Pocieszenie znalazła w miłości do zwierząt
W tym ostatnim rzeczywiście coś było, od lat bowiem jedynymi istotami z którymi artystka potrafiła znaleźć wspólny język były właśnie zwierzęta. Skłócona z ludźmi, nie potrafiąca dogadać się nawet z własnym synem, wszystkie uczucia przelała na czworonogi, które, wzorem św. Franciszka z Asyżu lubiła określać mianem „naszych braci mniejszych”.
W Lewinie Kłodzkim gdzie zamieszkała w ostatnich latach życia, założyła schronisko dla zwierząt, w którym obok psów i kotów były też kozy. Upodobanie do „braci mniejszych” nie wszystkim się podobało. Artystce zarzucano, że przyjmując zbyt dużą liczbę czworonogów nie jest w stanie zabezpieczyć im należytych warunków. W końcu, po negatywnej opinii wojewódzkiego inspektora sanitarnego, wszczęto wobec niej dochodzenie o znęcanie się nad zwierzętami.
Stan zdrowia Villas pogarszał się. W grudniu 2006 roku trafiła nawet do szpitala psychiatrycznego. Rodzina przyznała, że piosenkarka od lat cierpiała na zaburzenia urojeniowe.
Artystka nie dała za wygraną. Po wyjściu ze szpitala, w styczniu 2007 roku, zarzuciła rodzinie, że ta próbowała pozbawić ją wolności. Najwięcej pretensji miała do syna Krzysztofa, którego oskarżyła o próbę zawładnięcia jej majątkiem.