Tomek Drzewiński: Wierzymy, że fotografia odzwierciedla rzeczywistość. Z tej pułapki korzystają propagandyści

Ujawnienie prawdy o Buczy nie przeszkodziło Rosjanom w budowaniu przekazu propagandowego, który ma podkreślać, że niosą wyzwolenie Ukrainie i że na zdjęciach publikowanych poza Rosją są aktorzy i statyści. Aby to wykazać, używali m.in. ujęć z archiwalnych planów filmowych - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską fotograf Tomek Drzewiński.

Fotos z serialu "Contamin" wykorzystywany w dezinformacji prowadzonej przez Rosję
Fotos z serialu "Contamin" wykorzystywany w dezinformacji prowadzonej przez Rosję
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Artem Gvozdkov
Sara Przepióra

03.04.2023 06:00

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: Większość osób opiera na fotografii swoje wyobrażenie o świecie. Nieczęsto myślimy, że może to być zwodnicze.

Tomek Drzewiński*: Fotografia jest jednym z najważniejszych źródeł naszej wiedzy o świecie. Dzięki niej mogliśmy po raz pierwszy zobaczyć na masową skalę, jak wyglądają najdalsze zakątki świata czy rzeczy niewidoczne dotąd gołym okiem. Fotografia sama w sobie nie jest zwodnicza. Może jednak zostać wykorzystana jako narzędzie do manipulacji. Wierzymy, że fotografia odzwierciedla rzeczywistość i niesie pełną informację o wydarzeniu, osobie lub zjawisku, które obrazuje. Nie zawsze tak jest.

Z tej myślowej pułapki korzystają m.in. politycy i pracujący dla nich propagandyści. Manipulują odbiorcami fotografii poprzez takie narzędzia jak retusz, montaż, kadrowanie czy umieszczenie opisu pod zdjęciem, który nie jest zgodny z rzeczywistością. Czasem zestawiają ze sobą fotografie, które nie są ze sobą związane. W ten sposób ocieplają wizerunek danej osoby lub sprawiają, że będzie odbierana negatywnie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wojna w Ukrainie jest jednym z przykładów takich działań.

Przykładów na zastosowanie fotografii propagandowej podczas wojny w Ukrainie jest wiele. Propaganda to próba kształtowania przez władzę pewnych postaw bądź nastrojów wśród społeczeństwa. Ten przekaz może być pozytywny - prozdrowotny, proekologiczny czy prodemokratyczny, ale też negatywny. Wojna ma przede wszystkim okrutne oblicze. Wtedy fotografia wykorzystywana jest w działaniach dezinformacyjnych i propagandowych, choć nie tylko. Ma bowiem wiele celów: militarnych, medycznych, okolicznościowych (śluby, narodziny dziecka czy rodzinne i religijne), dokumentacyjnych czy informacyjnych.

Jak pokazał przypadek z Buczy, fotografia to dowód, który można próbować podważyć.

Obrazy ciał cywili leżących na ulicach Buczy, miejscowości kontrolowanej przez Rosjan do końca marca zeszłego roku, ukazali światu reporterzy wojenni. Rosyjskie Ministerstwo Obrony i propagandyści Kremla zaprzeczali, jakoby to Rosjanie byli odpowiedzialni za tę masakrę. W tym przypadku fotografia została wykorzystana przez propagandę. Ale to też dzięki niej niezależni dziennikarze potwierdzili, że rzeź w Buczy naprawdę miała miejsce i zidentyfikowali tożsamość odpowiedzialnych za nią żołnierzy rosyjskich.

W jaki sposób?

Zespół Visual Investigations "New York Timesa" przeprowadził śledztwo z użyciem m.in. zdjęć satelitarnych oraz zapisów z kamer przemysłowych na terenie miasta. Udowodniono, że ciała cywilów leżały na ulicach co najmniej od 11 marca i pozostawały w miejscu przez trzy tygodnie, do czasu odzyskaniu miasta przez siły ukraińskie.

Ujawnienie prawdy o Buczy nie przeszkodziło Rosjanom w budowaniu przekazu propagandowego, który ma podkreślać, że niosą wyzwolenie Ukrainie, na zdjęciach które pokazuje Zachód są aktorzy i statyści, a wojna to "jedna wielka mistyfikacja". Aby to udowodnić, używali m.in. fotosów z archiwalnych planów filmowych, gdzie siłą rzeczy byli obecni aktorzy, charakteryzatorzy czy specjaliści od efektów specjalnych.

O propagandzie mówi się zazwyczaj w odniesieniu do działań Rosji. Ukraina też posługuje się propagandową fotografią?

Niedługo po rosyjskiej napaści na Ukrainę rosyjska telewizja podała wiadomość, że Wołodymyr Zełenski uciekł z Kijowa, co mogło fatalnie wpłynąć na morale żołnierzy i cywilów. Do sprostowania informacji Ukraińcy wykorzystali współczesną formę obrazu. Zełenski wziął do ręki telefon i przeprowadził transmisję, na w której wystąpił wraz ze swoimi współpracownikami na tle charakterystycznej architektury Kijowa. Przekaz był jasny i czytelny: " Jesteśmy w Kijowie".

Ujęcia "z ręki" przywodzą na myśl instagramowe selfie z zagranicznych pobytów, więc utwierdziło to odbiorców w przekonaniu, że Zełenski mówił prawdę o miejscu, w którym się wtedy znajdował. Udowodnił też, że jest przywódcą z krwi i kości - odważnym, zdeterminowanym, a do tego pozostającym blisko obywateli. Przekaz został świetnie odebrany, a prezydent wcielił go później w oficjalną komunikację.

W komunikacji na tym szczeblu nie ma przypadków. Przekaz Zełenskiego jest skuteczny, bo działa na emocje. Przy tym wszystkim zachowuje powagę odpowiednią dla jego stanowiska np. poprzez montaż obrazu z ręki ze statecznymi ujęciami z prezydenckiego gabinetu.

Jak na propagandowych zdjęciach przedstawia się Ołenę Zełenską?

Dominuje podobny, pozytywny ton - także w internecie. Wiralowo udostępniono m.in. zdjęcie kobiety w ukraińskim mundurze, wskazując, że to pierwsza dama, która jest gotowa bronić swojej ojczyzny. Fotografię opublikował nieznany szerzej użytkownik mediów społecznościowych. Po analizie okazało się, że było to zdjęcie żołnierki wykonane w 2021 roku w trakcie parady wojskowej. Nie wiadomo do końca, czy obraz trafił do sieci przypadkiem, czy była to zaplanowana komunikacja mająca za zadanie ocieplić wizerunek Zełenskiej.

Rozmawialiśmy już o rosyjskiej propagandzie nt. zbrodni w Buczy. Jak jeszcze Rosjanie wykorzystują fotografię do własnych celów?

Korzystają m.in. z narracji, która sugeruje, że Ukraińcy jedynie udają ofiary wojny. Przykładem miało być zdjęcie Marianny Wyszemirskiej z Mariupola.

Przed wojną kobieta była influencerką. Osiem miesięcy przed rosyjską agresją na Ukrainę zaszła w ciążę. Mąż Wyszemirskiej pracował w tym czasie w Azowstalu. Wyszemirska zaczęła rodzić, gdy Rosjanie atakowali Mariupol. Jeden z pocisków spadł na szpital. Na miejscu był fotograf Associated Press, który wykonał Mariannie pamiętne zdjęcie, gdy otulona w koc ucieka z budynku.

Rosjanie wykorzystali ten motyw, zestawiając zdjęcia Wyszomirskiej ze szpitala w Mariupolu z jej wcześniejszymi zdjęciami z Instagrama, sugerując, że jest ucharakteryzowaną statystką. Kremlowska propaganda twierdziła, że to kolejny dowód na reżyserowanie wojny w Ukrainie.

Jak propagandyści korzystają z fotografii na miejscu w Rosji?

Najczęściej do celów rekrutacyjnych i zwiększenia poparcia dla wojny wśród zwykłych Rosjan. W wielu miastach Rosji w trakcie akcji poboru pojawiły się billboardy i plakaty z wizerunkami żołnierzy podpisywanych imieniem i nazwiskiem, pozujących do zdjęć w nowoczesnym umundurowaniu na błękitnym, kojącym tle. Przekaz miał sugerować, że każdy może zostać bohaterem, jeśli tylko wstąpi do wojska.

Rosyjskie plakaty zachęcające do wstąpienia w szeregi wojska
Rosyjskie plakaty zachęcające do wstąpienia w szeregi wojska© Reuters

Propagandowy przekaz funkcjonuje także na terenach okupowanych. Kiedy Rosjanie szykowali region ługański i doniecki do referendum, przeprowadzili kampanię zachęcającą do głosowania na wcielenie terytorium do Rosji. Na bilbordach pojawiły się zdjęcia szczęśliwej rodziny. W Chersoniu natomiast ulokowano bilbordy ze zdjęciami dzieci trzymających flagę Rosji w ręku, i napisem: "Tutaj Rosja na zawsze".

Rosyjskie billboardy w Chersoniu
Rosyjskie billboardy w Chersoniu© POOL / Reuters / Forum

Co się stało z tymi billboardami, gdy wyzwolono Chersoń?

Zostały zdarte przez ukraińskie siły i zastąpione nowymi propagandowymi plakatami. Tym razem strony ukraińskiej. W rozbitej wojną Ukrainie trudniej o sprawne wyprodukowanie rzucających się w oczy billboardów. Dlatego postawiono na rozwiązanie plakatowe np. z napisami: "Bohaterskie miasto Chersoń". Propaganda w fotografii nie jest jednak wykorzystywana wyłącznie przez Rosję i Ukrainę, ale też europejskie kraje pośrednio zaangażowane w konflikt.

Chersoń po wyzwoleniu
Chersoń po wyzwoleniu© AD Photo

Przez Polskę też?

Bardzo znaną polską kampanią propagandową jest ta o nazwie #StopRussiaNow, która była stworzona z myślą o zachodnich społeczeństwach. Na grafikach możemy zauważyć z jednej strony szczęśliwą rodzinę, wspólnie szykującą obiad. Obraz zestawiony jest ze zdewastowaną kuchnią będącą prawdopodobnie celem rosyjskiego ostrzału. W Polsce propagandyści działają też prężnie w internecie.

Polska kampania #StopRussiaNows
Polska kampania #StopRussiaNows © #StopRussiaNow

Jak zatem zweryfikować materiały, które widzimy w sieci?

W przypadku fotografii najprościej jest dokonać tzw. odwróconego wyszukiwania. Wrzucając do wyszukiwarki konkretne zdjęcie, możemy zobaczyć, czy nie zostało już wykorzystane wcześniej w zupełnie innym kontekście. Możemy też spróbować odczytać informacje dołączane do zdjęcia, czyli metadane. W ten sposób zweryfikujemy datę lub miejsce powstania zdjęcia. Istnieje też specjalistyczne oprogramowanie, które pozwala zweryfikować, czy zdjęcie było retuszowane lub montowane.

Pamiętajmy, aby korzystać ze sprawdzonych serwisów prasowych, które dbają o najwyższe standardy dziennikarstwa i które weryfikują autentyczność zdjęć czy materiałów filmowych przed ich publikacją.

*Tomasz Drzewiński, BFA. Fotograf, wykładowca, popularyzator fotografii. Absolwent nowojorskiej Parsons School of Design. Twórca cyklu webinarów "Drzewiński O Fotografii"

Rozmawiała Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
propagandarosjaukraina
Wybrane dla Ciebie