"Św. Mikołaju, niech rodzice znów będą razem". Krzywdzimy dzieci taką fantazją
"Chciałbym, żeby rodzice znów byli razem". Jeśli wierzyć familijnym filmom przedświątecznym, to jeden z najczęstszych listów do św. Mikołaja. I rzeczywiście dzieci je piszą. Tylko rzeczywistość ma swoje prawa, a pozwalanie dzieciom na takie marzenia może być dla ich psychiki druzgoczące.
W samym 2017 roku zakończyło się w Polsce 65 tysięcy małżeństw. Nie da się powiedzieć, ile z nich rozpadło się w zgodzie, a dla ilu był to dawno wyczekiwany koniec awantur, ani świadkiem ilu z nich były wspólne dzieci małżonków. Fakt jest jednak faktem: tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy dzieci każdego roku staje wobec sytuacji, w której ich rodzice nie chcą już być razem. I ono, dziecko, musi zaakceptować ten fakt, kiedy słyszy słowa: "mamusia i tatuś będą od teraz mieszkać osobno".
Kłamliwa magia świąt
Świąteczna reklama jednej z sieci komórkowych. Dziesięciolatek znajduje pod choinką wymarzony smartfon. Przez cały wieczór bawią się razem z mamą, wysyłając sobie SMS-y. Jednak później mama musi odwieźć chłopaka do jego ojca. – Może wejdziesz na chwilę – pyta z nadzieją malec. Matka odmawia. Z mężczyzną wymieniają tylko chłodne spojrzenia.
Teraz chłopak jest już u ojca, który prosi go o wpisanie nowego numeru do swojej komórki. Kiedy jednak ojciec po raz pierwszy dzwoni do syna i rzuca w słuchawkę "kocham cię", okazuje się, że rozmawia jednak z byłą żoną. Finał jest wzruszający: rodzice długo rozmawiają przez telefon, a w finałowej scenie widzimy ich już razem, patrzących na siebie z ciepłem i szacunkiem. Ten motyw powtarza się zwłaszcza przed świętami – nie tylko w reklamach, ale i w filmach fabularnych, od amerykańskiej "Pułapki na rodziców" z 1961 roku po wchodzący właśnie do kin polski "Miłość jest najważniejsza". Tego typu reklamy i filmy pokazują – także dzieciom – wzór zachowania. Kiedy rodzice się rozstają – zdają się twierdzić – zawsze można zrobić coś, żeby to odwrócić. Tyle, że to przeważnie nieprawda.
– To jest częsty motyw, bo jest wzięty z życia – tłumaczy psycholog dziecięca Katarzyna Kucewicz. – Dzieci marzą o tym, żeby rodzice byli razem, zwłaszcza wtedy, kiedy nikt nie wyjaśni im sytuacji. Czują, że mają wpływ na życie i decyzje swoich rodziców, wtedy kiedy oni traktują ich albo jak przyjaciół, albo jak kogoś, kto nie jest w stanie zrozumieć, co się dzieje – wyjaśnia.
Familijne filmy, których wysyp notujemy przed każdymi świętami, pełne są tej bożonarodzeniowej magii. Nie potrafimy wyobrazić jej sobie jako spełniającej się w naszych życiach inaczej niż w postaci pojednania między ludźmi. Fantazje z filmów takich jak przebój "To właśnie miłość", rozgrywają się więc wokół historii ludzi, którzy na różne sposoby schodzą się ze sobą dzięki "magii", która wyzwala się w święta. A magią tą jest szczególna atmosfera, która rodzi się między ludźmi. Mamy więc pojednanie rodzeństw, singli, którzy znajdują miłość, spotkania dawnych kochanków, dzieci odzyskujących rodziców, ale też schodzących się z powrotem rozwodników.
Wielkie emocje
Tyle że to tylko filmy. Pisane przez dorosłych i kierowane do szerokiego grona widzów, ludzi, którzy w atmosferę świąt chcą na siłę wierzyć. A żeby uwierzyć, potrzebują zobaczyć, inaczej przytłoczy ich codzienność kupowania karpia i przyrządzania śledzi, a wtedy z wiary nici.
Tworząc takie fabuły nie dostrzegamy jednak, że przekaz ten kierujemy również do dzieci. I to one kurczowo chwycą się nadziei, że jeśli w filmie jest to możliwe, ich rodzice mogą też wrócić do siebie. A jeśli tylko zobaczą cień szansy, by taki plan przeprowadzić, zrobią to. Podług swoich własnych możliwości.
