Trucicielki i ich sposoby na niewiernych i niekochanych mężów
Najsławniejsze i najbardziej wpływowe były w epoce Odrodzenia. Szukały u nich pomocy zdradzane żony i te panie, które miały już dość niekochanych mężów, a ukojenia szukały w ramionach kochanków.
Trucicielki nie narzekały na biedę, ale koniec ich karier prawie zawsze był taki sam - śmierć z wyroku sądu.
Lokusta - truła rzymskie elity
Za patronkę tej straszliwej profesji uznać trzeba Lokustę, która, choć pochodziła z prowincjonalnej Galii, była tak sławna, że o „pomoc” poprosiła ją sama Agrypina Młodsza, żona cesarza rzymskiego Klaudiusza. Cesarzowa dobrze wybrała, bo referencje trucicielki były naprawdę imponujące. Z jej usług korzystało wielu znanych i wpływowych polityków, którzy zlecali jej pozbycie się ich rywali. Wiedza Lokusty była także przydatna młodszym członkom rodzin patrycjuszowskich, nie mogącym się doczekać naturalnego zejścia z tego świata starszych i bogatych krewnych.
Agrypina była zachwycona zdolnościami trucicielki. Przyrządzona przez nią potrawka z grzybów wyprawiła Klaudiusza na tamten świat. Na tronie cezarów zasiadł (jak się wkrótce okazało na zgubę matki) syn Agrypiny - Neron.
Lokusta trafiła na krótko do więzienia, ale nowy władca szybko ją stamtąd wyciągnął. Trucizny kobiety skutecznie eliminowały z grona żywych wszystkich mogących mu zagrozić ludzi - na czele z synem otrutego cesarza Brytanikiem. Lokusta była tak bezczelna i pewna swoich wpływów, że otworzyła w Rzymie prywatną szkołę zielarstwa i toksykologii. Kwitnący interes działał aż do śmierci jej patrona. Nowy cesarz Galba skazał ją w 69 roku na śmierć.
Wyprawiła na tamten świat 600 mężczyzn
Nie wiadomo, czy Lokusta rzuciła przed zgonem klątwę na Rzym, ale faktem jest, że miasto, a za nim cała Italia, przez wieki było ulubionym miejscem działania najbardziej znanych trucicielek.
Za jedną z najsławniejszych, być może nawet przewyższającą poprzedniczkę w liczbie ofiar należy uznać Giulię Tofanę. Ta stracona na szubienicy na początku XVIII wieku (co do konkretnej daty jej śmierci są duże rozbieżności) Włoszka, wyprawiła na tamten świat przynajmniej 600 mężczyzn. Trucicielka opracowała recepturę tzw. „Manny św. Mikołaja” (zwanej także, od nazwiska swej wynalazczyni, „Wodą Tofany” - Aqua Tofana), pozbawionej zapachu i smaku śmiertelnej trucizny, dzięki której znudzone swymi mężami żony mogły ich wyeliminować z grona żywych.
Na długo przed tym, jak Tofana wstąpiła na szafot, zawitała do Francji - za przyczyną Katarzyny Medycejskiej. Królowa wykorzystywała do swoich zbrodniczych eksperymentów żebraków, chorych i więźniów. Skuteczność trucizn monarchini sprawdzała, obserwując i analizując objawy pojawiające się u ofiar.
Truły dzieci, „pomagały” niecierpliwym spadkobiercom
O ile w średniowieczu trucicielki pozbywały się ludzi, stosując przede wszystkim arszenik, to receptury czasów późniejszych były bardziej wyrafinowane. Stracona w 1676 roku markiza de Brinvillers truła swoje ofiary, wśród których znalazło się także ponad dwa tysiące dzieci, dichlorkiem rtęci, arsenem, ołowiem i siarczkiem miedzi. W cztery lata po egzekucji markizy spalono żywcem Catherine Deshayes, która na zamówienie spadkobierców czekających na zgon bogatych krewnych, opracowała tzw. „proszek sukcesji”. W składzie tego proszku znajdowały się: arsen, tojad, belladonna i opium.
Na przełomie wieku XVIII i XIX sławę zdobyła Margareta Zwanziger, która otruła w Niemczech przynajmniej 22 ludzi. Nieco mniej ofiar miała na koncie, równie słynna Mary Ann Cotton, zwana „czarną wdową”, która w wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii pomogła przenieść się do lepszego świata (niezawodny arszenik!) 21 osobom.
W węgierskiej wsi Nagyrev otruły 300 mieszkańców
Gwałtowny rozwój medycyny w wieku XIX (powstały wówczas metody pozwalające na wykrywanie arsenu, alkaloidów i trucizn metalicznych) ograniczył znacznie tę metodę zabójstw.
Ograniczył, ale przecież nie wyeliminował całkowicie. Po I wojnie światowej głośno było o węgierskiej miejscowości Nagyrev. Julia Fazekas (z zawodu akuszerka) i Zsuzsanna Olah, opracowały metodę odzyskiwania arszeniku z lepu na muchy. Przedsiębiorcze kobiety sprzedawały preparat kobietom, którym znudzili się mężowie, kochankowie, a nawet własne dzieci. Przez piętnaście lat klientki zbrodniczej pary otruły 300 mieszkańców Nagyrev. Gdy sprawa się wyszła na jaw, osiem morderczyń powieszono, a siedem skazano na dożywocie.
Trucicielki działają i dzisiaj
Do najsłynniejszych trucielek naszych czasów można zaliczyć Dorotheę Puente. Ta prowadząca w Sacramento (Kalifornia) pensjonat dla starszych osób kobieta uśmierciła dziewięciu swoich podopiecznych. Skazana na dożywocie, rozstała się z tym światem w 2011 roku.
Mniej szczęścia miała pielęgniarka środowiskowa Velma Barfield, która za otrucie arszenikiem czterech osób, została w 1984 roku skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 2 listopada w tym samym roku, w więzieniu w Raleigh (Północna Karolina). Morderczyni wstrzyknięto śmiertelną truciznę.