Blisko ludziWalka o dzieci nawet w święta. "To pokłosie wzajemnych pretensji"

Walka o dzieci nawet w święta. "To pokłosie wzajemnych pretensji"

Rozwód miał być końcem toczącego się między nimi od lat sporu. Tymczasem staje się zarzewiem kolejnego konfliktu, tylko tym razem o dzieci. Kto ma do nich większe prawo, kto może decydować o sposobach spędzania przez nie wolnego czasu, z kim spędzają święta?

Świąteczne awantury między rodzicami mogą zepsuć święta dzieciom
Świąteczne awantury między rodzicami mogą zepsuć święta dzieciom
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Vagengeim Elena

23.12.2021 10:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Liczba spraw sądowych, w których dorośli toczą spór o kontakty z dzieckiem lub ich utrudnianie przez jednego z rodziców rośnie z roku na rok. Nic dziwnego, skoro stale rośnie też liczba rozwodów. W pierwszej połowie 2021 roku do sądów w całej Polsce wpłynęło 38 662 pozwów w tej sprawie. To o blisko 14 proc. więcej niż w tym samym okresie w 2020 roku. Obecnie w Polsce już co trzecie małżeństwo rozpada się i kończy w sądzie.

"Nie godzę się na obecność nowej partnerki eksmęża"

Rozwód stał się udziałem 36-letniej Dominiki z Gdańska i jej byłego już męża Marka. Choć małżonkowie zdecydowali się rozstać polubownie i nie wnosili do sądu wniosku o orzeczenie, które z nich jest winne rozpadu małżeństwa, to wydanie wyroku zasądzającego rozwód nie doprowadziło do polepszenia ich stosunków. Wręcz przeciwnie – rozwód stał się początkiem batalii o to, gdzie dzieci mają spędzać święta.

Dominika jest szczupłą blondynką o bladej, zmęczonej twarzy. Podkrążone oczy zdradzają, że żyje w napięciu. – Zjada mnie stres – przyznaje. – A wszystko z powodu byłego męża. To on chciał rozwodu. Mówił, że odchodzi, bo nic nas oprócz dzieci nie łączy. I miał rację. Nie powinniśmy się na nie decydować, ale bardzo chciałam mieć rodzinę. Pochodzę z domu, w którym matka samotnie wychowywała mnie i siostrę. Zależało mi na tym, by mieć inne życie, pełne ciepła rodzinnego, bliskości, czułości. Nie wyszło. Nie było jednak żadnych dantejskich scen, rwania włosów z głowy. To małżeństwo po prostu nie mogło się udać, bo różni nas niemal wszystko. Tylko że wtedy nie wiedziałam tego, co wiem teraz.

Dominika i Marek rozstali się pięć lat temu, ale dopiero rok temu on wniósł sprawę o rozwód. – Udało nam się wszystko załatwić na dwóch rozprawach – wspomina Dominika. – To podobno szybko, zwłaszcza przy dwójce dzieci. Udało się, bo ustaliliśmy dość szczegółowy plan wychowawczy dotyczący naszej obecnie 11-letniej córki i 8-letniego syna. Wedle niego Marek zabiera dzieci do siebie na co drugi weekend, spędza z nimi miesiąc wakacji i tydzień ferii. W kwestii świąt nic nie ustalaliśmy. W efekcie on teraz chce zabrać dzieci do siebie na święta, bo Wielkanoc spędziły ze mną. A ja nie mogę się na to zgodzić, bo w jego domu mieszka jego nowa partnerka. Nie chcę, żeby dzieci spędzały z nią czas. Przywiążą się do niej, a ona zaraz zniknie. Mój były mąż spotykał się od czasu naszego rozstania z kilkoma kobietami, nie jest stały w uczuciach. W moim odczuciu ta sytuacja szkodzi dzieciom. Nie ma na to mojej zgody.

Izolowanie dzieci to łamanie prawa

Marek nie kryje zdenerwowania. Jego zdaniem działania żony są niezgodne z prawem i uderzają w dobro dzieci. – Niestety moja była żona jest zazdrosna, że mam nową partnerkę – opowiada mężczyzna. – Gdy się tego dowiedziała od naszej córki, zmieniła front o 180 stopni i z matki, która bardzo dbała o moje regularne kontakty z dziećmi zmieniła się w osobę, która robi wszystko, żeby te kontakty nam utrudnić.

Marek twierdzi, że od pół roku właściwie co weekend dostaje od byłej żony informacje, że dzieci są przeziębione, mają dodatkowe zajęcia, wyjeżdżają z matka do rodziny. – Nigdy nie przestrzegaliśmy sztywno zaleceń sądu dotyczących tego, kiedy mogę zabierać dzieci – opowiada mężczyzna. – Czasami wygodniej mi było widzieć się z nimi przez dwa weekendy z rzędu, czasami Dominika chciała, żebym zabrał je do siebie w ciągu tygodnia. Nigdy nie było z tym problemów, szliśmy sobie na rękę. Teraz była żona nie tylko utrudnia mi widzenie z dziećmi w wyznaczonym przez sąd czasie, ale w ogóle. Powiedziała, że święta spędzają w domu z powodu pandemii i nie mogą się spotykać z obcymi osobami. Za taką uznała moją partnerkę.

