Studenci i mieszkania na wynajem. Hybrydowe rozwiązania
1 września uczniowie wrócili do szkolnych ławek, jednak studenci nadal do końca nie wiedzą, jak będzie wyglądać ich rok akademicki. To duże utrudnienie szczególnie dla tych, którzy uczą się w obcym mieście. – Przez myślenie, że od października spotkamy się na uczelni, straciliśmy dużo pieniędzy – mówi rozgoryczony student.
Na stronie Ministerstwa Zdrowia czytamy, że obecna sytuacja epidemiologiczna w Polsce sprawia, że w roku akademickimi 2020/2021 wszystkie zajęcia powinny być realizowane z zachowaniem wszelkich obowiązujących wymogów bezpieczeństwa sanitarnego. Jednak zgodnie z zasadą autonomii uczelni, to władze szkół wyższych mają prawo do podjęcia decyzji, w jakiej formie będą odbywały się zajęcia.
Każda uczelnia działa według swoich zasad, dlatego studenci rozkładają ręce i do końca nie wiedzą, co czeka ich w tym roku akademickim. Jedni przygotowują się do zajęć na uczelniach, inni wiedzą, że wprowadzono system hybrydowy, a jeszcze inni nie wiedzą nic. Z tego bałaganu rodzi się jedno pytanie – co z mieszkaniami?
Plusem w tej sytuacji może być fakt, że ceny najmu odrobinę spadły. Jak informuje Łukasz Lebensztejn analityk rynku mieszkaniowego, możemy spodziewać się bardziej okazyjnych cen. - Ceny mieszkań oferowanych do wynajęcia w porównaniu z rokiem ubiegłym w "segmencie rynku najmu dla studentów" są niższe w granicach 8-9 procent. To są kwoty rzędu 200-300 złotych. W tej sytuacji najwięcej zyskali wynajmujący, którzy wynajęli mieszkania wcześniej studentom, dopasowując się do zmieniającego się rynku najmu – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta.
"Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej"
Mateusz Gać pierwszy rok nauki na Politechnice Warszawskiej dokończył w trybie zdalnym. Przez wakacje zdecydował się zostać jednak w stolicy, bo mieszkanie, które wynajmował wraz ze znajomymi, bardzo im odpowiadało i chcieliby zostać w nim na przyszły rok studiów. Wynajmowaliśmy równy rok i teraz właśnie 30 września nam się umowa kończy – mówi 20-latek.
Kiedy z nim rozmawiam w tle widać walizki i spakowane kartony. Cała trójka wraca w do rodzinnych domów, pożegnali się z miejscem, za które płacili przez całe wakacje, chociaż nawet tam nie mieszkali. – Na początku września wspomniano nam o zajęciach hybrydowych. Podano, że 80 procent wykładów i ćwiczeń ma odbywać się na zdanie, a 20 procent na uczelni. Czekaliśmy na plan, bo same procenty niewiele nam mówiły. We wtorek, kiedy dostałem harmonogram, okazało się, że zajęcia są zdalne, a jedynie co dwa tygodnie na uczelni mamy się pojawić za 2 godziny. Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, nie trzymałbym umowy tak długo – opowiada student.
Grupa studentów od razu po zobaczeniu nowego planu wypowiedziała umowę, właścicielka nie kryła swojego niezadowolenia. – Powiedziała, że informujemy ją za późno. Mówiła, że ona teraz nikogo nie znajdzie na nasze miejsce i prosiła, żebyśmy zostali jeszcze do 15 października - relacjonuje.
– Właśnie przez to, że musiałem płacić czynsz co miesiąc, to znalazłem sobie w pracę, ale mimo wszystko z mieszkania mogliśmy zrezygnować już w kwietniu, tylko, że uczelnie nie wydawały żadnych oświadczeń. Przez myślenie, że od października spotkamy się na uczelni, straciliśmy dużo pieniędzy – mówi rozgoryczony.
Łukasz Lebensztejn mówi, że sytuacja na rynku nieruchomości w segmencie wynajmu małych mieszkań dla studentów jest niestabilna. Fakt, że część uczelni będzie prowadzić zajęcia w trybie zdalnym lub hybrydowym, sprawia, że na rynku jest mniejsze zainteresowanie wynajmem w tym segmencie. – Na rynku jest dostępnych dużo więcej wolnych mieszkań. Szczególnie tych tańszych w przedziale 1500 - 2300 złotych. Myślę, że ta sytuacja wynika z podejścia studentów, którzy do końca czekają na informacje ze swoich szkół wyższych, ale już można stwierdzić, że jest dużo mniejsze zainteresowanie niż w poprzednich latach – mówi specjalista.
"Dorosłe życie"
Victoria wynajęła pokój na początku września. Do Warszawy przeprowadziła się z Wrocławia, nowe miejsce wywołało w niej dużo entuzjazmu, jednak ten szybko minął, gdy kilka tygodni, po wprowadzeniu się okazało, że zajęcia będą online. – Śledziłam na bieżąco informacje z mojej uczelni, ale na wynajem zdecydowałam się głównie dlatego, że chciałam iść do pracy. Na początku liczyłam na opcję hybrydową, bo wiedziałam, że na stacjonarne nie ma co liczyć. Pod koniec września dowiedziałam się, że ćwiczenia i wykłady będą całkowicie online. Teraz gdy patrzę na swój plan, wiem, że mi się to nie uda. Zajęcia są tak rozproszone w ciągu dnia, że nie ma takiej opcji, bo będę siedziała całe dnie przed komputerem – mówi ze smutkiem.
