Syn chodzi do przedszkola z młodszymi dziećmi
Jestem mamą 4,5-letniego bardzo bystrego, inteligentnego chłopca. Od maleńkiego rozwija się bardzo szybko i wyprzedza swoich rówieśników. Od września po przeprowadzce chodzi do innego przedszkola w innym mieście i wszystko zniósł rewelacyjnie. Bardzo polubił panie i przedszkole. Natomiast trafił do grupy mieszanej 3-4-latków, przy czym więcej jest młodszych dzieci. Zastanawiam się, czy taka sytuacja nie jest niekorzystna dla jego rozwoju?
05.11.2009 | aktual.: 06.06.2018 14:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jestem mamą 4,5-letniego bardzo bystrego, inteligentnego chłopca. Od maleńkiego rozwija się bardzo szybko i wyprzedza swoich rówieśników. Chodził samodzielnie w wieku 10 miesięcy, jako 2-latek mówił pełnymi zdaniami i wyraźnie. Jest bardzo ciekawy świata i sporo o nim wie. W wieku 3 lat poszedł do przedszkola i pomimo ciężkiej adaptacji dawał sobie doskonale radę. Od września po przeprowadzce chodzi do innego przedszkola w innym mieście i wszystko zniósł rewelacyjnie. Bardzo polubił panie i przedszkole. Natomiast trafił do grupy mieszanej 3-4-latków, przy czym więcej jest młodszych dzieci. Po rozmowie z panią i z własnych obserwacji i przypuszczeń wiem, że synek dość widocznie odstaje od grupy pod względem wiedzy, socjalizacji. Zastanawiam się, czy taka sytuacja nie jest niekorzystna dla jego rozwoju? Dodam, że synek czuje się w grupie dobrze, ma kolegów, umie się bawić nawet z maluchami. Mimo to jestem zaniepokojona, gdyż grupa niestety musi się dostosowywać do rytmu młodszych dzieciaków. Czy jego rozwój
nie utknie w miejscu, nie zwolni na dobre? Czy powinnam jakoś dodatkowo z nim pracować aby nie stracił tego naturalnego pędu? Nie wiem, czy nie lepiej byłoby przenieść synka do innego przedszkola do grupy samych 4-latków. Syn pytany, czy chciałby takiej zmiany, mówi, że nie. Dodam też na zakończenie, że nie jest moim życiowym celem wychowanie małego geniusza i zdecydowanie chcę, aby moje dziecko, póki może przede wszystkim się bawiło. Głupio by tylko było trwale zahamować czy spowolnić jego rozwój. Czy to, co ewentualnie teraz straci, nadrobi np. w szkole?
Łączenie grup, jak w przypadku synka – trzylatków z czterolatkami, nie musi być niekorzystne dla rozwoju starszych dzieci, nie musi hamować rozwoju, a wręcz przeciwnie – niektóre sfery mogą bardziej zyskać niż w jednolitej grupie na przykład czterolatków (choćby społeczne funkcjonowanie, chęć pomocy, dzielenie się , wspieranie słabszych, młodszych…). Większy trud w prowadzenie takiej grupy muszą wkładać nauczycielki. To one powinny uwzględniać te różnice i tak prowadzić grupę, by młodsze dzieci dostawały zadania na swoim poziomie, a starsze na swoim. W zasadzie muszą przygotowywać zajęcia dla dwóch poziomów wiekowych. I tu widzę największy problem. Pozostawienie czterolatków na poziomie zadań trzylatków będzie krzywdzące dla starszych dzieci, demobilizujące, a na dłuższą metę, wręcz nudne i zniechęcające. Zbyt łatwe zdania nie mobilizują do pracy, ich wykonanie przestaje być źródłem satysfakcji i dzieci coraz mniej chętnie podejmują się wykonywania takich zadań, bądź wykonują je bez zainteresowania. One nie
rozwijają, one demobilizują. Nie wiem, jak jest w przedszkolu synka. Z pewnością zadania stawiane dziecku powinny być dostosowane do jego wieku, potrzeb, możliwości, zainteresowań. Co zrobiłabym w tej sytuacji? Nie zabierałabym malca z przedszkola, bo przecież zaadaptował się w tym miejscu, ma kolegów, dobrze się czuje. Zresztą na pytanie, czy chciałby zmienić przedszkole, powiedział „nie”. Należy uszanować jego zdanie, ale też wziąć pod uwagę, ze planując zmianę, nie wiemy do końca, na jakie miejsce trafimy, jaka będzie grupa, jak przyjmą tego nowego dzieci. Ryzyko spore, a zyski nieznane. Nie warto więc ryzykować. Co jednak warto? Rozmawiać z synkiem na temat tego, co robi w przedszkolu, jak odbiera proponowane mu tam zadania, jak ocenia ich trudność, czy w jego odczuciu ma tam swoje sukcesy i jeśli tak, to jakie. Rozmawiałabym z nauczycielką (nauczycielkami ) prowadzącą grupę. Od niej dowiedziałabym się, jak ocenia funkcjonowanie synka w przedszkolnej grupie, jak ocenia jego pracę, funkcjonowanie w
sytuacji zadaniowej… Interesowałabym się na bieżąco pracami dziecka. One będą najlepiej pokazywały, co robi, jak robi i jakie efekty tej pracy uzyskuje. Pyta Pani, czy w domu „nadrabiać” to, co straci w przedszkolu. Odpowiem przewrotnie – w domu zawsze warto z dzieckiem się bawić, tworzyć, „pracować”…. Niezależnie od tego, co malec robi w przedszkolu, warto zadbać o jego rozwój poza przedszkolem, organizując jego aktywność, odwiedzając różne miejsca, proponując twórcze zabawy w domu i rozwijając dziecięce pasje. Najlepsze przedszkole nie zrealizuje programu rozwoju malca, a dom może doskonale uzupełniać to wszystko, co najważniejsze w tym rozwoju. To mama najlepiej zna swoje dziecko, jego pasje, potrzeby, jego mocne i słabe strony. To mama wie najlepiej, które sfery należy stymulować, by „nadrobić” braki, a które rozwijać, bo są źródłem przyjemności dla dziecka. I warto to robić. Proszę pamiętać, że to, co najważniejsze – dziecko ma dobrze czuć się w przedszkolu, chętnie tam chodzić i z radością wychodzić,
po zakończonym dniu. Wydaje się, że synek dobrze czuje się w przedszkolu i to wydaje mi się niezwykle ważne. Życzę przedszkolnych sukcesów, a potem szkolnego udanego startu dla Pani synka i satysfakcji dla Pani, bo sukces każdego dziecka, to sukces jego mamy. Oby ta przedszkolna edukacja rozpoczęła pasmo sukcesów Pani synka.
Krystyna Zielińska - psycholog dziecięcy i logopeda