Święta żony marynarza. "Bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać", także w Wigilię
Kasia jest 12 lat po ślubie, wspólnie z mężem święta spędziła tylko 4 razy. Kiedy ona szykowała Wigilię, on pływał po morzu. Często radzą sobie tak, że świętują nawet miesiąc wcześniej. – Dla mnie te daty już nie są takie ważne. Po tylu latach już nie zwracam na nie uwagi – mówi.
Ewelina Miszczuk, WP Kobieta: Twoje dzieci są jeszcze małe, synek ma 9, córka 3 lata. Płakały, jak się dowiedziały, że nie zobaczą taty w święta?
Kasia Wajs: To nie są pierwsze święta moich dzieci bez taty. Mój syn już trochę ich już ma za sobą. Córka nie będzie jeszcze pewnie tego pamiętała. Dzieci też bardziej reagują w danym momencie, a nie wcześniej, kiedy się mówi o planowanych rejsach. Podejrzewam, że kiedy przyjdą święta, to się zasmucą, że taty nie ma.
Jaki jest twój sposób na to, żeby byś razem blisko w święta, mimo że mąż jest daleko?
Staram się stricte nie mówić o tym, nie zaznaczać tego, że taty nie będzie. Ostatnio, kiedy go nie było na święta, to zrobiliśmy sobie Wigilię wcześniej. Na początku grudnia ściągnęliśmy choinkę, zrobiliśmy pierogi. Często tak robimy. Dla mnie te daty już nie są takie ważne. Po tylu latach nauczyłam się nie zwracać na nie uwagi. Wiadomo, że święta są takim szczególnym okresem, są niezbędne dla dzieci. Staram się, żeby miały z nich miłe wspomnienia, więc spędzimy je oczywiście z moją rodziną. Fakt faktem nie będzie taty, ale na pewno będziemy rozmawiać przez telefon.
Jak syn przeżył pierwsze święta bez taty?
On tego nie pamięta, bo był mały. Miał roczek. Nawet ja to słabo pamiętam. To jest też tak, że jak rodzisz się w takiej rodzinie, to pewne rzeczy stają się dla ciebie normą. Nie spadają na ciebie jak grom z jasnego nieba. Mój syn dopiero, kiedy zaczął być bardziej rozumny jako dziecko, miał 5-6 lat, to wtedy były momenty, że się smucił, płakał, że taty nie ma. To jest naturalna rzecz. Myślę, że bardziej marynarze przeżywają, że nie mogą być z rodziną, bo oni są gdzieś na morzu. Na wielu statkach nie ma świąt, nie ma Wigilii. To jest normalny dzień pracy.
Kiedy tęsknota za mężem jest najsilniejsza? Czy jest większa na przykład podczas świąt czy imprez rodzinnych, kiedy pojawiają się pytania, dlaczego jesteś znowu sama?
Święta są takim wyjątkowym momentem. Z najbliższej rodziny nikt mi nie będzie mówił, że jestem znowu sama, bo wiedzą, jaka jest sytuacja. Kiedy się idzie do dalszej rodziny, słyszę takie komentarze. Ale jednym uchem je wpuszczam, drugim wypuszczam. Nie przejmuję się. To nie są momenty, kiedy najbardziej tęsknię - kiedy muszę gdzieś być sama. Najbardziej chciałoby się mieć tę drugą osobę przy sobie w chwilach zwykłej, codziennej samotności.
W momencie, kiedy poznałaś swojego męża, był już marynarzem i wiedziałaś na co się piszesz czy dopiero w trakcie znajomości się na to zdecydował?
Był już marynarzem. Jeszcze był w trakcie szkoły, a jednocześnie już pływał. Ale nie wiedziałam, na co się piszę. Doświadczyłam tego dopiero, kiedy pierwszy raz wypłynął w rejs. Bo w teorii to jedno, a w praktyce - drugie.
Co wtedy czułaś?
Czułam złość. Nie zapomnę tego do dzisiaj. Byliśmy wtedy jeszcze parą, nie mieszkaliśmy nawet jeszcze razem. Umówiliśmy się ze znajomymi, a on do mnie wydzwaniał w piątek wieczorem, że nigdzie nie może przyjść. Powiedział, że dostał super kontrakt i musi wszystko zostawić i jechać w poniedziałek rano. Zobaczyliśmy się tylko na godzinę i wypłynął na ponad 2 miesiące.
