To nie było wesołe miasteczko. Sąsiad dał jej popalić
- Bywały dni, że przez 5-6 godzin dziennie słyszeliśmy razem z mężem dudniący bas zza ściany. Zdarzało się, że podczas odpoczynku na kanapie czułam, jak wibruje cały mebel - opowiada Patrycja, która miała problemy z sąsiadem.
29.10.2024 | aktual.: 29.10.2024 09:54
Jak wynika z najnowszego raportu Otodom "Szczęśliwy dom. Emocje na kwadracie", najczęstsze bolączki mieszkaniowe Polaków są związane z sąsiadami. Aż 53 proc. osób neuroatypowych i 31 proc. pozostałych ankietowanych odczuwa zmęczenie aktywnością osób mieszkających blisko nich. Z kolei 47 proc. i 27 proc. wymienionych kolejno grup czuje rozdrażnienie uciążliwymi zapachami pochodzącymi od sąsiadów lub z ich mieszkań.
- Zapisy prawa budowlanego definiują dopuszczalne normy hałasu. Zgodnie z nimi budynki powinny być zaprojektowane i wykonane w taki sposób, aby poziom hałasu nie stanowił zagrożenia dla zdrowia, umożliwiał pracę, odpoczynek i sen w zadowalających warunkach. Dla komfortu akustycznego w mieszkaniach wyzwaniem mogą być jednak dźwięki generowane w różnych porach dnia przez innych użytkowników przestrzeni - współdomowników, zwierzęta czy sąsiadów - tłumaczy Agata Stachowiak, ekspertka rynku mieszkaniowego Otodom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wieczna impreza" u sąsiada
Wspomniane przez Agatę Stachowiak dźwięki generowane przez sąsiadów w różnych porach dnia przyczyniły się do wyprowadzki Magdy Majewskiej z najmowanego mieszkania na warszawskim Żoliborzu. Magda mieszkała w nim przez trzy lata. Przez pierwsze dwa nie miała problemów z żadnym z sąsiadów. Ostatni rok był dla niej jednak katorgą. Po wprowadzeniu się do mieszkania obok młodego mężczyzny - prawdopodobnie studenta - nie mogła spać ani w nocy, ani odsypiać w dzień po pracy.
- To była wieczna impreza. I nie byłam jedyną osobą, której to przeszkadzało. W budynku, w którym wynajmowałam mieszkanie, w większej części mieszkali starsi ludzie. Na początku wszyscy tolerowali, że młody organizował imprezy w weekendy, w szczególności w piątki i w soboty, zapraszając sporą grupę osób. Ale kiedy to zaczęło odbywać się w ciągu tygodnia, nie słyszałam własnych myśli - opowiada.
Po kilku tygodniach imprez Magda zadzwoniła do właściciela wynajmowanego przez studenta mieszkania, opowiedziała mu, co się dzieje i poprosiła o interwencję. Mężczyzna nie widział jednak problemu. Powiedział, że dopóki student mu płaci, nie wyrzuci go.
- Właściciel nie chciał pomóc, spółdzielnia także. Sąsiedzi, w tym ja, nie spali po nocach. W dzień też nie było takiej opcji, bo bardzo głośno puszczał muzykę. Spokojnie było tylko wtedy, kiedy wychodził na zajęcia. Ale to też nie zdarzało się często - zaznacza Magda.
Sytuacja w budynku stała się jeszcze gorsza, kiedy nadeszła wiosna.
- Majówka była koszmarem. Oprócz imprez, były też grille na balkonie. Palenie fajek, które spadały na mój balkon. Wytrzymałam rok i ani dnia dłużej - podsumowuje.
"Jak nie ryknęło..."
Z problematycznym sąsiadem mierzyła się także Dominika z Gdańska.
- Do mieszkania nad nami (Dominika mieszka z partnerem - przyp. red.) nagle wprowadził się jakiś gość. Przez pierwszych kilka dni wszystko było w porządku, czasem trochę głośniejsza muzyka, ale do zniesienia. Zakładaliśmy, że facet musi się umeblować, posprzątać, więc można zrozumieć, że włącza coś pod nóżkę - opowiada.
- Aż przyszła niedziela. To było jakoś w maju-czerwcu, bardzo ładny, ciepły dzień. I nagle ok. godz. 10-11 jak nie ryknęło... byłam pewna, że jakieś wesołe miasteczko na placu koło bloku się rozłożyło - ujawnia Dominika.
Jak się okazało, hałas nie był związany z wesołym miasteczkiem, a z sąsiadem, który - mając otwarte drzwi balkonowe, włączył bardzo głośno muzykę disco polo.
- Ludzie, którzy szli przed blokiem, odwracali głowę i patrzyli, co się dzieje - dodaje.
Partner Dominiki postanowił chwilę później porozmawiać z mężczyzną. Ten jednak nie otworzył mu drzwi. Dominika zadzwoniła więc po straż miejską, ale usłyszała, że skoro to mieszkanie prywatne, a sytuacja ma miejsce w ciągu dnia, nie mogą jej niestety pomóc.
- Odpuściłam. Taka akcja powtórzyła się jeszcze kilka razy i w końcu pojawił się przed naszym blokiem radiowóz. Sąsiad się uspokoił - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
"Czułam, jak wibruje cały mebel"
Kiedy kłopoty z sąsiadem lub sąsiadami pojawiają się w wynajmowanym mieszkaniu, ostatecznym wyjściem z sytuacji może być wyprowadzka. Patrycja nie mogła tego jednak zrobić. Kupiła razem z mężem mieszkanie. I wszystko było dobrze, dopóki nie zyskali nowego sąsiada nazywanego przez nich "Sebiksem". Hałas związany z muzyką towarzyszył im przez większość dnia.
- Mamy sąsiada, który uwielbia głośno słuchać muzyki. Bywały dni, że przez 5-6 godzin dziennie słyszeliśmy razem z mężem dudniący bas zza ściany, a nawet każde słowo z reklamy na Spotify. Zdarzało się, że podczas odpoczynku na kanapie czułam, jak wibruje cały mebel - ujawnia Patrycja.
Sąsiad nie reagował jednak na ich delikatne sugestie dotyczące zbyt głośnego słuchania muzyki. Jak mówi Patrycja, uspokoił się dopiero w momencie, kiedy postraszono go policją.
- Zaczęłam się zastanawiać, czy ma coś na sumieniu - stwierdza nasza rozmówczyni.
Jak poradzić sobie z uciążliwym sąsiadem?
Oliwia Walentynowicz, prawniczka i ekspertka ds. nieruchomości, tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską, że w przypadku uciążliwego sąsiada najlepiej jest zacząć od rozmowy i spróbować polubownie rozwiązać problem. Jeżeli to nie pomoże, można powołać się na kodeks cywilny, a następnie wezwać policję.
- Kodeks cywilny (art. 144) wskazuje, że właściciel, ale także najemca nieruchomości, nie może utrudniać lub sprawiać uciążliwym korzystanie z innej nieruchomości przez tzw. immisje, zapachowe czy dźwiękowe. Zarówno organizacja imprezy czy grilla mogą być tak traktowane. W takiej sytuacji, jeśli jest to sytuacja jednorazowa, można wezwać policję, która podczas interwencji wezwie sąsiada do zakończenia "imprezy" lub zgaszenia grilla, a także może nałożyć mandat lub pouczenie - mówi.
Jeśli problem nie jest jednak jednorazowy, a wizyty policji nie pomagają - można wstąpić na drogę prawną.
- Jeżeli sąsiad jest najemcą mieszkania, z pomocą przychodzi ustawa o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego. Zgodnie z jej postanowieniami właściciel nieruchomości sąsiedniej ma prawo dochodzić na drodze sądowej rozwiązania przez sąd umowy najmu pomiędzy właścicielem sąsiedniego mieszkania a problematycznym lokatorem - radzi prawniczka.
- Jeśli problematyczny sąsiad jest natomiast właścicielem nieruchomości, sprawa jest nieco trudniejsza. Wtedy należy się nastawić, że cała procedura potrwa co najmniej kilka miesięcy. Jeżeli powództwo okaże się zasadne, sąd może nakazać sąsiadowi zaniechania lub ograniczenia uciążliwych działań, a jeśli w związku z nimi powstała jakaś szkoda - jej naprawienie - podsumowuje Oliwia Walentynowicz.
*Badanie Otodom "Szczęśliwy dom. Emocje na kwadracie" przeprowadzono na próbie łącznie 2613 respondentów w wieku 18+.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.