Szlaban na przyjemność
Wiele osób ma zahamowania, trudności w odbieraniu zmysłowych, intymnych przyjemności i w dawaniu ich. To cierpienie jest jak każde inne. Dlaczego i skąd się bierze?
20.06.2007 | aktual.: 26.06.2010 22:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najpierw z niecierpliwością czekasz na pierwszy pocałunek. Wreszcie ciekawość zostaje zaspokojona, ale twoja reakcja zaskakuje cię. Nie odczuwasz żadnej przyjemności, nie podoba ci się. Jesteś związana z różnymi chłopakami, jednak problem nie znika. Wiesz, że niedługo przestaną wystarczać pocałunki, boisz się pozwolić na coś więcej. Albo pozwalasz wbrew sobie i zaciskasz zęby. Wiele osób ma zahamowania, trudności w odbieraniu zmysłowych, intymnych przyjemności i w dawaniu ich. To jest cierpienie jak każde inne. Dlaczego i skąd się bierze?
W pewnym stopniu łączy się z presją kulturową, która każe lekceważyć potrzeby ciała, uważać, je za mniej godne i ważne. Wokół jego pragnień, kłębią się niepokoje i obawy. Mamy czasem poczucie, że jest ono czymś tajemniczym, czasem obcym, niepoddającym się naszej kontroli. Tymczasem trzeba patrzeć na siebie całościowo, zmysłowe potrzeby ciała są tak samo nasze, jak wszystkie inne.
Uczymy się uczuć
Z gotowością do przyjmowania przyjemności zmysłowej przychodzimy na świat, umarlibyśmy bez niej, jeśli nie fizycznie, to uczuciowo. Bliskość fizyczna jest pierwszym sposobem okazywania uczuć, jakiego doznajemy i do jakiego jesteśmy gotowi niemal już po urodzeniu. Dzięki niej uczymy się uczuć. To dotyczy wszystkich ssaków, kontakt dotykowy między matką a dzieckiem jest podstawą wszystkich więzi. Małe dzieci są tak zmysłowe, aż niepokoją rodziców. Ale rośniemy i różne wydarzenia naszego życia powodują problemy i zahamowania w tym obszarze.
Brak czułości ze strony rodziców, bliskości, pieszczot na ogół źle odbija się na naszym rozwoju. Warunkiem dojrzałości psychoseksualnej jest poczucie, że przyjemność zmysłowa jest nasza, że to część naszych uczuć, związków z innymi ludźmi, że to też jesteśmy my.
Pozwalam dotąd
Wiek ma tu znaczenie drugorzędne, każdy ma własne tempo rozwojowe uzależnione od wcześniejszych doświadczeń. Nie powinniśmy przekraczać własnej gotowości, zgody wewnętrznej na intymne kontakty. Sztuka to umieć sobie powiedzieć: Pozwalam dotąd i na razie dalej nie. Trzeba zorientować się, na co można sobie pozwolić. Bo gwałcenie siebie samego działa przeciwko nam. A jeśli nie popędzamy się, mamy szansę na harmonijne zespolenie wszystkich potrzeb.
W dużej mierze o naszym poczuciu bezpieczeństwa w związku decyduje umiejętność dawania i doznawania czułości. Począwszy od przytulenia, objęcia, łagodnego dotyku, poprzez namiętność, aż do spełnienia. Do każdego tego etapu trzeba dojrzeć, to nie zawsze jest łatwe.
Cierpliwie czekać
Nie da się rozbudzić potrzeb seksualnych na zawołanie, jeśli partner np. grozi odejściem. Bez sensu jest próba przeskoczenia czegoś, czego się przeskoczyć nie da. Rozbudzenie polega na tym, że człowiek uczy się odbioru przyjemności zmysłowej. Odkrywa radość namiętności, podniecenia, spełnienia.
Ale tylko wtedy można to odkryć, kiedy jest się na to gotowym. Inaczej to tak, jak mówienie: „Zobacz” do kogoś, kto ma zamknięte oczy. Jego problemem nie jest to, że nie widzi, tylko to, że nie może otworzyć oczu.
Jeśli dziewczyna nie odczuwa przyjemności, gdy chłopak bierze ją za rękę, gdy się do niej przytula, nawet jeśli chodzi mu tylko o okazywanie czułości, trudno oczekiwać, że ona nagle się rozbudzi, kiedy zdecydują się na współżycie. Rozbudzenie to stopniowe pogłębianie przyjemności zmysłowej. W metodzie na siłę ona spełnia priorytety jego, a to on powinien być w takiej sytuacji zainteresowany subtelnością, delikatnością, w której ona mogłaby się odnaleźć. Powinien cierpliwie czekać.
Świat uczuć, świat ciała
Można jednak pomóc sobie samemu uwrażliwić się na bodźce zmysłowe. Nauczyć się kontaktu z sobą. Często ludzie nie odczuwają przyjemności seksualnej, właśnie z tego powodu, że są odcięci od siebie. A bez identyfikacji ze sobą, bez odkrywania własnych odczuć, trudno stać się czułym kochankiem. Samo napięcie seksualne może nie wystarczyć. Połączenie świata uczuć ze światem ciała jest ważnym elementem dojrzałości seksualnej.
Człowiek cierpi
Nie można stwierdzić, że ktoś jest oziębły bez szczegółowych badań rozwoju psychoseksualnego, bez badań związanych ze zdrowiem somatycznym, np. poziomem hormonów. Powiedzieć o kimś, że jest oziębły, to ostateczność, bo to jakby stwierdzić, że nigdy się nie urodził. Możemy tylko powiedzieć, że w życiu danego człowieka zaszły jakieś okoliczności, których skutki trwają w postaci pewnych zahamowań. Sama konstatacja, że ktoś ma szlaban na przyjemność z seksu nic nie daje. Dopóki się nie wyczerpie wszelkich środków, żeby to odblokować, ponownie uwrażliwić człowieka na zmysłowe bodźce, nie można dać za wygraną, tak jak w każdej innej dziedzinie medycyny. Gdy człowiek cierpi, trzeba mu sprawić ulgę.
Potrzeba jest w nas
Odbieranie intymnych przyjemności na pewno jest też blokowane przez też nieśmiałość, a zwłaszcza niskie poczucie własnej wartości. Na sferę seksu wpływa ono szczególnie. Dziewczyna uważa, że jest do niczego. Wreszcie znajduje chłopaka, strasznie jej na nim zależy, ale myśli: Jestem zerem, on na pewno zaraz mnie rzuci, jak się zorientuje, że nie odczuwam przyjemności zmysłowych, poczuje do mnie obrzydzenie. Tego rodzaju myślenie jest silnym hamulcem w momencie, w którym trzeba się zapomnieć, zamknąć oczy, odciąć od świata, skupić na tym, że jest się z kimś.
W naszym wnętrzu jest otwartość i gotowość do takich przeżyć, nie można jej blokować. Przecież pamiętamy, jak zmiękły nam kolana przy pierwszym pocałunku. Potrzeba bliskości z drugą osobą jest w nas. Jeśli coś ją zakłóciło, człowiek odcina się od szczególnej, niezwykle ważnej sfery przeżyć. I nie można się na to godzić.
Odbiór przyjemności zmysłowej, czułości, miłości zależy od samooceny, stosunku do własnego ciała, od tego, jaką wartość nadajemy bliskości. Tej bliskości często boimy się, bo to otwarcie własnych barier, wpuszczenie innej osoby na nasze terytorium. Ale wszystkie te zahamowania zaczynają żyć własnym życiem, wymykają się spod kontroli, przeszkadzają w zbliżeniu. Jeśli sami nie dajemy sobie rady, by je pokonać, trzeba poszukać pomocy specjalisty seksuologa.