- Jeśli rodzice nie mogą porozumieć się co do kontaktów z dziećmi na przykład podczas świąt Bożego Narodzenia, pozostaje droga sądowa – mówi adwokat Joanna Bień, prowadząca kancelarię adwokacką w Warszawie. Z uwagi na znaczne obłożenie sądów, z wnioskiem do o ustalenie kontaktów należy jednak wystąpić z odpowiednim wyprzedzeniem, takie rozstrzygnięcia nie zapadają bowiem szybko.

Jak przekonuje Joanna Bień, najlepiej przy wystąpieniu do sądu zaplanować kontakty na kilka lat do przodu. Częstą praktyką jest, że dzieci np. w latach parzystych spędzają Boże Narodzenie czy Wielkanoc z matką, a w latach nieparzystych z ojcem – mówi adwokatka. -  Podział opieki może wyglądać też tak, że dziecko przez półtora dnia świąt jest u jednego z rodziców, a kolejne półtora u drugiego. Ważne jest również precyzyjne określenie dnia, godziny i miejsca, gdzie mają odbywać się kontakty z dzieckiem.

W czasie sporu o kontakty najwięcej tracą dzieci

Zdaniem psychologów rodzicielskie batalie o dzieci kładą się cieniem na ich psychice. - Jeśli jeden z rodziców ogranicza kontakty dziecka z drugim, robi krzywdę przede wszystkim temu dziecku – przekonuje psycholożka Katarzyna Szymańska.

– Dziecko potrzebuje bliskiego kontaktu z obojgiem rodziców, by móc wychowywać się w poczuciu bezpieczeństwa, budować własną wartość, by czuć się kochanym. Alienacja rodzicielska prowadzi do pogłębiającego się zaburzenia więzi między dzieckiem a rodzicem i niezaprzeczalnie jest formą przemocy wobec dziecka. Długofalowe separowanie dziecka od jednego z rodziców prowadzi do pojawienia się problemów natury emocjonalnej, psychicznej, a także behawioralnej. Ograniczeniu lub uniemożliwianiu dziecku kontaktów z drugim rodzicem często towarzyszą też inne destrukcyjne dla dziecka zachowania, m.in. szkalowanie nieobecnego rodzica, którego przedstawia się dziecku jako osobę złą, niemoralną, taką, której należy się obawiać, która jest zagrożeniem. To także nieprawdziwe informacje o rodzicu, okłamywanie dziecka, że ten nieobecny rodzic się nim nie interesuje, że nie ma czasu, że dziecka nie kocha.

Zdaniem Marka, jego dzieci bardzo za nim tęsknią, ale chcą być lojalne wobec matki, która nimi manipuluje. – Użala się nad sobą, płacze, mówi, że to dla ich dobra – wylicza Marek.

- To nieprawda – przekonuje Dominika. I dodaje: - Mój były mąż funduje dzieciom emocjonalny rollecoster sprowadzając do swojego domu coraz to nowe ciocie. Ta jest chyba piątą. Nie chce, żeby dzieci otrzymały taki wzorzec rodziny, żeby co chwila spotykały obce osoby, do których muszą się przyzwyczajać, z którymi musza się oswajać, by za chwilę stracić tę osobę z oczy i cały proces przechodzić od nowa.

Marek twierdzi, że rodzic, który nie sprawuje głównej opieki nad dziećmi jest w takiej sytuacji na pozycji przegranej. – Żeby wyegzekwować spotkania z dziećmi, muszę iść do sądu, który może zasądzić mojej byłej żonie karę pieniężną. Jeśli mimo to nie będzie chciała umożliwić mi spotkań z dziećmi, mogę wzywać na nią policję – mężczyzna załamuje ręce. – Tylko czy o to chodzi, by dzieci wyrywać z domu matce przy udziale funkcjonariuszy, radiowozu i kajdanek?

Takich spraw jest coraz więcej

Jak twierdzi Joanna Bień, spraw o kontakty czy utrudnianie kontaktów jest bardzo dużo. - Mimo zmiany regulacji prawnych w zakresie utrudniania kontaktów i ich egzekwowania, nawet wtedy, gdy mamy wyrok sądu, jest to trudne – mówi adwokatka. – Ustawodawca kieruje się przede wszystkim dobrem dzieci, nie są możliwe żadne siłowe rozwiązania, a konsekwencją dla rodzica utrudniającego lub uniemożliwiającego kontakty jest nakazanie zapłaty ustalonej sumy pieniężnej.

Zdaniem Katarzyny Szymańskiej rodzina w konflikcie potrzebuje profesjonalnej pomocy psychologicznej. - Utrudnianie przez jednego z rodziców kontaktów dzieci z tym drugim to zazwyczaj pokłosie wzajemnych pretensji, nieutulonego żalu, chęci zemsty – mówi psycholożka. - Nie ma jednak dla tego typu postępowania żadnego usprawiedliwienia. Rodzic, który postępuje w ten sposób, po pierwsze powinien mieć świadomość, że wyrządza własnemu dziecku lub dzieciom krzywdę, a po drugie warto, żeby skorzystał z pomocy specjalisty – inaczej będzie mu bardzo trudno uporać się ze swoimi problemami, których konsekwencje mogą położyć się cieniem na całym życiu jego dziecka.

Źródło artykułu:WP Kobieta
świętarodzinapremium
Komentarze (135)