Jeśli komukolwiek wydaje się, że skończy się to romantyczną historią jak z filmu – dzieci zaplanują spisek, by mama i tata przypadkiem znaleźli się razem na romantycznej kolacji albo wypadzie w góry – jest w srogim błędzie. I to właśnie ten błąd może być dewastujący dla psychiki dziecka.
Psycholog Katarzyna Kucewicz tłumaczy: – To są u dziecka wielkie emocje i bardzo dużo napięcia, ale i poczucie, że musi coś zrobić, żeby uratować tę rodzinę. Jeśli dziecko bierze na siebie misję uratowania całości rodziny, jest to ogromne zaniedbanie wychowawcze rodziców. Oznacza to, że rodzice nie zajęli się tym, żeby dziecku pokazać, że masz prawo mieć taką mamę czy takiego tatę, ale ja już z nią / nim nie jestem.
Jak wyjaśnia, bardzo często kłótnie i urazy do partnera sprawiają, że skupiamy się na swojej nienawiści i uczucia dziecka schodzą na dalszy plan. Z drugiej strony ktoś, kto odchodzi od współmałżonka, cierpi również na poczucie winy, które stara się maskować – że coś nie wyszło, że zawaliliśmy. – Może być tak, że jeden z małżonków czuje się skrzywdzony odejściem drugiego i snuje fantazje o powrocie. Czasem spotykam się z nimi w gabinecie terapeutycznym: były małżonek marzy, że kiedyś znów będzie razem z mężem lub z żoną. Czasem też ze wstydem przyznają się, że mówią o tym dzieciom. Może też być tak, że oskarża współmałżonka o swoje nieszczęście – opowiada Kucewicz.
Jak podkreśla, to bardzo krzywdzące dla dziecka słowa. – Nie ma dziecka, które kocha tylko mamę, nawet jeżeli tata to jest obiektywnie drań skończony. Każde dziecko jest w połowie mamy i w połowie taty. Jeżeli matka odrzuca ojca albo ojciec matkę, to tak jakby dziecko odrzucali od pasa w górę. Jakby połowa mnie była w porządku, a druga połowa do niczego. I takie osoby później w dorosłości mają gigantyczne problemy ze sobą, z poczuciem własnej wartości, z tworzeniem dobrych relacji – tłumaczy dalej.
Kocham w tobie rodzica
Wymyślone historie o dzieciach, które prowadzą do pojednania swoich rodziców i "ocalenia" rodziny, to typowe bajki, do których na siłę dorabiamy rzekomy happy end. Rolą rozstających się rodziców jest odpowiednio wytłumaczyć dziecku, że nasze uczucia wobec niego są niezależne od tego, co czujemy do siebie. Sprawy dorosłych powinny zostać między dorosłymi. To pomoże uniknąć tej bolesnej strony zaangażowania dzieci.
Kiedy dzieci oglądają filmy inne niż te przeznaczone stricte dla nich, często pytają rodziców: kto tu jest zły, a kto dobry. Nie rozumieją, że świat nie opiera się na takich prostych podziałach, a wszystko odbija się w odcieniach szarości. Podobnie przeżywają sprawy w przedszkolu – dzisiejszy najlepszy przyjaciel jutro będzie wrogiem numer jeden, z którym nigdy nie będą się już bawić. W wypadku sprawy tak trudnej, jak rozstanie rodziców, trzeba podkreślić, że świat dorosłych rządzi się innymi prawami, a sprawy widzimy raczej w odcieniach szarości.
– Najwyższy stopień duchowej harmonii między rozwiedzionymi rodzicami jest wtedy, kiedy matka jest w stanie powiedzieć do dziecka: "kocham w tobie twojego ojca", a ojciec: "kocham w tobie twoją matkę". To jest dla dziecka uwalniające, bo przecież dziecko jest w połowie ojca, w połowie matki. Ale to są słowa, które po wielu latach nie są w stanie wybrzmieć – dodaje Katarzyna Kucewicz.
Zamiast tego często na bezpośrednie pytanie: "czy kochasz jeszcze mamę?", tata odpowiada, żeby nie krzywdzić dziecka: "no, nie wiem". Stąd biorą się fantazje, ale też próby wzięcia na siebie ogromnego ciężaru. Nie kładźmy go dzieciom na barki fantazjami, którymi sami próbujemy karmić się w kinie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl