Woda przecieka nam przez palce

Wielka wędrówka ludów. Z powodu zmian klimatycznych 2 miliardy ludzi zmuszone są do opuszczenia swojego miejsca zamieszkania i migracji w poszukiwaniu dostępu do wody oraz żywności. Na tym tle wybuchają wojny, najpierw lokalne – kraje z większym potencjałem militarnym zagarniają najlepsze, najbardziej urodzajne tereny – a z czasem globalne. Konflikty eskalują i sytuacja nieuchronnie zmierza w kierunku rozwiązań atomowych.

Woda przecieka nam przez palce
Źródło zdjęć: © Pixabay

29.03.2021 15:19

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To nie jest zarys fabuły gry komputerowej ani katastroficznego filmu. To nasza planeta za życia naszych wnuków – taki obraz wyłania się z naszych dotychczasowych działań (czy raczej ich braku) i aktualnej sytuacji światowego kryzysu wodnego. Kryzysu, który z perspektywy europejskiej wydaje się bardzo odległy, chociaż w rzeczywistości puka do naszych drzwi. Jeśli zmiany, o które apelują organizacje pozarządowe na całym świecie nie przyspieszą, scenariusz „wojen o wodę’’ wejdzie w życie przed końcem wieku.

Tak dużo wody na świecie, tak mało wody zdatnej do picia

Jedną trzecią naszej planety pokrywa woda – wydawać by się mogło, że to ilość więcej niż wystarczająca na potrzeby ludzkości. Problem polega na tym, że 97% zasobów stanowi woda słona, a kolejne ponad 2% uwięzione są w lodowcach – co realnie daje nam niespełna 1% zdatnej do spożycia.

Zacznij od wody!

Jako gatunek jesteśmy „mistrzami” w wykorzystywaniu zasobów w sposób, którego nie da się określić inaczej niż rabunkowy. O ile wycinka lasów deszczowych czy nadmierna eksploatacja złóż ropy są tematami, które co jakiś czas w mediach powracają, o tyle nasza beztroska dotycząca wody jest zagrożeniem dla naszej przyszłości o tyle niebezpiecznym, że cichym. W końcu wody jest tak dużo... Czy na pewno?

Woda przecieka nam przez palce

Na jednego mieszkańca naszego kraju przypada ok 1,8 tys m3 wody rocznie – blisko 3 razy mniej niż wynosi średnia Unii Europejskiej. Balansujemy na granicy tak zwanego stresu wodnego – granicy, poniżej której następuje realne zagrożenie poważnym deficytem wody. Brzmi to niewiarygodnie, w końcu nie mieszkamy na pustyni, prawda?

Woda sama spada z nieba – a my nie umiemy tego wykorzystać. I problemem nie jest brak technologii. Retencja wód, czyli zatrzymanie / odzyskiwanie wody, w naszym kraju sięga zaledwie 6,5%. Oznacza to, że ponad 93% wody opadowej „przepływa” przez nasze systemy, a my nie jesteśmy w stanie jej wykorzystać. Dla porównania, retencja wody w Hiszpanii sięga 40% - 2 z każdych 5 litrów wody opadowej jest tam gromadzone i może posłużyć w przypadku niedoborów czy okresów suszy. Dla uświadomienia sobie skali marnotrawstwa warto przytoczyć analizy, z których wynika, że ponad 35% powierzchni naszego kraju jest zagrożone suszą hydrogeologiczną.

Gdzie ta woda znika

Mało kto zdaje sobie sprawę, jak dużo wody zużywamy – zarówno osobiście, jak i pośrednio, przez przemysł i rolnictwo. Do produkcji jednego kilograma pomidorów niezbędne jest 214 litrów wody; do produkcji jednego kilograma wołowiny – 15,5 tysiąca litrów; do wytworzenia jednej pary skórzanych butów konieczne jest 14,5 tysiąca litrów wody.

Nawadnianie się jest szalenie istotne, każdy człowiek powinien wypijać średnio 3 litry wody dziennie. Jeśli kupujemy ją w półtoralitrowych butelkach, średnie zużycie wody wynosi... 12 litrów. Skąd taka liczba, skoro wypijamy tylko 3? Do produkcji każdej z butelek również wykorzystywana jest woda. Do produkcji półtoralitrowej butelki wykorzystywane jest 3 razy więcej wody niż wynosi jej pojemność.

