W kwietniu uciekła z rodziną z Mariupola. "Co noc mam koszmary"

Daria wraz z najbliższymi od początku wojny skrywała się w rodzimym Mariupolu. Rodzina zdecydowała się na ucieczkę dopiero na początku kwietnia. Relacja kobiety dobitnie uświadamia, z czym mierzą się obywatele Ukrainy, którzy podjęli się próby wyjazdu z ogarniętego wojną państwa.

Ukrainka mówi o tym, jak wygląda ucieczka z MariupolaUkrainka mówi o tym, jak wyglądała ucieczka z Mariupola
Źródło zdjęć: © Getty Images, YouTube | Getty Images, YouTUbe KyivPost
Zuzanna Sierzputowska

Przez pierwsze tygodnie wojny nie chcieli opuszczać kraju. W pewnym momencie zdali sobie jednak sprawę, że jeżeli nie zdecydują się na wyjazd z miasta, czeka ich pewna śmierć. Aby uciec przed wrogimi wojskami, przebyli pięć tysięcy kilometrów. Lęk i trauma po tym, co przeżyli, wciąż im jednak towarzyszą.

"Miasto nie miało elektryczności, gazu ani światła"

Mieszkanka Mariupola w rozmowie z "Kyiv Post" podkreśliła, że już od początku marca sytuacja w mieście była krytyczna. Mieszkańcy zostali pozbawieni gazu i prądu. Panował chłód. Woda była trudno dostępna. Społeczność miasta starała się przeżyć wykorzystując dostępne zasoby, które były bardzo skromne.

- Musieliśmy oszczędzać żywność, bo nie działały żadne sklepy i nikt nie przywoził jedzenia do miasta. Wszystkie nasze piękne parki zamieniły się w drewno opałowe do gotowania potraw - tłumaczy Daria.

Bestialskie zachowanie Rosjan

Mariupol wciąż był pod ostrzałem, dlatego też próby ucieczki były wyjątkowo trudne. Część mieszkańców zamieszkała w piwnicach.

- Część ze starszych mieszkańców zginęła w swoich mieszkaniach, ponieważ nie mogli fizycznie zejść i ukryć się przed nalotami, bombami i minami. Ostrzał jest celowo przeprowadzany blisko terenów mieszkalnych - dodaje kobieta.

Daria podkreśla, że wojsko rosyjskie czekało z ostrzeliwaniem miasta do momentu, aż ludzie wyjdą na ulice. Gdy Ukraińcy wychodzili po żywność i wodę, zaczynało się bombardowanie. Wiele osób ginęło tuż przy wejściach do schronów. Sama rozmówczyni "Kyiv Post" w marcu straciła mamę.

- Pochowaliśmy ją między naszym domem a apteką. Były tam już pochowane dwie osoby. Jedną z nich była pięcioletnia dziewczynka - wyznaje.

"Trwało to dzień i noc, przez całą dobę"

Pod koniec marca ostrzał Mariupola zaostrzył się. Jego mieszkańcy zdali sobie sprawę, że jeżeli nie spróbują wyjechać, najprawdopodobniej zginą albo przez bombardowanie, albo z głodu. Ucieczka rozpoczęła się 4 kwietnia.

- Wyjechaliśmy z miasta pięcioma samochodami. Przenieśliśmy się z dzielnicy sąsiadującej z portem Mariupol, gdzie toczyły się najbardziej zaciekłe walki. Gdy tylko ruszyliśmy, zaczął się na nas atak moździerzowy. Wokół nas spadały miny i bomby. W rezultacie z Mariupola wyjechały tylko trzy samochody. Nie znamy losu pozostałych dwóch. Ledwo mogliśmy się wydostać z Mariupola, bo wszystkie drogi były dziurawe od pocisków - wspomina Daria.

"Filtracja"

Aby wyjechać z oblężonego miasta, rodzina musiała przejść przez kontrolę rosyjskich wojsk. Kobieta tłumaczy, że dokładnie przejrzane zostały wszystkie samochody oraz każdy pasażer.

- Wszystkie nasze telefony zostały sprawdzone. Prosili o tłumaczenie się z niektórych kontaktów. Przejrzeli absolutnie wszystko. Potem otworzyli nasz laptop. Wyjęli dysk twardy. Mieliśmy też pendrive'y z naszymi zdjęciami. Zabrali je (...). Pobrali odciski wszystkich naszych palców i dłoni. Zrobili nam zdjęcia z trzech stron. Wszystkie te dane zapisali w bazie danych i wydali kartę, którą pozwoliła na zakończenie "filtracji" - dodaje.

W trakcie ucieczki rodzina dowiedziała się, że korytarz humanitarny w stronę Zaporoża jest pod ostrzałem. Z tego powodu zdecydowała się na wyjazd z Ukrainy przez Rosję. Po kontroli w "Uspence" podążyli na północ Rosji, później przez Łotwę do Polski, gdzie w Warszawie wsiedli w pociąg.

"Co noc mam koszmary, że nie mogę wydostać się z Mariupola"

Obecnie Daria z rodziną przebywa w Szwajcarii. Państwo zapewniło Ukraińcom właściwą opiekę medyczną, leki oraz żywność. Tymczasowo zamieszkali w centrum migracyjnym. Kobieta jest pod stałą opieką psychologa.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

How I managed to escape from the hell of Mariupol - interview with a city resident, Dariya - Apr. 21

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Zbrodnie wojenne Rosji. Ks. Kobyliński: Kara powinna spotkać twórców tej wojny

Wybrane dla Ciebie

Posadź tę roślinę. Odporna na ślimaki i łatwa w uprawie
Posadź tę roślinę. Odporna na ślimaki i łatwa w uprawie
"Mówię stanowcze 'nie'". Architekt z programu Szelągowskiej grzmi
"Mówię stanowcze 'nie'". Architekt z programu Szelągowskiej grzmi
Maść z apteki za 7 zł. Jak żelazko na zmarszczki
Maść z apteki za 7 zł. Jak żelazko na zmarszczki
Stanęła na ściance w sukni z rozcięciem. Flesz zrobił swoje
Stanęła na ściance w sukni z rozcięciem. Flesz zrobił swoje
Nowy trend w randkowaniu. Czym jest "shrekowanie"?
Nowy trend w randkowaniu. Czym jest "shrekowanie"?
Joanna Krupa zasiadła na kanapie "DDTVN". Tylko spójrzcie na jej stopy
Joanna Krupa zasiadła na kanapie "DDTVN". Tylko spójrzcie na jej stopy
Kiedy po deszczu pojawią się grzyby? Tyle musisz odczekać
Kiedy po deszczu pojawią się grzyby? Tyle musisz odczekać
Pokazał się z żoną na ściance. Zaliczył małą wpadkę
Pokazał się z żoną na ściance. Zaliczył małą wpadkę
Tak przyszła do "PnŚ". Na stopach najmodniejsze buty sezonu
Tak przyszła do "PnŚ". Na stopach najmodniejsze buty sezonu
Róż na wojskowej uroczystości. Tak ubrała się żona Kosiniaka-Kamysza
Róż na wojskowej uroczystości. Tak ubrała się żona Kosiniaka-Kamysza
Przed śmiercią spotkała się z lekarką. Wiadomo, co jej powiedziała
Przed śmiercią spotkała się z lekarką. Wiadomo, co jej powiedziała
Nagminnie zalewają łazienki. Hotelarze na Podhalu wieszają ostrzeżenia dla turystów
Nagminnie zalewają łazienki. Hotelarze na Podhalu wieszają ostrzeżenia dla turystów