W Kijowie zostało 20 członków jej rodziny. Oto dlaczego nie chcą uciekać

Rodzice Leny zostali w Ukrainie. Pomimo próśb córki i tego, że w Warszawie czeka na nich bezpieczny dach nad głową, nie chcą uciekać przed wojną do Polski. Wolą zostać we własnym mieszkaniu, w 16-piętrowym bloku w Kijowie, i organizować sąsiedzką pomoc: - Moja mama jak taka odważna sikorka, kiedy tylko wszystko ucichnie, a godzina policyjna się kończy, robi rozeznanie na osiedlu, gdzie ktoś przywiózł jakąś kapustę czy marchewkę, żeby móc ugotować barszcz – Lena Pianovska w rozmowie z WP Kobieta opowiada o patriotyzmie zwykłych ludzi, odwadze i życiu w wojennej rzeczywistości.

Lena z mamąLena z mamą
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Leno, od ponad 20 lat mieszkasz w Warszawie i kiedy wybuchała wojna, próbowałaś ściągnąć do siebie rodziców. Oni jednak zdecydowali się zostać w Kijowie. To miejsce, które jest celem numer jeden dla Rosji Putina. Nie ulegli twoim prośbom i zostali w rodzinnym domu. Jakie podali powody?

Lena Pianovska: W Kijowie jest teraz około dwudziestu osób z mojej rodziny. Bardzo się o nich martwię, bo nieopodal domu, w którym mieszkają moi rodzice, znajduje się duża stacja i ciepłownia. Po tym, co zdarzyło się w Żytomierzu, wiemy, że Rosjanie lubują się w stacjach energetycznych, ciepłowniczych czy wodnych. Boję się, że mogą Kijów zrównać z ziemią jak Charków.

Co do powodów, dla których moi rodzice nie uciekli z Kijowa… Pochodzę z rodziny patriotycznej. Jak rozpadł się ZSRR, to w moim domu było wielkie święto. Nikt z mojej rodziny nawet teraz, w obliczu wojny z Putinem, nie wyjechał. Podjęli taką decyzję, bo uznali, że ktoś musi być tu na miejscu, pójść do sąsiadów, zorganizować zwykłą, oddolną pomoc sąsiedzką, czy nawet modlić się o ten kraj. Dlatego mimo moich próśb i tego, że jestem ich jedynym dzieckiem, nie udało mi się ich przekonać do ucieczki.

To musiało być dla ciebie trudne, kiedy uświadomiłaś sobie, że nie jesteś w stanie wpłynąć na ich decyzję.

Musiałam pogodzić się z tym, że dla jednych najlepszą decyzją jest wyjazd, a dla innych pozostanie w kraju. Moi rodzice są tacy, że dopóki wyjazd z kraju nie będzie przymusowy, to nie ma mowy, żeby się stamtąd ruszyli. Od mamy usłyszałam: "Do ciebie to my sobie możemy przyjechać na dwa tygodnie wakacji. Kijów jest naszym domem, my jesteśmy stąd i tu zostaniemy". Powiedzieli mi, że wręcz czują się bezpieczniejsi w domu, niż w drodze na granicę z Polską.

Faktycznie, kiedy ogląda się relacje ludzi, którzy pokonali tę trasę, to trudno nie przyznać im trochę racji. Poza tym przerażające są obrazy, kiedy ludzie próbują się dostać do pociągu, a niektórzy próbują po kilka razy. Kiedy więc masz już kawał życia za sobą, jesteś w domu, który znasz, a w perspektywie masz podróż, którą nie wiesz, czy przetrwasz, to trudno jest podjąć taką decyzję.

Jak często udaje ci się kontaktować z rodzicami?

Wolałabym częściej. Na pewno pierwszą rzeczą, którą robię, kiedy się obudzę, jest spojrzenie na telefon. Jeśli widzę serduszko, to jestem spokojna. Jeśli nie, to zaczyna się niepokój. Nagrywam się i niecierpliwie czekam na odpowiedź. Prosiłam mamę, żeby co godzinę mi wysyłała choć "+" na znak, że wszystko u nich dobrze. Ale to nie jest takie łatwe… Kiedyś oni mnie prosili, żebym była z nimi często w kontakcie, a ja odzywałam się raz na trzy dni, to teraz widzę, że co siejesz, to zbierasz.

Mam na szczęście tam na miejscu przyjaciółkę, która jest ogromnie dzielna, roztropna i jest w stanie zweryfikować informacje, kto, kiedy i gdzie pojawił się w sieci. Jest więc takim łącznikiem pomiędzy mną a wieloma osobami, które szukają informacji o kimś bliskim. Kiedy nie jestem w stanie dodzwonić się do moich rodziców, będąc tu w Polsce, to ona potrafi nagrać mi się o 2.00 w nocy, że wszystko jest w porządku, tylko po prostu są niegrzeczni i zapomnieli dać mi znać…

Rodzice Leny
Rodzice Leny © Archiwum prywatne

Brak wiadomości z całą pewnością skłania do negatywnych myśli, a kontakt zapewne jest utrudniony także z przyczyn technicznych.

Zdarza się, że nie mam wiadomości przez 12 czy 14 godzin od rodziców i wtedy wpadam w panikę. W Kijowie często jest brak łączności, po którym na przykład ludzie otrzymują SMS-y o treści, że rząd upadł i Ukraina się poddała. Ale szybko wszyscy zaczynają rozumieć, że to po prostu fake newsy. Moi rodzice potrafią też przytomnie myśleć, a w Ukrainie system informacyjny dość dobrze działa i ludzie są uprzedzani, że coś takiego może się dziać. Gorzej z osobami, które siedzą cały czas w schronach czy piwnicach.

Moja przyjaciółka z dzieckiem znajduje się pod miejscowością Vorzel, to jest taki najgorszy obszar pod Kijowem, gdzie stacjonują rosyjskie wojska, wysadzono lotnisko i bazę naftowo-paliwową. Tam nie ma prądu, nie ma wody, nie ma za bardzo jedzenia, Internet nie działa. Kontakt z nimi jest raz na trzy dni. Co jakiś czas moja przyjaciółka wychodzi z piwnicy i biegnie do wozu straży terytorialnej, żeby skorzystać z ich akumulatora. Ona nie wie do końca, co się dzieje na świecie. Kiedyś oglądałam film o ludziach, którzy przesiedzieli w bunkrze 20 lat, a to się teraz dzieje naprawdę i to jest przerażające.

A twoi rodzice? Jak funkcjonują w tej wojennej rzeczywistości?

Moja mama jest bardzo dzielna, zajmuje się gotowaniem, potrafi dowiedzieć się, gdzie komu i czego brakuje, i gdzie to można dostać. Teoretycznie, tam nic nie ma w sklepach, jest majonez i są chipsy. Inne rzeczy są dowożone, tyle że ludzie w panice stoją w kolejkach i wykupują wszystko. Natomiast osoby, które są w piwnicach w totalnej rozsypce spowodowanej paniką, są w dużo trudniejszej sytuacji.

Moja mama jak taka odważna sikorka, kiedy tylko wszystko ucichnie, a godzina policyjna się kończy, wyłania się i robi rozeznanie na osiedlu, gdzie ktoś przywiózł jakąś kapustę czy marchewkę, by móc ugotować barszcz. Są osoby, którym jest trudniej emocjonalnie żyć w tej rzeczywistości, dlatego moi rodzice starają się ich wspierać. Przeżyli pierwszy i drugi Majdan, byli w tym bardzo aktywni. Pamiętam, jak mama mówiła wtedy, że albo ją kiedyś tam zabiją, albo aresztują.

Niektórzy mieszkańcy Kijowa nie wychodzą z piwnicy, natomiast twoi rodzice stwierdzili, że do piwnicy nie będą schodzić. Dlaczego?

Oni mieszkają w 16-piętrowym, betonowym bloku. Mój tata jest inżynierem, który kiedyś budował domy na Syberii i człowiekiem bardzo racjonalnym. Dlatego obliczył, że jeżeli zejdą w czasie nalotu do piwnicy i ich blok się zawali, to jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś ich stamtąd potem uratuje. Dlatego podjęli decyzję, że jeśli już tak naprawdę będą musieli, to pójdą do garażu, w którym jest dziura w podłodze, nad którą się parkuje, żeby naprawić coś w samochodzie. Stwierdził, że stamtąd będą w razie czego mogli się sami wydostać. Jak do tej pory ani razu tam jeszcze nie zeszli.

