Ślub i wesele. Dzieci nie są mile widziane
Głośny płacz w czasie składania przysięgi małżeńskiej, tarzanie się po podłodze podczas pierwszego tańca, wyjadanie weselnego tortu, szarpanie za suknię panny młodej - to największe zmory młodych par w najważniejszym dniu w życiu. Żeby ich uniknąć, nie zapraszają na ślub i wesele sprawców tych "przestępstw", czyli dzieci. A to często nie podoba się ich rodzicom.
06.06.2020 13:29
Kasia z Dąbrowy Górniczej ma za sobą przykre doświadczenia z wesela, gdzie było mnóstwo małych gości. Wtedy obiecała sobie, że nie pozwoli dzieciom zniszczyć własnego przyjęcia. - Nabożeństwo w kościele zostało kompletnie zakłócone, bo mała dziewczynka przez całą mszę bardzo głośno płakała, również podczas przysięgi małżeńskiej - opowiada przyszła panna młoda. - A podczas pierwszego tańca pięcioro malutkich dzieci tarzało się po podłodze, wdychając ciężki dym, który puszczono na parkiet.
Wtedy zdecydowali z narzeczonym, że na ich ślubie i weselu, które organizują dla stu osób w Dąbrowie Górniczej, maluchów nie będzie. - Najzwyczajniej w świecie nie przepadamy za dziećmi i z tego też powodu nie wyobrażam sobie, żeby uczestniczyły w tak ważnym dla mnie dniu - opowiada Kasia. - Rozdaliśmy na razie tylko jedno z tych "kłopotliwych" zaproszeń. Zaproszona para nie okazała entuzjazmu, gdy dowiedziała się, że zapraszamy tylko dorosłych. Od razu zapytali, co z ich synem. Wytłumaczyliśmy, że wesele jest bez dzieci. Wtedy powiedzieli, że nie wiedzą, czy przyjdą, bo nie będą mieli z kim zostawić dziecka.
Żal mi umęczonych rodziców
Decyzję o niezapraszaniu dzieci podjęła też Martyna Balicka z Malborka, która wraz z narzeczonym organizuje przyjęcie weselne na 110 osób w podmalborskim Gościszewie. - Decydujemy się na wesele bez dzieci, bo uważamy, że takie imprezy to nie miejsce dla maluchów - tłumaczy Martyna. - Drugą nie mniej ważną sprawą są koszty. W naszej sali nawet za najmłodsze dzieci musimy płacić 50 proc. tzw. talerzyka, czyli kosztu jedzenia za osobę dorosłą. To jest sporo.
Martyna przyznaje, że ona i jej przyszły mąż też są rodzicami małego chłopczyka. Zdecydowali, że synka nie będzie ani w sali weselnej, ani nawet w kościele. Ten czas spędzi z opiekunką w pokoju przy domu weselnym. - Chcemy ten dzień przeżyć spokojnie i bez nerwów, wiadomo, że jeśli mały by nas widział, chciałby na ręce, być przy nas - mów przyszła panna młoda.
I dodaje: - Nigdy nie lubiłam wesel, na których były dzieci, po pierwsze plączą się pod nogami, przeszkadzają młodym w pierwszym tańcu, rodzice przeważnie nie reagują niestety na takie zachowania. A po drugie żal mi było patrzeć na tych umęczonych rodziców, którzy nie mogą sobie spokojnie potańczyć, wypić drinka, tylko ciągle gonią za pociechami.
Martyna nie wie, jak goście zareagowali na informację, że swoje pociechy muszą zostawić w domu. Pandemia pokrzyżowała plany ślubne młodej pary. Początkowo ich ślub miał się odbyć 20 czerwca. Postanowili jednak go przenieść - nowa data to 7 listopada. - Jakiś czas przed datą potwierdzenia rozesłałam info o zmianie terminu, więc też nie miałam kontaktu z gośćmi odnośnie wesela - tłumaczy. - Wiem, że pewne osoby mogą mieć problem, aby zostawić z kimś dzieci i dały mi o tym znać, jednak ja sama nie wiem, co zrobić. Z jednej strony zależy mi na ich obecności, a z drugiej nie chciałabym, aby dzieci były obecne na weselu - dodaje.
Wesele to nie miejsce dla dzieci
Na wesele bez dzieci zdecydowała się też Joanna Kielar z Piotrkowa Trybunalskiego. - Uważam, że wesele jako impreza ze sporą ilością alkoholu stojącego na stołach na wyciągnięcie ręki nie jest dobrym miejscem dla dzieci - tłumaczy przyszła panna młoda. - Na weselu absorbują swoich rodziców i inne osoby z rodziny. Bywałam na weselach z animatorkami, na których jeden z rodziców albo ulubiona ciocia musiała brać udział w zabawach, ponieważ dzieci tego wymagały. Pojawia się też problem, gdy maluchy są zmęczone i ledwo słaniają się na nogach, ale nie pójdą spać, bo przecież są na weselu.