Wedle badań, przeciętna rodzina w naszym kraju zużywa rocznie około 1000 jednorazowych, najczęściej plastikowych, butelek. A nie dotknęliśmy pozostałych składowych tak zwanego śladu wodnego – jak transport, przechowywanie produktów itd.

Nawet ten prosty przykład uświadamia, że podążamy drogą donikąd. Dlatego tak ważna jest praca u podstaw, informacja i edukacja. Świetnym przykładem jest kampania „Kosmiczne wyzwanie”, prowadzona przez markę Dafi. W akcję włączyły się znane postaci, z Tomaszem Kotem na czele, pogłębiając świadomość ekologiczną i promując wagę codziennych, niewielkich decyzji, których suma zaważy na przyszłości naszych dzieci i wnuków.

Obraz

Jednorazowe? Bez sensu

Dafi, organizator akcji „Kosmiczne wyzwanie”, jak mało które przedsiębiorstwo wie, o czym mowa. Ta działająca od ponad 30 lat na rynku polska firma, która jest producentem dzbanków i butelek filtrujących wielokrotnego użytku. Od lat podejmuje działania na rzecz środowiska naturalnego, nie tylko poprzez wspomniane akcje, ale w codziennym działaniu operacyjnym – jak choćby korzystanie z ekologicznych materiałów biurowych, takich jak papier ksero i koperty z recyklingu. W 2019 roku w firmowych ogrodach firmy powstała pierwsza pasieka, rok później na terenie drugiej fabryki kolejna – ponad milion pszczół żyje w obu pod opieką Mistrza Pszczelarstwa. W ramach projektu „Parasol dla Natury”, realizowanego wspólnie ze Stowarzyszeniem MOST, ochroną objęto 10 cennych przyrodniczo miejsc, dotąd niechronionych – wraz z zasiedlającą je fauną i florą.

Zarówno dzisiejsze, codzienne wybory, których znaczenie nie wydaje się ogromne, jak i efekty wielkich, zorganizowanych akcji – to będzie stanowiło o życiu nie tylko naszym, ale następnych pokoleń.

Ekologiczny wymiar patriotyzmu konsumenckiego

Patriotyzm konsumencki – zwany patriotyzmem ekonomicznym – to podejmowanie świadomych decyzji zakupowych z uwzględnieniem interesów wspólnoty, z którą konsument się identyfikuje, a jego podstawowym celem jest wzmacnianie lokalnej gospodarki. Tak rozumiane działanie nabiera dodatkowego charakteru w kontekście ekologicznym. Na wspomniany wcześniej ślad wodny oraz ślad węglowy składają się takie czynniki jak transport towarów. Transport ten generuje znaczne ilości dwutlenek węgla oraz zużywa tak cenną wodę. Upraszczając nieco dość skomplikowaną materię – im mniej transportu (krótsze trasy), tym więcej oszczędności wody i tym mniej dwutlenku węgla trafiającego do atmosfery.

Wspieranie lokalnych producentów ma wymiar nie tylko ekonomiczny, choć jest on ważny – dla przykładu, według wyliczeń firmy Grand Thorton z każdej złotówki wytwarzanych przez firmy z rodzimym kapitałem produktów i usług, w kraju pozostaje 79 gr w postaci podatków, wynagrodzeń dla pracowników czy środków na inwestycje. W przypadku firm zagranicznych jest to zaledwie mniej niż jedna trzecia – 25 groszy. Kupując produkty czy usługi od rodzimych producentów – jak firma Dafi – przyczyniamy się nie tylko do wzmacniania polskiej gospodarki, co wyjątkowo ważne w dobie pandemii koronawirusa, ale również mamy swój wkład w poprawienie naszej sytuacji ekologicznej.

Drobne decyzje – ogromne konsekwencje

Pomidory z supermarketu czy pomidory z bazarku od lokalnego dostawcy; zakup wielorazowej butelki z filtrem od rodzimego producenta czy jednorazowej z plastiku od globalnego gracza – to drobne decyzje, jakich tysiące każdy z nas podejmuje każdego roku.

To tylko jeden wycinek, drobna część wielkiej całości, ale o niebagatelnym znaczeniu – to suma naszych decyzji, podejmowanych tu i teraz każdego dnia, decyduje o tym, jak będzie wyglądała przyszłość tej planety i życie naszych dzieci oraz wnuków. Kolejne, z konieczności coraz bardziej ambitne cele stawiane przez rządy nie będą miały szans na realizację bez naszego indywidualnego zaangażowania.

Komentarze (5)