Słowa prof. Bralczyk oburzyły internautów. Językoznawca odpowiedział
Profesor Jerzy Bralczyk to językoznawca i polonista, który jest ceniony przez wielu Polaków. Ostatnio jednak w TVP wypowiedział się na temat zwierząt, czym oburzył część widzów. Teraz postanowił odpowiedzieć na ich komentarze.
19.07.2024 | aktual.: 19.07.2024 19:44
W programie TVP "100 pytań do..." prof. Jerzy Bralczyk wypowiedział się na temat "osób ludzkich" i "osób nieludzkich". Językoznawca zaznaczył, że pewne określenia nie powinny być przypisywane zwierzętom, ponieważ nie mają one cech ludzkich. Chociaż polonista stwierdził, że bardzo lubi zwierzaki, przyznał też, że "pies nie umiera, a zdycha".
- Nie pasuje mi, tak samo jak nie pasuje mi adoptowanie zwierząt. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i preferuję te tradycyjne formuły i sposób myślenia. Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies, niestety, zdechł – stwierdził prof. Bralczyk w TVP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego słowa wywołały oburzenie
Damian Maliszewski na swoim Instagramie zaznaczył, że w słowniku PWN czasownik "zdychać" ma znaczenie pejoratywne i pogardliwe.
"Panie profesorze, pobudka, jest rok 2024, jesteśmy w przyszłości" - dodał dziennikarz.
Również organizacja Otwarte Klatki zareagowała z niezadowoleniem. Według niej, profesor nie tylko nie okazał współczucia zwierzętom, ale także zlekceważył uczucia ludzi, którzy je szanują. Organizacja podkreśliła, że język odzwierciedla rzeczywistość i powinien ewoluować wraz ze zmianami zachodzącymi w społeczeństwie.
Z kolei dziennikarka Agnieszka Gozdyra na platformie X przyznała, że ma "gigantyczne pretensje" do profesora, ze względu na "zasłanianie się swoim wiekiem".
"Niegodne jest dla mnie przemawianie z (zasłużonej) pozycji wybitnego językoznawcy, by umniejszyć istoty, które człowiek od wieków wybija, wykorzystuje, eksploatuje ponad wszelką miarę i panem, których się obwołał. Na końcu jeszcze - odmawia im nawet minimum szacunku słowem "umierać", zastępując je pogardliwym "zdychać". Profesor zaistniał, ale przy okazji wywołał lawinę komentarzy i deklaracji, świadczących, jak wiele osób nie akceptuje takiego opisu świata. Wszak język opisuje rzeczywistość i także naszą wrażliwość. Można być profesorem i osobą pozbawioną empatii" – napisała poirytowana.
Prof. Bralczyk odpowiedział na komentarze
Prof. Bralczyk zapytany przez "Wprost" na temat zamieszania wokół jego wypowiedzi, przyznał, że ma powody do radości, ponieważ społeczeństwo zainteresowało się kwestiami językowymi.
"Cieszy mnie, że ludzie zainteresowali się kwestiami językowymi. To pozytywny wymiar tej sytuacji, natomiast mówienie o gigantycznych pretensjach w stosunku do mnie, to przesada. Nie zasłaniam się wiekiem, po prostu nie robię z siebie młodego. Poza tym, jeśli ktoś ma niekwestionowany autorytet, nie ma potrzeby, by zaistnieć. To nielogiczne" - przyznał prof. Bralczyk.
Dodał również, że argument o ewolucji języka jest słuszny, jednak ma on swoje granice.
"Gdy jakaś pani mówi do kotka: "chodź do mamusi", razi mnie to jak diabli (...) To nadużycie. Denerwuje też mnie używanie czasownika "adoptować" w odniesieniu do zwierząt. Nie rozumiem, dlaczego jesteśmy skłonni traktować zwierzęta jako członków rodziny albo wręcz jak dzieci. Adopcja to poważna sprawa i nie możemy porównywać tej procedury do przygarnięcia psa czy kota" - zaznaczył.
Językoznawca twierdzi, że zwierząt się nie adoptuje, lecz przygarnia i otacza opieką, a słowo "adopcja" powinno być używana tylko, gdy mówimy o ludziach.
"Zostawmy już tę adopcję, bo dotyczy ona przysposobienia człowieka. To bardzo nie w porządku i nie po ludzku zestawiać obie te kwestie" - podsumował.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.