Nie miałaś wtedy takich myśli, że nie wiesz, czy to jest dobry pomysł, żeby wiązać się z takim człowiekiem?
Nie. Nigdy nie miałam takich myśli, bo po prostu wiedziałam, że to z nim chcę być. Bardziej trawiłam to potem i zastanawiałam się, jak to ugryźć. Bo nagle dla mnie to życie się okazało zupełnie inne, niż mieli moi znajomi dookoła. Dla mnie to było takie kosmiczne, jak powiedział, że wyjeżdża na drugi dzień na koniec świata. Pojechał gdzieś do Afryki wtedy. To też dla mnie, dla osoby, która mieszka w Polsce i nie ma styczności z częstymi wyjazdami na różne krańce świata, to z jednej strony był strach. Z drugiej strony jakaś niesprawiedliwość. Ale potem wszystko po kolei, z kontraktu na kontrakt, zaczęłam sobie organizować i ułożyliśmy związek pod kątem wyjazdów i przyjazdów.
Jaki system sobie wypracowaliście, żeby pomimo że mąż jest daleko, czuć bliskość i utrzymywać dobre relacje?
Często, kiedy spędzamy osobno urodziny czy inne ważne dni, zbieramy sobie te okazje w jedną i robimy sobie jakiś wyjazd na weekend. Ostatnio urodziny córki zorganizowaliśmy miesiąc szybciej. Można jakoś pokombinować. Każda kobieta, która ma męża marynarza, musi sobie też wypracować system bycia samej i polubić to.
Ile czasu w roku jesteście w komplecie, a ile musicie radzić sobie sami? Jak długie są rejsy męża?
Z reguły te kontrakty teraz nie są dłuższe niż pół roku. Mój mąż pracował po 6 miesięcy, 4 miesiące, 3 miesiące. Teraz jest miesiąc w domu, miesiąc na morzu. Więc tych konfiguracji przeżyliśmy różnych kilka i na pewno czeka nas w życiu jeszcze kilka różnych. Jeżeli miałabym oszacować, to z reguły jest to średnio około 6-7 miesięcy nieobecności w roku.
Jak wyglądają wasze powitania i pożegnania? Celebrujecie je jakoś szczególnie i jak je znosicie?
Nie żegnamy się. Mój mąż tylko przytula dzieci w domu na pożegnanie, ale ja nie jadę z dziećmi na lotnisko, bo już się nauczyłam, że to nie jest dobry pomysł. Bo dzieci to jeszcze bardziej przeżywają, jeśli widzą to tak namacalnie. Przywitanie oczywiście jest piękne i gdy tylko możemy, to jedziemy na lotnisko. I jest wielki skok na tatę, dobre jedzonko. A wcześniej oczekiwanie, sprzątanie.
Czytałam na twoim blogu Żona Marynarza, że ostatnio wasz syn "odchorował" pożegnanie z tatą, gdy pojechał na lotnisko.
Tak, myślałam, że był już na tyle duży, że to nie będzie problem. Ale okazało się, że się myliłam. Złożyło się tak, że musieliśmy wszyscy pojechać na lotnisko i odwieźć Zbyszka. Syn strasznie to przeżył, bo widział tatę z walizką, który odchodzi. Historia jeszcze była o tyle ciekawa, że miałam w schowku laurkę, którą zrobił dla niego, a ja zapomniałam włożyć jej do walizki. Gdy tylko tata zniknął z pola widzenia, syn mnie zapytał: "Dałaś rysunek tacie?". Mówię mu, że zapomniałam, on w płacz. Powiedziałam: "To biegnij za tatą na lotnisko", a on mówi, że nie ma butów. Powiedziałam, żeby poleciał w skarpetach. Wybiegł w nich z auta i poleciał szukać taty.
Czy, kiedy mąż wraca do Polski, znajdujecie czas dla siebie, na bliskość tylko we dwoje?
Ja jestem ogromną fanką tego. Zawsze znajdujemy czas na to. Organizujemy go tak, żeby albo gdzieś wyjść ze sobą, albo wyjechać. Jedna noc, dwie noce maksymalnie. Żeby oprócz tego, że istnieje model rodziny, istniał też model związku. Jeżeli mama i tata są szczęśliwi, zadowoleni, to wtedy wszystko inne zagra.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl