Z daleka wyglądają niczym wycięta z tektury dekoracja. Dopiero, gdy podchodzę bliżej, widzę, że to żywe stworzenia. Jedne ucztują w gałęziach, inne próbują wspinać się po sękatych pniach na górę. Każda potrafi zjeść kilka kilogramów owoców, z których uzyskuje się słynny olej nazywany „płynnym złotem Maroka”.