Wdowa po Litwinience opowiedziała o zamachu na męża. To wielka trauma
Aleksander Litwinienko zmarł w 2006 roku, został otruty polonem dodanym do herbaty. Po wielu latach jego żona, Marina Litwinienko, wspomina tamto tragiczne zdarzenie. Opowiedziała o bolesnej traumie swojego syna.
14.02.2021 12:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Historia śmierci Aleksandra Litwinienki, który został otruty przez rosyjskie służby, poruszyła cały świat. Występował przeciw polityce prowadzonej przez prezydenta Rosji Władimira Putina, był pracownikiem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W 1998 r. ogłosił publicznie, że wydawano mu sprzeczne z prawem rozkazy. W 2001 roku wraz z żoną Mariną i synem uciekli do Londynu. Pięć lat później Litwinienko został otruty. Jego śmierć była dowodem na to, do czego może się posunąć władza w walce ze swoimi oponentami.
Marina Litwinienko opowiada o wielkiej traumie
O tamtych wydarzeniach opowiedziała Marina Litwinienko w programie "Dzień dobry TVN". Mimo upływu lat kobieta wciąż nie pogodziła się ze śmiercią męża.
- To się stało podczas spotkania w hotelu Millenium w centrum Londynu. Późniejsze śledztwo udowodniło, że trucizna, czyli polon, był dodany do herbaty. Poziom promieniowania był bardzo wysoki, a czajniczek, w którym zaparzono herbatę, miał ślady polonu nawet kilka tygodni po zdarzeniu. Anatolij, mój syn, był w szpitalu. Pożegnał się z ojcem, ale było to dla niego poważną traumą przez wiele lat. Nie mógł się pogodzić z tym, że to jego ojciec tam leży i umiera. To było bardzo ciężkie - wspomina Marina Litwinienko w rozmowie z Ewą Drzyzgą dla "Dzień dobry TVN".
Wdowa po Litwinience wyznała, że nie tylko Aleksander padł ofiarą rosyjskich służb. Z biegiem lat wychodzi na jaw, że więcej osób podzieliło jego los.
- Trudno było uwierzyć, że ktoś może zabijać, truć ludzi, którzy są już poza granicami Rosji. Udało się doprowadzić sprawę do publicznego śledztwa. Nasza historia poruszyła wiele osób, dziennikarzy, pisarzy. (...) To pozwala mi wierzyć w sens tego, co robię. Opowiadam o tym, co stało się z moim mężem. Niestety, to nie uratowało innych. Teraz dowiadujemy się jeszcze więcej, okazuje się, że istnieje cały zespół w rosyjskich służbach, który zajmuje się zabijaniem ludzi. O tym właśnie próbował powiedzieć światu mój mąż - wyznała żona Aleksandra Litwinienki w programie śniadaniowym.