Wojny sąsiedzkie na działkach. "Kopcą i smrodzą"
- Regularnie palą gałęzie i zagrabione liście, czym kopcą i smrodzą - opowiada Katarzyna. - Przepisy są przecież w tej kwestii bardzo jasne. Ale z nieuprzykrzaniem życia innym i z ekologią wygrywają stare nawyki - dodaje Paulina. Zmorą obydwu są sąsiedzi, którzy jesienią palą bioodpady na działkach.
20.10.2023 06:00
Katarzyna i jaj mąż od kilku lat mają działkę ROD. Niestety dużym problemem podczas relaksu na świeżym powietrzu okazali się nowi sąsiedzi i ich nawyki podczas sprzątania ogrodu.
- Mówiąc krótko - palą ogniska. Nie przeszkadzałoby mi to zupełnie, gdyby to było na palenisku i tylko w celach rekreacyjnych, to znaczy, gdyby korzystali z odpowiedniego, suchego drewna i piekli sobie na nim kiełbaski. Problem w tym, że regularnie palą gałęzie i zagrabione liście, a jednocześnie kopcą i smrodzą na naszej działce - mówi Katarzyna.
Problematyczni sąsiedzi nie reagowali na żadne próby upomnienia. - Próbowaliśmy z nimi spokojnie rozmawiać, ale spotkało się to z dużą agresją. Usłyszałam, że to, co robią na swoim terenie, to ich sprawa i nie mam prawa się wtrącać. Poza tym oczywiście powiedzieli, że gałęzie wszyscy palą, a ja przesadzam. I faktycznie nie są jedyni, ale co to za argument? Większość radzi sobie inaczej – wyrzuca liście do kompostownika albo do "zielonego" kontenera, a gałęzie rozdrabnia i wykorzystuje na działce albo oddaje – opowiada kobieta.
Ognisko na ROD? Przepisy mówią jasno
Rzeczywiście, zachowanie sąsiadów Katarzyny to jawne łamanie przepisów. Regulamin Rodzinnych Ogrodów Działkowych mówi jasno, że działkowcy oraz inne osoby przebywające na terenie ROD nie mogą spalać "wszelkich odpadów i resztek roślinnych".
Spalania zabrania też wiele gmin w ramach przepisów dotyczących utrzymania czystości i porządku, a nieprzyjemny dym rozchodzący się po okolicy, zgodnie z Kodeksem wykroczeń, może być uznany za zanieczyszczenie. Sąsiadom groziłby w takim wypadku mandat w wysokości do 500 złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie wezwaliśmy jeszcze straży miejskiej – przyznaje Katarzyna. - Liczyliśmy, że uda się po prostu polubownie rozwiązać sprawę między sobą, w ramach sąsiedzkich relacji i mediacji zarządu, ale pewnie w końcu trzeba będzie to zgłosić.
"Z ekologią wygrywają stare nawyki"
Dym z palonych liści jest nie tylko uciążliwy, ale również niezdrowy. Chociaż sąsiedzi Katarzyny tłumaczą się, że przecież nie palą śmieciami, spalanie bioodpadów, takich jak liście czy trawa, powoduje wydzielanie się węglowodorów o działaniu rakotwórczym. Cząsteczki dymu nie tylko nieprzyjemnie pachną, ale mogą powodować alergie, a także podrażniać płuca. Jest to też rozwiązanie szkodliwe dla środowiska - do powietrza dostają się składniki smogu, takie jak pyły PM 2,5, PM 10 czy azotany.
Dyskusje na temat ognisk pojawiają się też w wielu grupach dla działkowców. "Mieszkam obok ROD i jak wszyscy zaczynają porządki, to ani okna otworzyć, ani wyjść na podwórko, ani prania powiesić... To na serio przeszkadza. Dym cały dzień. Nic fajnego. Niech prezesi ROD coś wymyślą" - apeluje jedna z internautek. "Ja mieszkam w sąsiedztwie ROD. Jak zaczną palić gałęzie to cały dym mamy w mieszkaniach" - dodaje inny użytkownik. Wiele osób jednak jest innego zdania i podkreśla absurdalność restrykcyjnych przepisów.
- Ludzie nie mają wyobraźni - kwituje Paulina, która również ma rodzinny ogród działkowy i zmaga się z problematyczną sąsiadką. - Przepisy są przecież w tej kwestii bardzo jasne. Ale z nieuprzykrzaniem życia innym i z ekologią wygrywają stare nawyki. Słyszę tylko, że "zawsze tak było" i że przecież gałązki czy liście nikomu nie szkodzą. A ja nie chcę się wędzić w tym dymie!
"Obstawiałam, że dorzucili do tego jakiś plastik"
Podobny problem ma Iwona. Ona z kolei mieszka w domu jednorodzinnym z ogrodem. - W lecie często i my, i inni mieszkańcy palimy ogniska i nikt nie ma z tym problemu. Ale wiadomo – nikt nie będzie wykorzystywał do pieczenia kiełbasek czegoś innego poza drewnem i suchymi gałęziami, obrzydza nas jedzenie produktów przygotowywanych na mocno dymiących liściach czy śmieciach. Niestety jeśli chodzi o oddychanie, wyobraźnia bywa dużo mniejsza – kwituje.
Opowiada o sytuacji z ubiegłego roku. Jej sąsiedzi zrobili porządki w ogrodzie dokładnie tego dnia, kiedy ona z mężem zaplanowała grilla ze znajomymi. - Wiatr był taki, że zadymili mi cały teren. Nie wiem, czym palili, widziałam, że wcześniej grabili liście, ale wydaje mi się, że nie spalili tylko ich, bo to był śmierdzący, gęsty dym. Obstawiałam, że dorzucili do tego jakiś plastik, może doniczki albo inne śmieci? - zastanawia się Iwona. - Nie mieściło mi się to w głowie. I niestety, to nie są sąsiedzi, z którymi można łatwo się dogadać, więc od razu zadzwoniłam po straż miejską. Słyszałam później, że dostali mandat.
Przyznaje, że dawniej był też duży problem z paleniem w piecu odpadami jesienią i zimą. - Nieraz widziałam straszny, czarny dym z kominów. Ja i część sąsiadów swego czasu mocno walczyliśmy z osobami, które ewidentnie paliły śmieciami i regularnie zgłaszaliśmy sprawę do straży miejskiej. Na szczęście problem się skończył i mam nadzieję, że nie wróci.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl