Urodziły jako nastolatki. "Bałam się nosić, przewijać, kąpać"
- Powiedziałam, że nie boję się o szkołę, o pieniądze, tylko o poród. Była to dla mnie przerażająca myśl - podkreśla Malwina. - To było strasznie trudne. Bałam się go nosić, przewijać, kąpać - dodaje Klaudia (imię zmienione - przyp. red.). Obie urodziły jako nastolatki.
Malwina zaszła w ciążę jako 17-latka. Mieszkała w małej miejscowości - o test ciążowy poprosiła rodziców, którzy akurat jechali do miasta. - Zawsze miałam z nimi dobre stosunki, rozmawialiśmy o antykoncepcji, mama potrafiła nawet kupić mi prezerwatywy. Gdy przez tydzień spóźniała mi się miesiączka, było mi niedobrze i pojawiła się wrażliwość na zapachy, powiedziałam o tym mamie. Kupiła mi test – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Kiedy tylko go dostała, od razu poszła do łazienki. Dwie kreski. - Wyszłam do partnera, który też miał wtedy 17 lat. Tylko popatrzyliśmy na siebie. Zbiegłam na dół do rodziców. Bez słowa postawiłam test ciążowy na stole. Mama spojrzała i powiedziała: "No to mamy ciążę". Tata odpowiedział: "No to zaj***cie". Bałam się ich dalszych słów i wróciłam do chłopaka, zaczęłam płakać.
Chwilę później przyszli rodzice, którzy powiedzieli, że wszystko będzie dobrze, że skończę szkołę, że mama się zajmie dzieckiem, bo i tak nie pracuje i jest w domu. Ja, dalej płacząc, powiedziałam, że nie boję się o szkołę, o pieniądze, tylko o poród. Była to dla mnie przerażająca myśl. W tamtym momencie ważyłam tylko 45 kg przy wzroście 157 cm - podkreśla Malwina.
Jej partner przez kolejne dni był przybity. Para zbierała się do przekazania wieści jego rodzicom. - Mama nie uwierzyła mu w pierwszej chwili, dotarło to do niej dopiero, gdy moja do niej zadzwoniła. Wtedy zaczęła narzekać, skąd weźmiemy na pampersy czy na jedzenie. Jednym uchem to wpuściliśmy, drugim wypuściliśmy. Tata skomentował, że fajnie, ale troszkę za szybko – wspomina Malwina.
Chłopak wprowadził się do niej i jej rodziców. Zaczął dorabiać w soboty na budowie, powoli oszczędzali pieniądze na badania i wyprawkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jesteśmy po prostu szczęśliwi"
Ciąża zweryfikowała przyjaźnie Malwiny. Na szczęście mogła liczyć na kuzynostwo. - Klasa po narodzinach dziecka nie rozumiała, że, choćbym chciała, czasami muszę iść z dzieckiem do lekarza czy po prostu z nim zostać i odciążyć moją mamę - przyznaje. Padła ofiarą plotek – uczniowie byli przekonani, że ma układy z nauczycielami, bo mimo wielu nieobecności miała zadowalające oceny.
- To zasługa ciężkiej pracy. Wracałam ze szkoły, usypiałam synka i siadałam do nauki. Wymienialiśmy się też z partnerem i raz on odrabiał lekcje, a ja zajmowałam się synem a później była zmiana. Kiedy z ocenami wyszłam na prostą i załapałam rytm chodzenia do szkoły, wybuchła pandemia, ale to było nam na rękę. Nauczyciele potrzebowali czasu, aby zaznajomić się z prowadzeniem lekcji online, partner poszedł do pracy na budowie, a ja w szkółce leśnej - opisuje Malwina.
Dziś ona i jej chłopak kończą 23 lata. Mają dwójkę dzieci, wyprowadzili się od rodziców dziewczyny. Malwina nie kryje radości. - Jesteśmy po prostu szczęśliwi. Teraz narzeczony pracuje na etacie jako mechanik w serwisie samochodowym znanej marki, robi szkolenia, więc jego zarobki rosną. A ja jestem doulą. Odkryłam, że naprawdę lubię wspierać kobiety i chcę pokazywać im, że jesteśmy stworzone do rodzenia - mówi.
Ma duże plany, w przyszłości chciałaby założyć szkołę rodzenia. - Planujemy wspólną przyszłość, ślub i dom. Zaczynamy też już wspólne podróże i pokazywanie dzieciom świata.
Psycholożka o nastoletnich ciążach. Mówi o najgorszym wyjściu
Statystyki prezentowane przez Główny Urząd Statystyczny jednoznacznie wskazują, że liczba ciąż u kobiet w wieku siedemnastu i mniej lat systematycznie spada. W 2018 roku było to 2114 kobiet, w 2019 – 1897, a rok później - 1713. W kolejnych dwóch latach liczba zmniejszyła się bardziej znacząco i wyniosła 1332 matek. Patrząc z kolei na dane prezentowane od 2008 roku, liczba urodzeń do 2022 w tym przedziale wieku zmniejszyła się o ponad połowę.
