Ich śmierć do dziś jest zagadką. Jedyna ocalała nie mówiła kilka dni
W latach 90. w paśmie górskim Chamar-Daban doszło do tragedii, która do dziś jest trudna do wyjaśnienia. Historia przypomina zdarzenie, które miało miejsce w 1959 roku na Przełęczy Diatłowa. To z 1993 roku jest jednak mniej znane, lecz równie tajemnicze.
Wyprawa wydawała się prosta, a kierowała nią 41-letnia Ludmiła Korowina, która w góry zabrała ze sobą 24-letnią Tatianę Filipenko, 23-letniego Aleksandera Krysina, 19-letniego Denisa Szwaczkin, 17-letnią Walentynę Utoczenko, 16-letnią Wiktorię Zalesową i 15-letniego Timura Bapanowa.
19-latek wyruszył na wyprawę bez wiedzy i zgody rodziców, zostawiając im jedynie krótką informację - "Wyszedłem w góry, niedługo wrócę". Niestety z ekspedycji wróciła tylko jedna osoba, która przez kilka dni nie mogła wydobyć z siebie słów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekipa wyruszyła 2 sierpnia 1993 roku
Początkowo wyprawa przebiegała zgodnie z planem. 4 sierpnia sytuacja uległa zmianie, a pogoda się załamała. Rozpoczęły się ulewne deszcze, którym towarzyszyły opady śniegu. Według relacji 17-letniej wówczas uczestniczki wyprawy, Walentyny Utoczenko, właśnie tego dnia wycieczka zamieniła się w koszmar.
Temperatura gwałtownie spadła, a intensywność deszczu wzrastała z każdą chwilą. Kierowniczka grupy starała się jak najszybciej zorganizować rozbicie obozu, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom. Do następnego poranka nie udało się jednak rozpalić ogniska, co spowodowało przemoczenie i zziębnięcie uczestników ekspedycji.
"Jego oczy były obojętne"
23-letni Sasza Krysin o poranku skarżył się na przeszywające zimno. Ulewny deszcz zamienił się w śnieg, a chłód nie był jedynym zmartwieniem turystów. Biały puch przykrył wszystkie punkty orientacyjne. Walentyna Utoczenko relacjonowała później, że Kryspin upadł, a Korowina przy nim została, każąc reszcie schodzić dalej.
"Tania wyciągnęła namiot, wszyscy się nim okryliśmy. Poszłam do Korowiny. Oczy Saszy były wielkie, obojętne. Korowina sprawdziła puls Saszy i powiedziała, że jego serce nie bije. Poprosiła, żebym ściągnęła na dół Wikę. Odwróciłam się do niej, a ona mnie ugryzła. Tatiana zaczęła uderzać głową w kamienie. Denis ukrył się między skałami i wczołgał do śpiwora" - opowiedziała jedyna ocalała.
Utoczenko uświadomiła sobie, że jako jedyna jest przytomna. Przerażona postanowiła kontynuować wędrówkę. Po czterech dniach została odnaleziona przez grupę ukraińskich kajakarzy. Przez kilka dni 17-latka nie była w stanie mówić.
Gdy w końcu opowiedziała o tragedii, ratownicy nie mogli wyruszyć na pomoc z powodu złych warunków pogodowych. Zwłoki turystów odnaleziono dopiero 26 sierpnia 1993 roku. Niektórzy z nich byli częściowo rozebrani, co przywodziło na myśl tajemniczą tragedię na Przełęczy Diatłowa.
Hipotermia i obrzęk płuc oficjalną przyczyną śmierci
Ciała przetransportowano do szpitala w stolicy Buriacji. U wszystkich stwierdzono obrzęk płuc, a pięcioro młodszych członków grupy zmarło z powodu hipotermii. Korowina zmarła na zawał serca. Śledczy doszli do wniosku, że turyści wędrowali w ekstremalnie trudnych warunkach, dlatego nie wszczęto postępowania karnego, a śledztwo zamknięto.
Inni jednak uważali, że incydent spowodowany był emitowanymi infradźwiękami, które wywołały dezorientację i dziwne zachowanie wędrowców. Kolejna teoria mówiła o zatruciu ozonem, który miał być wygenerowany przez silny front burzowy.
Najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii było jednak ekstremalne podejście kierowniczki wyprawy do górskich wędrówek. Organizowane przez nią wyprawy były znane z niedoboru jedzenia i forsownego tempa, co w połączeniu z niską temperaturą doprowadziło do wyczerpania i śmierci uczestników.
Źródło: Onet
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.