Blisko ludziSąsiedzi chcieli zmusić lekarkę do wyprowadzki. Dr Ewa Pragłowska wyjaśnia motywy zachowania

Sąsiedzi chcieli zmusić lekarkę do wyprowadzki. Dr Ewa Pragłowska wyjaśnia motywy zachowania

Lekarka pracująca na pierwszej linii frontu bała się wrócić do własnego mieszkania. Sąsiedzi chcieli, aby wyprowadziła się z budynku i w przypływie złości zdemolowali jej drzwi do mieszkania.

Sąsiedzi chcieli zmusić lekarkę do wyprowadzki.  Dr Ewa Pragłowska wyjaśnia motywy zachowania
Źródło zdjęć: © East News | Zbyszek Kaczmarek
Klaudia Stabach

16.04.2020 | aktual.: 16.04.2020 21:55

Życie w dobie pandemii może wywołać w ludziach skrajne emocje i opinie. Jedni twierdzą, że zamknięcie szkół jest dobrym pomysłem, inni widzą w tym więcej wad niż zalet. Jedni powiedzą, że nakaz zasłaniania ust to słuszna decyzja, inni wyjdą z założenia, że pewnie i tak niewiele to zmieni.

Jednak powszechnie wydaje się, że wachlarz emocji jest wyjątkowo wąski w przypadku jednej kwestii – nastawienia wobec pracowników służby zdrowia. Lekarze, pielęgniarki, medycy czy salowe każdego dnia narażają swoje życie, aby przyczynić się do ratowania życia innych. Polacy sami okrzyknęli ich bohaterami na miarę dzisiejszych czasów i chętnie oklaskują ich z balkonu czy przekazują własnoręcznie uszyte maseczki.

Jednak w momencie, gdy znajdujemy się w sytuacji bezpośredniej konfrontacji z osobą, która mogła mieć kontakt z zakażonymi, to wolimy nie tylko pośpiesznie odsunąć się, ale również wyeliminować potencjalne źródło zagrożenia dla naszego zdrowia.

W sieci poniósł się post opisujący historię, która przydarzyła się w jednym z warszawskich bloków. Lekarka została poproszona przez innych mieszkańców bloku, żeby na czas epidemii się wyprowadziła. Usiłowała zignorować żądania sąsiadów, więc oblano jej drzwi farbą, a w pobliskim warzywniaku właścicielka odmawia jej obsługi.

Co więcej, ta sama lekarka na początku pandemii zaopatrywała sąsiadków w maseczki i to właśnie wtedy mieszkańcy bloku dowiedzieli się, że blisko nich mieszka ktoś, kto codziennie wychodzi do pracy w szpitalu.

Dotarliśmy do niej i próbowaliśmy nakłonić ją na rozmowę, lecz niestety z obawy o swoje bezpieczeństwo i nastawienie sąsiadów stanowczo odmówiła.

Podobna sytuacja miała miejsce w Poznaniu, gdzie właściciele jednej z piekarni wywiesili na drzwiach karteczkę z prośbą, aby m.in. personel medyczny powstrzymał się od wchodzenia na teren sklepu. Bulwersująca informacja została nagłośniona przez internautów i dopiero wtedy właściciele piekarni pokornie przeprosili, zasłaniając się troską o dobro wszystkich swoich klientów.

Dr Ewę Pragłowską, psychologa i psychoterapeutkę specjalizującą się w tematyce lęku, stresu i stanów depresyjnych wcale nie dziwi takie zachowanie.

Klaudia Stabach, Wirtualna Polska: Dlaczego nie jest pani zaskoczona słysząc, że ktoś próbował zastraszyć lekarkę i zdemolował jej drzwi do mieszkania?
Dr Ewa Pragłowska, Klinika Terapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS: Sytuacja, w której obecnie się znajdujemy, jest sytuacją zagrożenia zdrowia i życia. Zagrożenie życia budzi w człowieku najsilniejszy rodzaj lęku i to właśnie ten lęk sprawia, że podejmujemy działania heroiczne bądź irracjonalne, aby ochronić siebie i najbliższych.

Czyli nie możemy umniejszać rangi lęku, który obecnie towarzyszy wielu osobom?
Nie możemy. W psychologii taką sytuację określa się jako stresową o charakterze traumatycznym. Oznacza to, że nie jest to tylko sytuacja subiektywnie trudna, ale również wiążąca się z byciem w sytuacji zagrożenia życia własnego lub byciu świadkiem zagrożenia życia innych lub nawet ich śmierci.

