Stephanie Winston Wolkoff wygrała z Trumpami. Była asystentka cieszy się ze zmiany władzy
Niedawno Departament Sprawiedliwości USA zajął się pozwem przeciwko Stephanie Winston Wolkoff, który został złożony kilka tygodni przed ustąpieniem Donalda Trumpa. Byłą przyjaciółkę i asystentkę Melanii oskarżono o publikację nieprawdziwych informacji w książce "Melania and me".
W ostatnim czasie wyszło na jaw, że Departament Sprawiedliwości odrzucił pozew przeciwko Wolkoff. Rzecznik w rozmowie z "People" wyjaśnił, że "oceniono sprawę i wyciągnięto wniosek, że pozew był bezpodstawny". Takie rozwiązanie sprawy bardzo ucieszyło dawną asystentkę Melanii Trump.
Była asystentka opowiada o pozwie
Decyzja o odrzuceniu pozwu przeciwko Wolkoff została podjęta zaraz po zmianie administracji i objęciu władzy przez Joe Bidena. Nowy prezydent USA poprosił także o rezygnację większości prawników w Departamencie Sprawiedliwości, którzy zostali powołani jeszcze przez Trumpa.
Pozew przeciwko Stephanie Winston Wolkoff wpłynął pod koniec października 2020 roku. Departament zarzucił, że w książce "Melania and me" autorka złamała umowę, którą wcześniej podpisała w związku z podjęciem pracy w administracji prezydenckiej. Ostatecznie nowi prawnicy uznali, że pozew jest bezzasadny.
"Uważam, że moja historia jest przykładem tego, że moralność zawsze wygra z przeciwnościami losu, zastraszaniem i przymusem. Trumpowie nastawili Departament Sprawiedliwości przeciwko mnie, próbując powstrzymać mnie przed mówieniem prawdy" - powiedziała Wolkoff w oficjalnym oświadczeniu.
Także prawniczka Wolkoff napisała, że jest zadowolona z podejścia do pozwu. "Ta sprawa nigdy nie powinna była zostać wniesiona" - skomentowała mecenas Lorin L. Reisner. Warto dodać, że Stephanie Wolkoff poznała po raz pierwszy Melanię w 2003 roku, a po wyborach w 2016 roku przeniosła się do Waszyngtonu.
W Białym Domu Wolkoff przez lata była uważana za kluczową asystentkę pierwszej damy. Książka powstała już po wyrzuceniu przyjaciółki Melanii z zajmowanego stanowiska – prezydentowi nie spodobała się krytyczna postawa kobiety do jego poczynań. "Melania and me" opiera się na nagranych rozmowach, mailach i wiadomościach tekstowych.
Po ujrzeniu przez publikacje światła dziennego, rzeczniczka Białego Domu nazwała Wolkoff paranoiczką: "Książka jest nie tylko pełna kłamstw, ale opiera się na wyolbrzymionej potrzebie zemsty". Nawet Melania Trump kilkukrotnie zasugerowała w mediach, że nie jest zadowolona z treści zawartej w książce.