21-latka stoi przed wyborem, gdzie każde wyjście wiąże się ze stratą. Zostanie w stolicy, wiąże się z kosztami utrzymania, które w tym przypadku spadną na jej rodziców, a jeśli zdecyduje się wypowiedzieć umowę, czeka ją kara. – Nie jestem chętna na opcję płacenia za zerwanie umowy. Wynosi ona więcej niż jeden czynsz. Ciągle nie wiem, co zrobić. Daje sobie czas do rozpoczęcia zajęć, marzy mi się "dorosłe życie". Rozmawiałam o tym z rodzicami, wiem, że będą mnie wpierać finansowo, ale ostateczną decyzję muszę podjąć sama – mówi.
– Jestem wkurzona i to chyba najlepszy komentarz do całej sytuacji – kończy.
– Jeżeli w trakcie studiów okaże się, że uczelnia zmienia tryb zajęć ze stacjonarnego na zdalny, to nie jest to powód do odstąpienia od umowy, ponieważ umowa dotyczy wynajmu do celów mieszkalnych, a nie związanych z nauką, dlatego odpowiedzialność w takim przypadku ponosi najemca. Zazwyczaj są to umowy na czas określony, studenci zazwyczaj wynajmują mieszkanie czy pokój na 11,12 miesięcy, w takim przypadku zmieniającej się sytuacji mogą negocjować z wynajmującym warunki umowy najmu- okres trwania, ale muszą liczyć się z tym, że może zostać nałożona na nich kara umowna. Może to być np. koszt jednego lub dwumiesięcznego czynszu. To kwestia porozumienia się z właścicielem, ale należy pamiętać, że właściciel wynajmowanej nieruchomości w żaden sposób nie ponosi odpowiedzialności za zmianę formy nauczania – zaznacza analityk rynku mieszkaniowego.
Dom a mieszkanie
Szymon nadal pozostaje w zawieszeniu, a jego życie opiera się głównie na pakowaniu walizek i podróżach pociągiem. 21-latek w czasie pierwszego roku studiów mieszkał ze znajomymi i pracował w popularnej sieci kin. Kiedy wszystkie plany zweryfikowała pandemia, znajomi spakowali walizki i wrócili do swoich miejscowości. Teraz Szymon nie wie, co robić. – W wakacje z przyjaciółmi szukaliśmy mieszkania, we wrześniu okazało się jednak, że wszyscy mamy nauczanie zdalne, oni porzucili plany związane ze stolicą, a ja zostałem z pracą i bez mieszkania – opowiada.
Student nie ukrywa, że znalazł się z ciężkiej sytuacji, jego praca również jest bardzo uzależniona od sytuacji epidemiologicznej. – Nie pracuję codziennie, więc w stolicy pojawiam się tylko wtedy, kiedy muszę, ale nadal jest to bardzo problematyczne. Zazwyczaj śpię u znajomych, którzy akurat mogą mnie przenocować. Myślałem też o wynajęciu czegoś, ale przyznaję, że sytuacja jest tak dynamiczna, że nie wiem, co robić – tłumaczy student.
– Szczerze mówiąc, to nie tak sobie wyobrażałem swoje studia. Chciałbym wrócić na uczelnie, jednak wiem, że w najbliższej przyszłości muszę zadowolić się spotkaniami przez internet. Bycie w takim zawieszeniu i ciągłe zastanawianie się, czy wynająć mieszkanie z ryzykiem, że nie będzie sensu w nim mieszkać, jest bardzo męczące i nie ukrywam, że denerwujące. Gdybym wiedział wcześniej o planach moich znajomych i decyzjach mojej uczelni, wtedy zdecydowałabym co z pracą, a teraz kursuję pomiędzy jednym miastem a drugim – kończy.
Sytuacja Szymona odwzorowuje to, jak wygląda teraz rynek nieruchomości, Łukasz Lebensztejn uczula, że na konkrety będziemy musieli jeszcze poczekać. – Sytuacja wyklaruje się dopiero w październiku. Ciężko tu mówić o jakiś prognozach, bo wszystko będzie zależeć od sytuacji pandemicznej i obostrzeń, które mogą zostać wprowadzone. Dopiero po rozpoczęciu roku akademickiego i ogłoszeniu decyzji przez wszystkie uczelnie będzie można mówić o tym, jak zmienił się rynek, na pewno sytuacja jest inna niż rok wcześniej i w dużej mierze zależy od sytuacji pandemicznej – tłumaczy analityk.
Przez najbliższy semestr zdalnie będą uczyć się studenci stołecznej SGH i Uniwersytetu Śląskiego. Wiele innych uczelni wprowadza systemy hybrydowe, czyli część zajęć będzie się odbywać zdalnie, część stacjonarnie. Tak uczyć będą się studenci m.in. Uniwersytetu Warszawskiego, Akademii Leona Koźmińskiego czy poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza.