Zapomniane bohaterki Powstania Warszawskiego. 77 lat czekały na swój pomnik
1 sierpnia wybiegały w sandałkach na powstające barykady. Część z nich nie wiedziała, kiedy dokładnie wybuchnie Powstanie Warszawskie. Roli kobiet w tym zrywie nie da się przecenić, a mimo to nadal niewiele o nich wiemy. Kim były znane z historii sanitariuszki, łączniczki, ale przede wszystkim dziewczyny i kobiety, które powstanie przetrwały?
30.07.2021 14:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na zakończenie tegorocznych obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego ma zostać odsłonięty pomnik "Kobietom Powstania Warszawskiego". Ma on upamiętniać zarówno bohaterki czynnie uczestniczące w powstaniu, jak i te, które wykazywały się heroizmem dnia codziennego. 77 lat później nadal nie wiemy, ile kobiet wówczas walczyło.
- Obecnie w historiografii jest zwrot feministyczny. Pokazywana jest inna perspektywa. Przecież kobiety też cierpiały, były inaczej niż mężczyźni szantażowane czy wykorzystywane. To jest zadanie do wykonania dla współczesnych naukowców. Zbadanie historii z innej, kobiecej perspektywy. Dziś nie wiemy nawet, ile było łączniczek wśród 20 tys. powstańców – mówi profesor Andrzej Żbikowski, kierownik Działu Naukowego Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Bohaterki codzienności
Dużo łatwiej jest mówić o bohaterkach: los kilku walczących kobiet został opisany, ich historie znajdziemy w podręcznikach szkolnych. Większość jednak pozostała anonimowa. - Przykładem kobiety, która walczyła z bronią w ręku, była Zivia Lubetkin. Kobieta bardzo aktywna, wpływowa i z pewnością wyjątkowa. Wcześniej walczyła w czasie powstania w getcie warszawskim w kwietniu 1943 r. – mówi profesor Żbikowski, historyk. Zivia dożyła sędziwego wieku, całe życie pozostała bardzo zaangażowana politycznie i społecznie. Jej wnuczka została pierwszą pilotką bojową w historii Izraela – gen waleczności został przekazany dalej.
Zupełnie inaczej na historię kobiet w Powstaniu Warszawskim spojrzała grupa aktywistek, które w 2009 r. przygotowały i nakręciły film dokumentalny. To był ostatni moment, żeby rozmawiać z powstankami, a Anna Czerwińska i Anna Grzelewska dobrze go wykorzystały. Film trwa niecałe 20 minut, pokazuje historię życia kilkunastu kobiet. "Powstanie w bluzce w kwiatki – Życie codzienne kobiet w czasie powstania Warszawskiego" to opowieść o tym, z czym zmagały się dziewczyny i kobiety w czasie walk i okupacji, ale przede wszystkim o tym, jak wyglądał zwykły dzień podczas powstania.
Pomysłodawczynią całego projektu była Olga Borkowska. To miała być próba odkrycia innej, kobiecej narracji. - Chodziłam po mokotowskich parkach i zaczepiałam staruszki, tak znajdowałam bohaterki naszego filmu – wyjaśnia Anna Grzelewska.
- Temat kobiet w Powstaniu Warszawskim jest z pewnością ciekawy. Na pewno było ich sporo, ale zajmowały się działaniami niższej rangi. Zgodnie z naszą wiedzą dość rzadko walczyły z bronią w ręku. Większość zajmowała się służbą kurierską, której działania były nadzorowane przez mężczyzn. Kobiety były również bardzo aktywne jako pomoc medyczna – podsumowuje Żbikowski.
- Chciałyśmy przede wszystkim przełamać bohatersko-patriotyczną narrację, pokazać, czym była codzienność. Przecież 90 proc. powstania to była codzienna walka o życie, o jedzenie, wodę, opiekę, reszta to zryw. W literaturze nie było miejsca na rozmowy o dniu codziennym, o tym, czego doświadczały kobiety – mówi Czerwińska.
Jednodniowy powstaniec wie lepiej
- Pokazałam film dziadkowi, on był powstańcem. Popatrzył, powiedział, że to babskie gadanie, on mi opowie, jak było naprawdę. On wiedział lepiej, a jeden dzień walczył! Do 2009 r. nie było miejsca na opowieść o życiu codziennym, mówiono i pisano tylko o heroicznym bohaterstwie. A my pytałyśmy nasze bohaterki o to, jak radziły sobie, gdy dostawały okresu, rodziły, myły, co miały w chlebaku. Przez osobiste wypowiedzi odtwarzałyśmy tak samo ważną historię – mówi Czerwińska.
Odczarowanie przeszłości polega na przywoływaniu wydarzeń, które nie zmieniały bezpośrednio biegu historii, ale były równie ważne dla mieszkańców Warszawy. Wanda Piklikiewicz opowiada w filmie o tym, w co była ubrana w dniu wybuchu powstania. Pytana o sprawy bardzo osobiste, rzeczowo relacjonuje. Jedyną bronią, jaką posiadała, był granat - miał jej pomóc popełnić samobójstwo, żeby nie dostała się do niewoli. Wspomina, jakim marzeniem dla niej była kąpiel. Koledzy powstańcy zorganizowali jej miskę wody. Poszła z nią na piętro kamienicy, ale w momencie, gdy zanurzała ręce w wodzie, w dom gruchnął granatnik. Umyć się nie udało. To historia, której nie ma w podręcznikach. Brak okresu spowodowany strachem, traumą – to wszystko jest częścią historii, która jest opowiadana i spisywana na nowo.
Przeczytaj: "Czułam, że moi rodzice mnie nie kochali". W jaki sposób oziębli rodzice kaleczą własne dzieci?
Pamięć przetrwała dzięki uporowi
Wanda Traczyk-Stawska przez wiele lat apelowała do rządzących, do samorządu, do warszawiaków. Pokazywała, jak ważny jest pomnik, który upamiętni kobiety i całą ludność cywilną, która ucierpiała w czasie powstania.
- Pani Wanda na wszystkich uroczystościach przekonywała, jak bardzo potrzebna jest pamięć o mogiłach ludności cywilnej. Dziś w końcu rozpoczęła się budowa Izby Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy. Po 11 latach od naszego filmu widzimy, że był początkiem zmian – zauważa Czerwińska.
- Kobiety i dzieci w Powstaniu Warszawskim spotykał tragiczny los. W czasie okupacji panowała podniosła, niebywała atmosfera. Dorośli, zamiast chronić dzieci, zgadzali się na ich zaangażowanie. Opierając się na źródłach, wiemy, że to chłopcy byli łącznikami, dziewczynki angażowały się w pomoc pielęgniarską – podsumowuje historyk Andrzej Żbikowski.
- Pomnik kobiet, które brały udział w Powstaniu Warszawskim, jest bardzo potrzebny – podsumowuje Anna Czerwińska.
- Dla nas wszystkich ten projekt był inspirujący i pokazywał, ile jeszcze jest do zrobienia w kwestii herstorii - dodaje Grzelewska. - Jedna z naszych rozmówczyń mówiła w filmie, że to całemu miastu, całej Warszawie należy się pomnik: ludności cywilnej, kobietom, dzieciom, miastu - to oni ponieśli koszt powstania. Nie bohaterzy barykad, ale ci, co stali za nimi.