tinder(strona 3/4)

Aneta wzrok straciła kilkanaście lat temu. Od kilku szuka miłości na Tinderze. Zdradza, jak niewidomi randkują w sieci.

Klaudiusz ma 24 lata, jest przystojny, studiuje w Warszawie. Użytkowniczki Tindera zwariowały na jego punkcie. Problem w tym, że Klaudiusz nie istnieje. To jedynie prowokacja jednego z "mirków", która ma udowodnić, że kobiety to hipokrytki.

"Idź dać dupy", "ruda ku…" – to tylko niektóre wiadomości, które Dominik wysyłał do dziewczyn z aplikacji randkowej. Kobiety zjednoczyły się, upubliczniły sprawę i skłoniły 24-latka do przeprosin. Niezależnie od ich szczerości, taka sytuacja to w Polsce ewenement.

"Skreślanie lub akceptowanie człowieka na podstawie jednego zdjęcia i linijki opisu samo w sobie wydaje się okrutną zabawą. Ale prawdziwe okrucieństwo przychodzi, kiedy przesuwasz w prawo, on przesuwa w prawo i otwiera się czat" - pisze nasza czytelniczka.

Polacy coraz częściej szukają partnerów w sieci. Jedną z najbardziej znanych aplikacji jest z pewnością Tinder. Okazuje się jednak, że miłość znaleźć można także za pomocą innych portali. Oto najpopularniejsze z nich.

Kristen Wall zakładała na Tinderze fałszywe profile, podrywała za ich pomocą kobiety i mężczyzn, a kiedy więzi się zacieśniały, wyciągała od nich nagie zdjęcia. Potem nie było już tak miło. Dziewczyna zaczynała szantażować swoje ofiary i uprzykrzać im życie na różne sposoby.

Tinder, Badoo, Edarling - niedługo wszystkie mogą odejść do lamusa. Internetowy gigant postanowił wprowadzić na Facebooka nowe narzędzie, które będzie robiło to samo, co portale randkowe. Właśnie ruszyły pierwsze testy.

Alita spędziła 1460 godzin na Tinderze. Chciała się zakochać. Zamiast miłości, poczuła wielkie rozczarowanie mężczyznami. Paulinę spotkało to samo. – Faceci korzystają z Tindera, ale tak naprawdę nie wiedzą, czego chcą. Miałam dość – mówi.

Mark Zuckerberg nie przejmuje się chyba zbytnio oskarżeniami o wyciek danych, bo planuje dodać funkcję randkową. Już wkrótce samotni użytkownicy, którzy oddają medium większość życia, będą mogli znaleźć tam miłość.

Dziewczyny z dziećmi muszą stawiać czoła stereotypowi "szukającej jelenia do opłacenia rachunków". Do tego do "życzliwych" muszą wysłuchiwać dobrych rady w rodzaju "niech się zakocha, a potem mu powiesz". Mężczyźni są średnio chętni do wiązania się z "dzieciatymi".

Tinder wprowadził nową funkcję, która może w znaczącym stopniu wpłynąć na podejście do randkowania w sieci. Zmiana pozwoli kobietom zaczynać rozmowy tylko z interesującymi je osobami. Czy w ten sposób aplikacja odbierze głos mężczyznom?

Obietnica miłości do grobowej deski, przy dzisiejszym tempie życia, wydaje się anachroniczna. Żyjemy w czasach, w których potrzeby wmawiane są nam z zewnątrz. Nie potrzebujemy telefonu, ale nowego iPhone'a. Konsumentami stajemy się też w miłości.

Jeśli jesteś dobrze wykształconą kobietą przed 30. z dużego miasta, szanse, że nie czujesz się feministką są nikłe. Jeszcze niklejsze, że nie dbasz o swój, za przeproszeniem, lifestyle. Tyle że te dwa ponowoczesne terminy wikłają chodzenie na randki w toksyczny związek z ekonomią. A w takich relacjach o miłość ciężko.

Skomplikowane psychotesty, strony dla osób o konkretnych poglądach, czy wymaganiach to wciąż za mało dla portali i aplikacji randkowych. Każdy z tych sposobów opiera się wyłącznie na prawdomówności. Naprzeciw randkowym oszustom i samotnym w sieci wyszli twórcy Pheramor, aplikacji, która łączy w pary nie tylko na podstawie zadeklarowanych cech charakteru, ale również tego, co o naszej seksualności zapisane jest w… DNA.

– To wyszukiwarka do seksu – mówi Ola, studentka z Warszawy. – Nigdy nie było o to łatwiej – dodaje jej koleżanka, Paulina. Obie porzuciły aplikacje randkowe już jakiś czas temu z bardzo prostego powodu: nie chciały w kółko czytać o tym, jaki ktoś ma imponujący organ albo jak ktoś inny zedrze z nich ubranie. Tymczasem w dużej mierze do tego sprowadzała się większość "rozmów" z innymi użytkownikami.