U żony następcy tronu Norwegii, księcia Haakona, kilka lat temu rozpoznano podstępne schorzenie o nieznanym podłożu. Chorzy na samoistne włóknienie płuc rzadko żyją dłużej niż 5 lat od diagnozy. Dlatego Norwedzy reagują przerażeniem na każdą wzmiankę o hospitalizacji księżnej.
Chora, ale aktywna
W styczniu Mette-Marit znalazła się w szpitalu po niefortunnym wypadku na nartach. Na szczęście, księżnej udało się szybko dojść do siebie. Żona księcia Haakona jest aktywna w mediach społecznościowych, śledzi ją ok. 300 tysięcy osób. Na swoim profilu stara się udowadniać, że choroba nie musi oznaczać rezygnacji z aktywnego stylu życia. Księżna chętnie jeździ na nartach, uprawia kajakarstwo, pływa. Na najnowszym zdjęciu widać, w jakiej jest aktualnie formie.
Trudna miłość do następczyni tronu
Norwegowie nie od początku pokochali platynową blondynkę. Historia Mette-Marit to opowieść o współczesnym kopciuszku. Niestroniąca od używek i niebezpiecznego stylu życia przyszła księżna, pracowała jako kelnerka. Tam wpadła w oko następcy tronu.
Norwegowie szybko przekonali się do wybranki przyszłego króla i przełknęli "mezalians". Informacja o chorobie Mette-Marit spadła na jej rodzinę, a także cały naród, jak grom z jasnego nieba. Księżna jest aktualnie poddawana leczeniu farmakologicznemu, które ma zmniejszyć objawy i przedłużyć jej życie. Tym bardziej cieszy informacja, że księżna wygląda wspaniale i tryska energią.