Joanna wyszła z narzeczonym z założenia, że jeśli rodzice mogą zorganizować opiekę dla pociech, gdy idą do kina, teatru czy na zabawę sylwestrową, to mogą też zorganizować opiekę na czas wesela. - Sprawę zaproszeń rozwiązaliśmy tak, że rodzicom wręczyliśmy zaproszenia imienne na ślub z weselem, a osobne dzieciom (też imienne) na sam ślub. Dzieci w zerówce czy na początku podstawówki były dumne, że dostały własne zaproszenia, a rodzice zrozumieli bez problemu, że dzieci są mile widziane na ślubie, ale wesele jest dla dorosłych.
Nie potrzebuję dodatkowego stresu
Dla Marty Rybki, która powie sakramentalne "tak" w sierpniu tego roku pod Kielcami, sala weselna to miejsce wyłącznie dla dorosłych, a nie dla maluchów. - Dla młodszych dzieci warto zorganizować jakiś kącik, animatora, a wszystko kosztuje - przekonuje przyszła panna młoda. - Nie chcę się stresować, że składanie przysięgi w kościele przerwie nam krzyk dziecka lub podczas pierwszego tańca będziemy musieli uważać, żeby nie podeptać jakiegoś malucha, bo właśnie będzie miał ochotę położyć się na parkiecie.
Niestety nie wszyscy wychowują swoje dzieci w taki sposób, żeby umiały zachować się w danej sytuacji, a niektóre z nich są po prostu za małe, żeby zrozumieć, co wolno, a czego nie wolno. - Nie potrzebuję dodatkowego stresu w jedynym takim dniu w naszym życiu. Słyszałam, jak rodzice mówią do swoich dzieci: jak pójdziesz na wesele do cioci, to możesz ją za sukienkę pociągnąć! Ależ będzie ubaw - mówi. - No dla mnie to nie będzie śmieszne. Dodatkowo wesele rządzi się swoimi prawami, pije się alkohol, są zabawy np. oczepinowe dla dorosłych. Chcemy spędzić ten dzień z dorosłymi krewnymi, żeby bawili się razem z nami, nie zastanawiając się, czy ich dziecko siedzi pod stołem.
Jak kulturalnie nie zapraszać dzieci?
Tak jak gospodyni i gospodarz ustalają zasady podczas tradycyjnych przyjęć, tak podczas jednego z bardziej wyjątkowych wydarzeń w życiu mają nie tylko prawo, ale i przywilej do określania zasad - mówi Adam Jarczyński, ekspert w dziedzinie savoir-vivre’u, partner w Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety. - Nawet jeżeli dla zaproszonych będzie to trochę niezrozumiałe, bo przecież wcześniej uczestniczyli w przyjęciach weselnych z dziećmi i wszyscy byli zadowoleni.
Oczywiście najwygodniej (dla zaproszonych) byłoby, gdyby organizatorzy zadbali o dodatkową opiekę dla najmłodszych podczas przyjęcia, niemniej nie każdy może sobie na to pozwolić albo scenariusz wydarzenia tego nie przewiduje. Zapraszając dorosłych, można do zaproszenia dodać odpowiednią adnotację. Przykładowe post scriptum do zaproszenia może brzmieć: "Uwielbiamy dzieci, ale jesteśmy przekonani, że nasze przyjęcie nie przypadnie im do gustu. Będzie głośno, tłumnie, a plan przyjęcia zakłada koniec daleko po dobranocce". Inny sposób to: "Uśmiechamy się za każdym razem, gdy słyszymy tupot małych stópek, ale podczas naszego przyjęcia weselnego nie będziemy mogli zapewnić atrakcji, których pragną najmłodsi".
Z przyjemnością spotkamy się w pełnym gronie, jak tylko opadną emocje po weselnych zabawach dorosłych i obiecujemy wielkie lody! Treść pełnego zaproszenia dla rodziców może brzmieć tak: "Mamy nadzieję, że jesteście przygotowani na wyjątkowy wieczór. Nie zapomnijcie wcześniej zapytać swoich dzieci o zgodę na wyjście (bez nich), które potrwa długą noc. Atrakcje, które przygotowaliśmy, mogą nie sprawić im tak dużej przyjemności jak Wam - albo zamiennie - nie przypadną dzieciom do gustu".