwiększyć bezpieczeństwo, opłaty dla mężczyzn-singli są zazwyczaj nieco wyższe. Właściciele klubów, nauczeni doświadczeniem, wiedzą, że w ich przypadku ryzyko niechcianych zachowań jest nieco większe.

On: Inna rzecz, że w naszym mieście nie ma klubu dla swingersów, najbliższy jest w Warszawie. Są oczywiście organizowane różne tematyczne spotkania swingersów, na przykład na piwo z opcją późniejszego hotelu. Bywaliśmy na takich imprezach, ale ograniczaliśmy się do grilla i piwa. To jest bardzo fajne, przyjacielskie, ale zamknięte środowisko. Ciężko podczas takich spotkań poznać kogoś nowego. Ostatnio bardziej interesują nas spotkania kinky. To jest dla nas coś nowego, ciekawego.

Ona: Ich otoczka jest bardziej artystyczna niż seksualna.

On: Niższa jest też średnia wieku – przychodzą zazwyczaj osoby od 25. do 40. roku życia. Jeśli chodzi o swingersów, są to zazwyczaj pary po czterdziestce, w ustabilizowanych związkach.

Ona: Bo niestety większość ludzi traktuje swingowanie jako sposób na nudę, co dla nas jest po prostu krzywdzące. Z takimi opiniami spotykam się, rozmawiając z mężczyznami na Tinderze. Piszą, że skoro jestem w otwartym związku, to znaczy, że znudziłam się mężem. Tymczasem najgorzej decydować się na swing czy otwarcie, gdy w relacji się nie układa.

Kto w takim razie waszym zdaniem nie powinien swingować?

Ona: Na pewno osoby, które mają niezdrową relację, problemy w związku. Swingowanie nie uda się, jeśli w związku nie ma komunikacji – wtedy nie ma szans, by poradzić sobie z zazdrością, ustalić odpowiadające obu stronom granice. Słyszeliśmy niestety o wielu takich parach.

On: Oczywiście pary, w których jedna ze stron nie chce takich relacji. Również znamy takie przypadki, gdy jedna ze stron się poświęca. A przecież to od razu widać i czuć.

Ona: Przy tak dużym ładunku emocjonalnym niechęci nie da się ukryć. Wiem, że to mocne porównanie, ale wymuszanie na partnerze swingu porównałabym do gwałtu.

Co doradzicie parze, która chciałaby przełamać monotonię, urozmaicić swoje życie erotyczne, ale jednak czuje, że swing nie jest dla nich?

Ona: Dużo osób nas o to pyta! Mimo że mamy relacje swingerskie i relacje z innymi partnerami jeden do jednego, nie zaniedbujemy tego, co jest między nami i bardzo dbamy, by nie popaść w monotonię. Dla większości osób wystarczające będą gadżety, przebrania, a nawet sama zmiana miejsca czy pory, kiedy uprawia się seks.

On: Można też czerpać inspiracje z filmów pornograficznych przy założeniu, że właśnie tak je traktujemy, a nie próbujemy odtwarzać akcję jeden do jednego. Wyjście na piwo w swingerskim gronie też może być pobudzające, podobnie spotkanie kinky czy bdsm, na którym możemy pozostać obserwatorami.

Ona: Wśród naszych obserwatorów na Instagramie mamy dużo osób, które po prostu lubią publikować w sieci zdjęcia erotyczne, jednocześnie zachowując anonimowość. To też jest jakaś forma urozmaicania sfery seksualnej.

On: Dla nieco odważniejszych dorzuciłbym jeszcze zabawy bdsm we własnym gronie, seks na kamerkach. Popularny, szczególnie wśród młodych ludzi, jest seks równoległy, czyli np. dwie pary uprawiają go w jednym pomieszczeniu, ale bez wymiany partnerów.

Ona: Jednak podstawą jest porozmawianie z partnerem o tym, co może sprawić mu przyjemność i przekazanie mu własnych potrzeb. Komunikacja jest kluczem do satysfakcji w każdym związku – monogamicznym i niemonogamicznym.

Nie boicie się, że seks z innymi osobami osłabi waszą relację?

On: W naszym przypadku relacja swingerska wpłynęła na związek wyłącznie pozytywnie. Natomiast, gdy rok temu wprowadziliśmy relacje jeden na jeden, faktycznie na jakiś czas zaniedbaliśmy naszą. Przestaliśmy poświęcać sobie należytą ilość czasu. Natomiast zauważyliśmy to dość szybko i - przy zmianie partnerów - postanowiliśmy naprawić. Teraz, gdy spędzamy czas razem, nie spędzamy go wirtualnie z innymi osobami. Staramy się także równolegle wychodzić na spotkania.

Ona: Wspólne przekraczanie granic i mierzenie się z różnymi problemami – bo przecież, gdy do relacji wchodzą inne osoby, pojawiają się najróżniejsze emocje – bardzo nas rozwinęły i umocniły. Z każdą kolejną osobą okazywało się, że nasza relacja jest na tyle trwała, że te wszystkie próby jest w stanie przetrwać bez szwanku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (309)
Zobacz także