Blisko ludziTo jak choroba, której nie da się leczyć. Z zemsty szantażują kobiety nagimi zdjęciami

To jak choroba, której nie da się leczyć. Z zemsty szantażują kobiety nagimi zdjęciami

To jak choroba, której nie da się leczyć. Z zemsty szantażują kobiety nagimi zdjęciami
Źródło zdjęć: © iStock.com
Magdalena Drozdek
25.08.2017 15:43, aktualizacja: 26.08.2017 10:35

Brytyjski "Independent" donosi: są cztery sposoby, by uniknąć porno zemsty. Pierwszy – upewnij się, że na zdjęciach nie pokazujesz twarzy. Drugi – dwa razy zastanów się, czy ufasz osobie, której wysyłasz nagie zdjęcie. Trzeci – używaj aplikacji zabezpieczających w telefonie. Czwarty – przechowuj nagie zdjęcia mądrze, np. w folderze zabezpieczonym hasłem. Serio? Powiedźcie to tym dziewczynom.

Zemsta za zdradę i porzucenie staje się nie tylko łatwiejsza do zrealizowania, ale także coraz wymyślniejsza. Coraz popularniejszą i najbardziej bezwzględną formą zemsty jest udostępnianie prywatnych zdjęć i filmów w internecie. Zazwyczaj uwiecznione są na nich intymne chwile.

Nyika Allen była w złym związku. Trzy lata temu zerwała z chłopakiem. Tyle że on nie miał zamiaru jej zostawić. Zastraszał ją, wydzwaniał, pisał wiadomości przez media społecznościowe. Wpadli na siebie przez przypadek w Sylwestra 2014 roku. Doszło do awantury. Niedługo później zaczął się jej prawdziwy koszmar.

– Dostałam powiadomienie z Twittera – opowiada Allen w rozmowie z "Santa Fe New Mexican". W serwisie pojawiło się jej "nieodpowiednie zdjęcie". Chwilę później doszły się kolejne. – Nigdy wcześniej nie byłam tak przerażona. Chciałam umrzeć – wspomina. Poszła na policję, ale tam powiedziano jej, że nie ma takich przepisów, które zabraniałyby jej byłemu chłopakowi zrobić coś takiego.

Nie miała zamiaru tak tego zostawić. Allen podała swojego ex do sądu. Mówiła, że zniszczył jej życie. Jej sprawa była głośna w całych Stanach, opowiadała o tym nawet podczas międzynarodowej konferencji. Szybko stała się rzeczniczką innych kobiet, które z powodu zemsty przeszły przez piekło. Po długich miesiącach Allen wygrała sprawę. Jej były został skazany na rok więzienia, musiał zapłacić tysiąc dolarów grzywny, dostał zakaz korzystania z mediów społecznościowych, a do tego przez kilka miesięcy musiał chodzić z przyczepionym do kostki GPS-em.

Takich historii jest mnóstwo

Były chłopak Emmy Holten też wrzucił do sieci jej intymne zdjęcia, by się zemścić. Przypadek klasyczny. Mężczyźni, którzy natknęli się na zdjęcia Emmy, wysyłali jej różne wiadomości. W swoim eseju zamieszczonym na feministycznej stronie "Hysteria" Dunka podała kilka z nich:

- Czy twoi rodzice wiedzą, że jesteś zdzirą?
- Wyślij mi więcej takich fotek, inaczej wyślę te, które mam, do twojego szefa
- Czy zostałaś zwolniona z pracy?

- Te wiadomości wysyłali mężczyźni z całego świata. Nastolatkowie, studenci, ojcowie-głowy rodzin. Wiedzieli, że te zdjęcia trafiły do internetu wbrew mojej woli, że nie chciałam znaleźć się na tych stronach internetowych. Kiedy zdałam sobie sprawę, że moje upokorzenie tylko ich podnieca, poczułam się jakby ktoś założył mi pętlę na szyję. Brak mojej zgody miał dla nich wymiar erotyczny, czerpali przyjemność z mojego cierpienia - pisała Emma. - Czym innym jest bycie obiektem seksualnym dla osób, które uważają nas za atrakcyjne, a czym innym jest sytuacja, kiedy dehumanizacja osoby staje się głównym motywem. Uświadomiłam sobie, że gdybym była modelką, która pozuje w seksualnych pozach, nie wzbudziłabym takiego zainteresowania. Nie chodziło tu tylko o moje ciało. Fakt, że utraciłam kontrolę nad tymi zdjęciami, stał się usprawiedliwieniem dla nękania. Byłam przecież tylko kolejną dziwką, która dostała to, na co zasłużyła.

Kara Jefts, której historię opisywał na początku roku amerykański "Time”, przez lata ukrywała swój "przerażający sekret". Nie zdradzała swojego nazwiska chłopakom na randkach, czekała do któregoś z kolei spotkania, by się przedstawić. Gdy zaczynała pracę w nowym miejscu, prosiła informatyków, by blokowali maile z obcych źródeł. Kara przez ostanie pięć lat walczyła z byłym partnerem, który upubliczniał nie tylko jej nagie zdjęcia, ale też wszystkie dane osobowe. Pod fotografiami, o których wolałaby zapomnieć, znajdował się jej adres mailowy, namiar na profil na Facebooku itd. Sprawa ciągnie się do dziś, bo chłopak nigdy nie stanął przed sądem.

Pornomściciele znad Wisły

Przykładów z Polski można wypisać kilkadziesiąt. Wszystkie wyglądają podobnie. 20-letni Kamil W. nie zamierzał pozwolić na to, żeby jego dziewczyna tak łatwo od niego odeszła. Na Facebooku udostępnił zdjęcia mieszkanki Głogowa.

Dziewczyna nie dała się jednak przestraszyć i o czynach swojego byłego chłopaka powiadomiła policję. Wtedy zaczęły do niej docierać kolejne groźby. 20-latek żądał wycofania zeznań. W przeciwnym wypadku miał udostępnić nagie zdjęcia ofiary jeszcze większej liczbie osób. W późniejszym czasie groził jej nawet śmiercią. W kolejnych mejlach pisał, że "rozwali jej głowę". Kamilowi W. grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.

Prokuratura przez dwa lata nie mogła sobie dać rady z byłym kochankiem aptekarki Małgorzaty A., który zamienił jej życie w piekło. Kobieta nie chodziła do pracy, wstydziła się wyjść z domu. Wszystko przez stronę internetową o "aptekarce z okienka", na której Mirosław W. opublikował jej nagie, wyjątkowo intymne zdjęcia z upojnych randek. Całość okrasił wulgarnym opisem seksualnych upodobań. O sprawie było głośno w 2013 roku.

Mirosław W. nie ukrywał, że zrobił to z chęci zemsty na kobiecie, z którą spędził dziesięć lat. Jak mówił, miała to być kara za jej niewierność i jego zranione uczucia. Mężczyzna nie ograniczył się tylko do zrujnowania życia byłej sympatii. Wykorzystując internet, skompromitował również jej rzekomych kochanków. Opublikował ich pełne dane personalne wraz z adresami i zdjęciami. Wszyscy zostali przedstawieni jako niedorozwinięci, narkomani i złodzieje. - Panienka lubuje się w przeróżnego typu menelach, im gorszy i brudniejszy, tym lepszy - pisał na stronie Mirosław W.

Za umieszczenie w internecie filmu erotycznego z byłą dziewczyną odpowiedział kilka lat temu przed krakowskim sądem 23-letni Michał P. On też nie mógł pogodzić się z odejściem partnerki. Nachodził ją w nowym miejscu zamieszkania, szarpał, domagał się rozmowy, groził jej i jej koleżance. W końcu zamieścił film na portalu społecznościowym, w którym dostępne były dane osobowe byłej dziewczyny. Ofiara o filmie dowiedziała się od znajomej. Na jej prośbę administrator portalu usunął film.

Oskarżenie mężczyzny było możliwe dzięki nowelizacji kodeksu karnego, na podstawie której wprowadzono m.in. karalność za rozpowszechnianie "wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej" bez jej zgody. Za upowszechnianie w sieci wizerunku nagiej osoby bez jej zgody grozi do 5 lat.

Skazać i spróbować zapomnieć

- Zdradzeni, porzuceni, niekochani potrafią wymyślić naprawdę wysublimowane metody mszczenia się - przyznaje profesor Wojciech Burszta, antropolog z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej. - Miłość równie często jest akumulatorem dobrych, jak i złych uczynków, a pomysły na te złe dzięki internetowi, komórkom i komputerom zyskały niezłego kopa.

Środowiska feministyczne walczą o to, aby "revenge porn" był zjawiskiem karalnym na całym świecie. Póki co takie prawo obowiązuje w 13 stanach w USA, w Polsce karane jest więzieniem. Według sondażu MacAfee z 2013 roku 10 procent mężczyzn szantażowało swoje dawne partnerki, że zamieszczą w sieci ich nagie fotografie. 60 procent z nich spełnia swoje groźby. "Business Insider" podkreśla z kolei, że ofiarą porno zemsty padło już 10 milionów Amerykanów. Statystyk na temat tego, jak wygląda to w Polsce, nie ma.

Choć coraz częściej słyszy się o karach dla mścicieli, nie wszystkich one odstraszają od niszczenia życia byłym partnerkom. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę odpowiednie hasło, by przekonać się, jak wiele stron wciąż udostępnia pornograficzne treści pod tagiem "porno zemsta".

- Boże, ale ja jestem głupia. Tak go kochałam. Był cudownym facetem, co drugi dzień jakiś prezent, kwiaty, czekoladki, złoty łańcuszek. Ciągle coś. Wydawał się taki idealny. A gdy zerwaliśmy, a ja byłam z innym, ten się mścił. Napisał, że jeśli z nowym zerwę, będę miała spokój. Jeśli nie, to on się zemści. I zrobił to - pisze dziś jedna z użytkowniczek Kafeterii. Po kilku tygodniach od rozstania znalazła w sieci stronę, gdzie udostępniane były jej nagie zdjęcia. Gdy jedna witryna znikała, pojawiała się kolejna założona na innym serwerze. I tak w kółko. Na którejś wreszcie umieścił jej adres, imię i nazwisko.

Pod jej historią najbardziej oburzające są jednak komentarze innych użytkowników.

- Jak zdradza, to lafirynda, po prostu - to tylko jeden z nich. Ale niemal pod każdym artykułem na temat porno zemsty pojawiają się te same opinie. "Sama się prosiła", "Niech ma, jak nie chciała być wierna", "To po co odchodziła", "Nie kumam, dlaczego w ogóle takie zdjęcia sobie robiła" - to tylko część.
Winna jest zawsze kobieta, nie ten, który zniszczył jej tą zemstą życie.

- I prawidłowo, za robienie z kogoś idioty i udawanie wobec niego uczuć, należy tak pokazać światu jaka niewierna jest ta osoba. To może na przyszłość zastanowi się ona, zanim kimś się pobawi i jego uczuciami. Zemsta jest i tak mała, powinno się kamienować zdradzającego – czytam pod inną historią.

Oczywiście, najłatwiej byłoby powiedzieć, że osoby, które zdecydowały się zrobić takie fotki, same są sobie winne. Ale to droga na skróty i próba obwiniania ofiary. W końcu większość ofiar "revenge porn" robiła zdjęcia czy nagrywała filmy w najbardziej intymnych, najszczęśliwszych momentach swojego życia. Nikt wówczas nie myśli o tym, co może się zdarzyć, jeśli dojdzie do rozstania. Tak samo jak żadne szczęśliwe małżeństwo nie zbiera "na wszelki wypadek" dowodów, które mogą przydać się podczas rozwodu.

Opinie internautów wydają się przerażać najbardziej. W eksperymencie naukowców z Uniwersytetu Kent z marca tego roku wyszło, że 99 proc. badanych uważa umieszczenie w sieci odważnych zdjęć ukochanej osoby za akceptowalne. Aż 28,6 proc. badanych gotowych było opublikować nagie zdjęcia partnera lub partnerki w akcie zemsty, np. po zerwaniu. Aż 87 proc. akceptowało fakt, że taka "zemsta" przynosi satysfakcję. Czy właśnie tak wygląda prawda o rozpadających się związkach?

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (107)
Zobacz także