Czegoś takiego dawno nie doświadczyliśmy.
W tej skali - od wieków.

Na początku, gdy koronawirus pojawił się w Polsce ludzie deklarowali ogromne wsparcie i chęć solidaryzowania się w obliczu kryzysu, który w jakiś stopniu dotknął nas wszystkich. Dlaczego teraz pojawiają się tak kontrowersyjne sytuacje, jak np. ta, w której znalazła się lekarka z Warszawy?
Ktoś zapytany na ulicy stwierdzi, że uważa lekarza czy panią salową za bohaterów, ale może zupełnie inaczej odpowiedzieć, słysząc kolejne pytanie: "czy gdybyś wiedział, że ta osoba miała kontakt z kimś zakażonym koronawirusem i puka do twoich drzwi, bo nie ma gdzie przenocować, to czy przyjąłbyś ją do siebie?"

Pewnie w tym momencie niektórzy czytelnicy zawstydzili się.
Pytanie o to, czy uważasz kogoś, kto niesie pomoc innym, za bohatera należy do kategorii pytań obarczonych zmienną aprobaty społecznej. Większość osób proszonych o publiczne udzielenie odpowiedzi na to pytanie potwierdzi, że są to osoby niezwykłe. Zdarza się jednak w przypadku niektórych ludzi, że czym innym są ich deklaracje, a czym innym zachowania. Czasem deklarujemy coś, bo tak wypada, ale nasze przekonania mogą być inne i to właśnie one wpływają później na nasze zachowanie.

Czy czas odgrywa tutaj istotną rolę?
Tak. Im sytuacja stresowa trwa dłużej, tym jest większe prawdopodobieństwo, że niektórzy nie wytrzymają presji czasu i silnych, negatywnych emocji, które są reakcją na tą sytuację. Są osoby, które mogą zacząć działać w sposób agresywny, aby wyregulować swoje emocje, rozładować napięcie. Tak, jak dziecko, które niszczy swoją ulubioną zabawkę. Z boku ktoś powie, że ono jest niegrzeczne, ale de facto w nieumiejętny sposób próbuje poradzić sobie ze swoimi lękami.

Czyli to, że w mediach rzesze osób wychwalają ciężką pracę personelu medycznego nie ma większego znaczenia w momencie, gdy czujemy się bezpośrednio zagrożeni?
Proszę zauważyć, że jednocześnie mówi się, jak potężne zagrożenie dla naszego zdrowia i życia ma koronawirus. Ludzie dostają jasne komunikaty, że powinni uważać, izolować się, przestrzegać zasad higieny, nosić maseczki. Te komunikaty zawierają również informacje, jak skutecznie zmniejszyć lub wyeliminować zagrożenie zachorowania. Może zdarzyć się jednak, że u niektórych osób, zamiast zredukować lęk nasili to poczucie zagrożenia.

Ale nie atakować w agresywny sposób inne osoby.
Paradoksalnie osoba, która atakuje, uważa że się broni. Tylko tutaj należy wyraźnie podkreślić, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego zachowania. Atakując, naruszamy poczucie bezpieczeństwa drugiej osoby. Sprawiamy, że i ona może nie być w stanie właściwie funkcjonować. To z kolei może doprowadzić do sytuacji, gdzie poszkodowanym zostanie ten, kto bronił się w agresywny sposób. Jeśli będziemy utrudniać pracę lekarzom czy pielęgniarkom, to oni mogą przestać wydajnie pracować i wtedy może zabraknąć pomocy również i dla nas.

Usprawiedliwianie agresywnych prób odizolowania potencjalnie zarażonych potrzebą troski o dobro ogółu nie jest właściwe?
Nie, bo w ten sposób rodzi się w innych ludziach przekonanie, że np. nie warto przyznawać się do tego, że jest się zarażonym lub miało kontakt z osobą zarażoną, bo możemy być zaatakowani w jakiś sposób przez innych. Nikt nie chce czuć się wykluczony społecznie.

To, co warto zrobić?
Okazać zrozumienie i troskę osobie zaatakowanej, a w przypadku osób, które irracjonalnie atakują innych, tak jaką tamtą panią lekarkę, zadzwonić na policję i zgłosić naruszenie miru domowego. W ten sposób wyraźnie pokażemy swój brak akceptacji dla takiego zachowania i również będzie to sygnał dla innych, którzy by chcieli zachować się agresywnie, że nie będzie to akceptowane.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (415)