- Nastoletnie ciąże to zjawisko, które wielu osobom kojarzy się z tzw. marginesem społecznym. To nieprawdziwy obraz - zauważa Angelika Szelągowska-Mironiuk, psycholożka i psychoterapeutka. - W ciążę zachodzą niekiedy dziewczyny z "dobrych domów", których rodzice mają wysoki status socjoekonomiczny. Nastolatka, niezależnie od tego, w jakim żyje środowisku, potrzebuje wsparcia i edukacji - zarówno tej przygotowującej ją do porodu i połogu, jak i psychologicznej.
Zwraca też uwagę na ojca dziecka. - Jeśli jest to chłopak córki, porozmawiajmy z nią o tym, jak widzi przyszłość tego związku. Partner może być wsparciem dla przyszłej mamy. Z drugiej strony, sam może tego wsparcia potrzebować - podkreśla. - W żadnym razie nie nakłaniajmy młodych ludzi do małżeństwa! Ślub wzięty pod przymusem, z nieodpowiednią osobą może mieć poważniejsze konsekwencje niż nieplanowana ciąża.
"Nie docierało do mnie, że mam być matką"
Klaudia (imię zmienione – przyp. red.) również zaszła w ciążę jako 17-latka. - Kiedy zobaczyłam dwie kreski, byłam przerażona. Mój chłopak też - opowiada. Dziewczyna pochodzi z konserwatywnej rodziny, mieszka w małej miejscowości. - Po test pojechałam do miasta – wspomina.
O rozmowie z rodzicami mówi ze smutkiem. - Mama się rozpłakała i zaczęła krzyczeć, że miałam być kimś, że zmarnowałam sobie życie. Od tamtej pory zaakceptowała to, co się stało, pomaga przy dziecku. Ale do dziś siedzi we mnie tamta reakcja – przyznaje. - Przeżywała, co powiedzą ludzie, mówiła, że przyniosłam im wstyd, od razu zaczęła też mówić o ślubie.
Para zdecydowała, że zamieszka z rodzicami chłopaka. - Na szczęście mama miała inne podejście. Jako jedyna, oprócz niego, spytała, co zamierzam zrobić, czy chcę urodzić, czy nie i zapewniła, że wesprze mnie w każdej decyzji - mówi.
- A ja byłam odrętwiała ze strachu. Nie docierało do mnie, że mam być matką. W moim domu aborcja zawsze była traktowana jako jedna z największych zbrodni. Ja niby mam inne podejście, jestem za wyborem, ale kiedy sama przed nim stanęłam, nie umiałam go podjąć. Słyszałam w głowie te wszystkie hasła o byciu morderczynią...
Ostatecznie urodziła. - To było strasznie trudne. Bałam się nosić, przewijać, kąpać. Na szczęście mama mojego chłopaka towarzyszyła mi w każdej chwili i uczyła wszystkiego. A nam udało się zdać maturę.
Ich córka była w ciąży. Rodzice zgłosili się na terapię
Angelika Szelągowska-Mironiuk podkreśla, że istotne jest, aby przyszła mama mogła porozmawiać z kimś, kto nie będzie jej oceniał, a pomoże jej radzić sobie z emocjami. - Rozumiem, że kiedy rodzice dowiadują się, że ich córka jest w ciąży, mogą być w szoku. Jednak przy wsparciu możliwe jest spokojne donoszenie ciąży, kontynuowanie nauki i satysfakcjonujące życie prywatne oraz zawodowe. Nie powinniśmy roztaczać przed córką katastroficznych wizji tego, co ją czeka, zawstydzać jej seksualnością ani obwiniać. Zamiast tego zapytajmy samych siebie, a później porozmawiajmy z córką o tym, jak możemy jej pomóc i czego w tej sytuacji potrzebuje - radzi psycholożka.
Wspomina też sytuację z gabinetu. - Pamiętam dziewczynę w ciąży, która przyszła na konsultację i kilka sesji wsparcia ze swoją mamą i ojczymem. Rodzice chcieli omówić sytuację, wiedzieć, jak wspierać córkę i ewentualnie podjąć terapię rodzinną. Wspólna praca skończyła się jednak na kilku sesjach wsparcia i psychoedukacji - wskazuje specjalistka.
- Po paru miesiącach znowu spotkałam tę dziewczynę w gabinecie - tym razem przyszła, bo chciała porozmawiać o emocjach, które pojawiają się w macierzyństwie. Spotkałyśmy się kilka razy. Wspaniale sobie radzi. Rodzice pomagali jej w opiece nad dzieckiem. Niemal do porodu kontynuowała szkołę, miała w planach studia i kontynuowanie związku z chłopakiem, który był ojcem dziecka. Warto wiedzieć, że jeśli dziewczyna nie ma wsparcia w rodzicach, może zgłosić się np. do domu samotnej matki - w wielu miejscach tego typu młode kobiety otrzymują wszechstronną pomoc.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski