Suplementy diety potencjalnie niebezpieczne dla kobiet
Czy odważyłbyś się zażywać produkt, który nie został przebadany przez naukowców i nie przeszedł odpowiednich testów klinicznych? Czy zdecydowałbyś się na przyjmowanie tabletek, jeśli nie wiesz, jak reagują z lekami, które bierzesz na co dzień?
Czy odważyłbyś się zażywać produkt, który nie został przebadany przez naukowców i nie przeszedł odpowiednich testów klinicznych? Czy zdecydowałbyś się na przyjmowanie tabletek, jeśli nie wiesz, jak reagują z lekami, które bierzesz na co dzień? A czy zaryzykowałbyś używanie substancji, która nieodpowiednio dawkowana może zwiększać ryzyko zachorowania na raka? Wielu z nas robi to każdego dnia. Okazuje się, że na polskim rynku jest mnóstwo suplementów diety o nieznanym działaniu. Nikt nie wymaga od producentów, żeby przeprowadzili odpowiednie testy kliniczne.
Czy suplementy diety naprawdę potrafią działać cuda? Można je kupić we wszystkich aptekach, sklepach zielarskich, a nawet supermarketach. Okazuje się jednak, że mają mało wspólnego z lekami, a według ustawy są właściwie żywnością – środkiem spożywczym. Jednak ten „środek spożywczy”, nieodpowiednio dawkowany i zażywany z innymi składnikami, może podnosić ryzyko zachorowania na raka płuc, raka jelita czy raka piersi – czytamy na stronie Krajowej Rady Suplementów i Odżywek.
Liczba kobiet sięgających po suplementy diety stale wzrasta. Szacuje się, że może je przyjmować regularnie nawet 6 milionów Polek. Tymczasem coraz więcej danych wskazuje na to, że takie preparaty mogą być groźne, szczególnie dla dojrzałych pań. Potwierdzają to badania specjalistów z Uniwersytetu Wschodniej Finlandii, którzy przebadali ponad 38 tys. kobiet. Badacze apelują, żeby panie powyżej 50 roku życia nie zażywały suplementów diety na własną rękę. Grozi to poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi.
Wiele przytaczanych w internecie opinii na temat suplementów diety brzmi co najmniej podejrzanie. Wydaje się wręcz, że autorzy przepisują jeden od drugiego bez jakiejkolwiek weryfikacji merytorycznej swoich materiałów. Postanowiliśmy więc sprawdzić, co tak naprawdę znajduje się w suplementach diety dla kobiet. Okazuje się, że produkty tego typu są nieprzebadane i często potencjalnie niebezpieczne.
Kłopotliwa ustawa
- Suplement diety nie jest lekiem, czego niestety nie wszyscy są świadomi. Przyczyniają się do tego m.in. reklamy, wskazujące na własności lecznicze suplementów diety – mówi dr n. farm. Piotr Migas z Katedry i Zakładu Farmakognozji Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – Leki, w odróżnieniu od suplementów diety, zawierają substancje w dawkach o udokumentowanej aktywności biologicznej, potwierdzonej wieloletnimi badaniami klinicznymi. Tym samym zawierają substancję lub mieszaniny substancji posiadające właściwości zapobiegania lub leczenia chorób. Leki stosowane są również w celu przywrócenia, poprawienia lub modyfikacji fizjologicznych funkcji organizmu. Natomiast suplement diety ma uzupełnić dietę, stanowić dodatek zawierający substancje, które równie dobrze moglibyśmy dostarczyć organizmowi z pożywieniem. Tymczasem w suplementach diety pojawiają się substancje czy też wyciągi roślinne o nie do końca poznanej aktywności biologicznej. Tym samym nie wiadomo, czy pojedyncza dawka suplementu diety nie jest dawką
leczniczą, a tym samym czy produkt taki nie powinien podlegać regulacjom właściwym dla produktów leczniczych.
Na stronie Krajowej Rady Suplementów i Odżywek czytamy: „Generalnie można stwierdzić, że (zgodnie z art. 3 ust. 39 ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia) suplement diety jest żywnością – środkiem spożywczym”. Czy jednak takie środki rzeczywiście posiadają właściwości, jakie są opisane na opakowaniu? Okazuje się, że ponieważ nie przechodzą one testów klinicznych, nie wiadomo, czy naprawdę potrafią dostarczyć naszemu organizmowi brakujących witamin i mikroelementów.
Potwierdza to Jan Bondar, Rzecznik Prasowy Państwowego Inspektoratu Sanitarnego: „Przedsiębiorca, który zamierza wprowadzić do obrotu suplement diety, nie ma obowiązku przeprowadzania badań klinicznych, jak w przypadku produktów leczniczych. Jednocześnie uprzejmie informuję, iż w ramach planu działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej prowadzone są badania środków spożywczych, w tym suplementów diety, w kierunku zanieczyszczeń chemicznych (ołów, kadm, arsen, rtęć, cyna), dodatków do żywności (barwniki, których zawartość w żywności jest limitowana, substancje słodzące, których zawartość jest limitowana, substancje konserwujące), napromieniania, mikrobiologii (Salmonella, Listeria monocytogenes), prawidłowości znakowania. Badania doraźne obejmują ponadto analizę w zakresie zgodności produktów z deklaracją producenta oraz badania w kierunku zawartości substancji niedozwolonych do stosowania w środkach spożywczych (niedozwolone substancje farmakologicznie czynne)”.
Niestety, wydaje się, że to wciąż za mało, żeby bezpiecznie używać suplementów diety. Przynajmniej w niektórych przypadkach.
Nieprzebadane i niebezpieczne?
Jak coś, co według wielu jest po prostu inną formą żywności, może nam zaszkodzić? Dobrym przykładem są produkty zawierające fitoestrogeny, które rzekomo mogą łagodzić objawy menopauzy. – W okresie klimakterium, kiedy równowaga hormonalna w organizmie zostaje zaburzona, kobieta może doświadczać wielu przykrych objawów, takich jak uderzenia gorąca, zmiany nastroju, a w późniejszym czasie łamliwość kości (osteoporoza) – mówi dr n. farm. Maria Łuczkiewicz, prof. nadzw. z Katedry i Zakładu Farmakognozji Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – Czy można złagodzić te przykre dolegliwości? W pewnym stopniu mogą pomóc fitoestrogeny, czyli grupa związków występujących w roślinach, które działają w organizmie na podobieństwo estrogenów.
- Jakiś czas temu stwierdzono, że w populacji wschodnioazjatyckiej nie występują objawy typowe dla okresu menopauzy – opowiada dr hab. Łuczkiewicz. - Azjatki lepiej znoszą okres klimakterium i rzadziej skarżą się na złe samopoczucie i uderzenia gorąca. Odkryto, że przyczyną może być ich sposób odżywiania się. Azjaci spożywają dużo produktów sojowych zawierających fitoestrogeny izoflawonoidowe.
Różnica jest tak duża, że podczas gdy przeciętna dieta „zachodnia” dostarcza ok. 1 mg izoflawonów dziennie, to dieta azjatycka nawet 50-100 mg w ciągu doby.
Trudno zmienić przyzwyczajenia żywieniowe człowieka, jednak zbawienne fitoestrogeny można dostarczyć cierpiącym kobietom w postaci skondensowanej. Pomysł wydaje się pierwszorzędny, jednak czy takie produkty rzeczywiście są złotym środkiem, który może pomóc paniom w okresie menopauzy? Okazuje się, że obecnie na polskim rynku nie ma preparatu, który gwarantowałby ustalony efekt leczniczy. Co więcej, czasami efekt takiej kuracji, szczególnie przeprowadzanej na własną rękę, może być katastrofalny.
- Na polskim rynku preparaty z fitoestrogenami to w 99 procentach suplementy diety. – mówi dr hab. n. farm. Łuczkiewicz. – Te środki najczęściej nie przeszły badań klinicznych, poza tym nie zawierają informacji odnośnie rzeczywistej zawartości fitoestrogenów w preparacie. Dane na opakowaniu informujące, że preparat zawiera pewną ilość wyciągu sojowego, są niewystarczające zarówno dla lekarza jak i dla farmaceuty. Nie wiemy bowiem, ile ten wyciąg zawiera substancji aktywnych, czyli fitoestrogenów. Może okazać się, że zawiera ich bardzo dużo lub jedynie śladowe ilości. Nie wiadomo też, jak reaguje z innymi substancjami wchodzącymi w skład suplementu. Nie wiemy, jakie skutki uboczne może nieść za sobą przejmowanie takiego preparatu oraz czy można go stosować z innymi lekami czy suplementami diety.
- Żeby w ogóle doradzić pacjentce jakiś suplement diety, należałoby określić jej profil hormonalny. Ile jej organizm wytwarza hormonów, czy kobieta stosuje także hormonalną terapię zastępczą (HTZ), jakie inne leki przyjmuje? Jednak nawet posiadając te informacje, trudno byłoby polecić konkretny produkt, skoro nie określono jego działania (efektu terapeutycznego oraz toksyczności). Tymczasem panie najczęściej zażywają suplementy na własną rękę – dodaje dr hab. Łuczkiewicz.
Dodatkowe kontrowersje wywołuje fakt, że fitoestrogeny mogą istotnie wpływać na nasze zdrowie. – Ogólnie przyjmowane w małych dawkach mogą zwiększać ryzyko rozwoju nowotworu piersi. W dużych – zmniejszać je – mówi dr hab. Łuczkiewicz. – Kobiety stosujące HTZ absolutnie nie powinny przyjmować suplementów diety z fitoestrogenami na własną rękę. Te substancje są też potencjalnie groźne dla kobiet, które już przeszły nowotwór piersi lub posiadają gen onkogenny BRCA.
Co na to producenci suplementów diety? Potwierdzają, że badania kliniczne w przypadku tych środków to prawdziwa rzadkość. – Skład produktu jest komponowany w oparciu o literaturę naukową i obserwacje – mówi dietetyk firmy Oleofarm produkującej suplement diety Menoprim. W podobnym tonie wypowiadają się producenci suplementów produkowanych przez inne firmy. Jednocześnie zaznaczają, że ich produkty zostały dopuszczone do sprzedaży przez Głównego Inspektora Sanitarnego, są więc rozprowadzane legalnie.
Kontrowersje
Farmaceuci apelują, żeby uważać na to, co zażywamy. Suplementy diety są bowiem często źle oznakowane. Choć ustawa wymaga od producentów, żeby wyraźnie zaznaczyć, iż sprzedawany produkt jest tylko suplementem diety, ci nie zawsze się do tego stosują. Tymczasem producent nie ma prawa sugerować, że taki produkt ma jakiekolwiek działanie lecznicze – w końcu jest tylko substytutem żywności.
– Jedynym sposobem na to, by suplementy diety były w pełni bezpieczne, jest zmiana ustawy i rejestrowanie ich tak samo jak leków – mówi dr Migas. – Teraz, żeby zarejestrować suplement diety, często wystarczy podać tylko skład i producenta. To stanowczo za mało, nie wiemy, jak naprawdę działają te środki. Tymczasem żeby bezpiecznie je stosować, powinny przejść wszystkie niezbędne testy kliniczne.
Czy warto ryzykować swoje zdrowie zażywając nieprzebadane środki? A może w końcu doczekamy się zmiany ustawy?
(sr/pho)