W tym bloku na 16. piętrze mieszkają w Kijowie rodzice Leny
W tym bloku na 16. piętrze mieszkają w Kijowie rodzice Leny © Archiwum prywatne

Czy czegoś im w tym momencie brakuje? Leków albo jedzenia?

Oni mi o tym nie mówią i w życiu mi nie powiedzą, żeby mnie nie martwić. Dlatego dzwonię do znajomych, żeby wybadać, jakie są w Kijowie na tę chwilę potrzeby. Podstawowe rzeczy teraz to jedzenie i picie. Wiem, że mają wodę w domu.

Czy masz takie myśli, żeby spakować się i tam pojechać?

Co najmniej cztery razy dziennie chcę to zrobić. I wtedy siadam, biorę oddech i staram się na spokojnie pomyśleć, gdzie jednak będę bardziej skuteczna. Oprócz emocji staram się jako dorosła osoba obliczyć, kogo i czym mogę zasilić. Polacy osiągnęli taki poziom empatii i wsparcia sąsiedzkiego, że w Polsce nie są nawet zapełnione przygotowane wcześniej przez miasta miejsca dla uchodźców, ponieważ zwykli Polacy wzięli tych ludzi do swoich domów. Ludzie z innych krajów typu USA czy nawet Hiszpania, nigdy nie zrozumieją, że większość Polaków od tylu dni nie robi nic innego, tylko pakuje paczki, ma jakieś kooperatywy sąsiedzkie, pomocowe i że zrodził się ogromny ruch społeczny. Ktoś, kto nie był teraz w Ukrainie, nigdy nie zrozumie tych ludzi, którym wszystko płonie pod ich oknami, co chwilę coś wybucha, wysadza okna czy ściany. Ludzie, którzy z Ukrainy dotarli do mnie, są w bardzo złej kondycji psychicznej, więc zaczęłam im organizować pomoc terapeutyczną.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Atak Rosji na stolicę? "Rosjanie wiedzą, jakie piekło ich czeka w Kijowie"

Wybrane dla Ciebie

Masz w domu stary dowód? Absolutnie go nie wyrzucaj
Masz w domu stary dowód? Absolutnie go nie wyrzucaj
Sprytny sposób na kleszcze. Zastosuj trik z telefonem
Sprytny sposób na kleszcze. Zastosuj trik z telefonem
Masturdating jest coraz popularniejszy. Nie tylko single są zachwyceni
Masturdating jest coraz popularniejszy. Nie tylko single są zachwyceni
Twój pies śpi na plecach? Wiadomo, o czym to świadczy
Twój pies śpi na plecach? Wiadomo, o czym to świadczy
Kot na ciebie syczy? To ważny komunikat
Kot na ciebie syczy? To ważny komunikat
Latem puchną ci stopy? Dietetyk mówi, czego unikać
Latem puchną ci stopy? Dietetyk mówi, czego unikać
Dzieli ich 16 lat. Długo ukrywali swój związek
Dzieli ich 16 lat. Długo ukrywali swój związek
10 lat miała znęcać się nad mężem. Emerytka spod Włodawy aresztowana
10 lat miała znęcać się nad mężem. Emerytka spod Włodawy aresztowana
Jest szczęśliwie zakochana. Niewielu wie, kto jest mężem gwiazdy TVN
Jest szczęśliwie zakochana. Niewielu wie, kto jest mężem gwiazdy TVN
Błękitna kreacja Kate. Ekspertka porównała ją do Nawrockiej
Błękitna kreacja Kate. Ekspertka porównała ją do Nawrockiej
Zostawił rodzinę i uciekł. Jego syn jest dziś znanym aktorem
Zostawił rodzinę i uciekł. Jego syn jest dziś znanym aktorem
Zaprosiła na scenę kilku fanów. "Chyba szybko pożałowała"
Zaprosiła na scenę kilku fanów. "Chyba szybko pożałowała"