Wymarzone mieszkanie i toksyczny właściciel. "Wytrzymałam tak pół roku, a później uciekałam najszybciej, jak się dało"

– Z perspektywy czasu dziwię się, że wynajęłam to mieszkanie, a jeszcze bardziej, że mieszkałam tam przez 6 miesięcy. Byłam tak pochłonięta pracą, że zacisnęłam zęby i jakoś przeżyłam te pół roku. Teraz na pewno postąpiłabym inaczej – zapewnia Judyta. Wynajmujący wciąż znajdują sposoby na utrudnienie życia lokatorom.

Wynajmujący utrudniają życie lokatoromWynajmujący utrudniają życie lokatorom
Źródło zdjęć: © Getty Images

Aneta Sz. szukała pokoju w Nowym Mieście Lubawskim. Potrzebowała go "na już". Znajomi wspomnieli jej o pewnej starszej wdowie, która wynajmuje dół swojego domu. Wewnątrz znajdowały się 3 pokoje, wspólna kuchnia i łazienka. Za ich namową umówiła się z nią na rozmowę.

– Na pierwszy rzut oka to była normalna babeczka. Taka do pogadania, do pożartowania. Pustkę po mężu wypełniła czworonożnym przyjacielem, no i lokatorami, z którymi zawsze mogła pogadać – wspomina. Szybko dogadały się, co do ceny i mogła się wprowadzić. Kilka dni później zobaczyła właścicielkę, jak chwiała się, idąc do pobliskiego sklepu.

– Myślałam, że ma coś z równowagą, do młodych przecież nie należała. Nie wracałam więcej myślami do tego widoku. Dwa tygodnie później poprosiła jednego z lokatorów, żeby rozpalił w piecu, bo ona nie da rady. Myślałam, że źle się czuje, ale Wojtek stwierdził, że poczuł od niej alkohol. Wtedy wątki mi się połączyły – mówi.

Uwodzenie dzieci w internecie. Skala wzrosła w dobie pandemii

Aneta mieszkała tam już miesiąc, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi i rozmowę właścicielki z obcą dziewczyną. Nie wierzyła własnym uszom. Szły w jej kierunku i coraz wyraźniej słyszała ich głosy. W końcu mogła zrozumieć, o czym rozmawiają. "Pokój jest jasny, ma duże okno od wschodu, umeblowany, kanapa, dwa fotele i stolik, szafa, komoda" – usłyszała.

– Pomyślałam: "no ku…a! Przecież to o moim pokoju!" – relacjonuje.

Wtedy drzwi się otworzyły i kobiety weszły do środka. Aneta spojrzała na nie, jak na wariatki i zapytała właścicielkę, o co chodzi. Okazało się, że wdowa zapomniała o tym, że pokój już wynajęła. Do tej pory pamięta minę dziewczyny, która czekała z walizką, żeby się wprowadzić. Właścicielka mieszkania próbowała wybrnąć z sytuacji, oferując niedoszłej lokatorce inny pokój w mieszkaniu, ale ku jej zdziwieniu, wszystkie już były zajęte.

– Poczułam od niej silną woń alkoholu. Wyszły, a ja przez chwilę nie mogłam się ruszyć. Zaczęłam się rozglądać za innym lokum, znalazłam i wyprowadziłam się stamtąd. Umowa była słowna, więc tylko poszłam do niej powiedzieć, że jutro zwalniam pokój. Później, po jakimś czasie słyszałam plotki, że coraz gorzej się kobiecinie pokręciło i trafiła do specjalistycznego ośrodka, a dom stoi pusty – mówi.

Idąc do łazienki, musiała zabierać własną żarówkę

Jola również wynajmowała pokój, w mieszkaniu, w którym przebywali jego właściciele. Ofertę najmu zauważyła na tablicy ogłoszeń w rektoracie. Lokum położone było w zabytkowej kamienicy w samym centrum Poznania. Wykręciła numer i umówiła się na oglądanie. Kiedy trafiła na miejsce, zastała tam właścicielkę i jej syna. Kobieta miała około 45 lat, była uprzejma, mówiła o tym, że mąż jest w delegacji.

– Oni sprawiali wrażenie zupełnie normalnych. Pani była nauczycielką chemii w liceum, jej mąż dyrektorem domu dziecka – wspomina.

Pokój wyglądał na zadbany. Był świeżo odnowiony, znajdowały się w nim nowe meble. Mieszkanie było przestrzenne i czyste. Miało aż 180 mkw. Pomyślała, że nie będą sobie wchodzić w drogę z właścicielami. Podpisała umowę.

Po kilku dniach od wprowadzenia się do wymarzonego lokum właściciel wrócił z delegacji.

– Po jego przyjeździe poszłam do kuchni, chciałam zagotować sobie wodę na herbatę i zobaczyłam, że w kuchence nie ma pokręteł. Zdziwiłam się. Zapytałam ich syna, czy coś się stało, a on mówi, że nie, że mama zapomniała ich zostawić. Dał mi swoje pokrętła, a następnego dnia dostałam własny komplet – wspomina.

To nie była jedyna podejrzana sytuacja. Później zauważyła, że kobieta zostawia na stole zeszyt z wiadomościami do męża. "Kupiłam papier toaletowy" – do notatki dołączony był zawsze paragon. Później pan domu wkładał do koperty połowę pieniędzy, a jego żona musiała pokwitować, że je odebrała. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Jak dowiedziała się od 18-letniego syna właścicieli, jego rodzice byli w separacji.

Któregoś dnia na stole leżała również wiadomość zaadresowana do Joli. W kopercie ze swoim imieniem znalazła pudełko z żarówką i poleceniem: "to twoja żarówka do łazienki, za każdym razem zabieraj ją do swojego pokoju". Od tamtej pory, kiedy korzystała z toalety, musiała wkręcać własną żarówkę. Problem pojawiał się, gdy przebywała w pomieszczeniu zbyt długo. Żarówka nagrzewała się i przy wykręcaniu parzyła jej palce. W końcu zaczęła chodzić do łazienki z lampką.

– Z moich obserwacji wynikało, że to całe szaleństwo nakręcał pan domu. Usiłował się pozbyć stamtąd żony, ale nie mógł, bo mieszkanie było kupione wspólnie. Mieli wszystko osobne: półki w lodówce, sztućce, talerze, czajniki nawet były dwa – wylicza.

W mieszkaniu były też dwie pralki. Jedna w kuchni, druga w łazience. Każda z nich była podpięta pod oddzielne gniazdo, a właściciele mieszkania mieli własne liczniki prądu.

– Może to śmieszne, ale był taki moment, że bałam się, że stracę lokum, jeśli dojdzie między nimi do poważnego konfliktu. I że mogą mnie ciągać po sądach, żeby coś sobie udowadniać – wspomina.

Gdy przychodził dzień płatności, Jola musiała zostawiać na stole koperty z odliczoną sumą dla każdego z właścicieli. Nigdy nie rozmawiali z nią o tym, co się między nimi dzieje. Liczyli, że nie będzie zadawała pytań, więc unikała tematu. Wyprowadziła się po pół roku.

W mieszkaniu zainstalowane były kamery

Choć właściciela mieszkania, w którym zamieszkała Judyta, nie było z nią fizycznie, czuła jego obecność przez cały czas.

Musiała znaleźć pokój jeszcze w trakcie urlopu. Okazało się, że po powrocie z wakacji, nie będzie miała gdzie mieszkać. Poprosiła przyjaciela o pomoc. Chłopak był na miejscu i obejrzał mieszkanie, które wpadło jej w oko. Powiedział, że nie ma do niego zastrzeżeń, więc spokojnie może umówić się na podpisanie umowy. Miała do niego zaufanie. Zresztą lokum było nowe i ładnie urządzone. Dogadała się z właścicielem i od razu po powrocie z wakacji podpisała umowę. Problem w tym, że ani ona, ani jej przyjaciel nie zauważyli, że w przedpokoju i w kuchni znajdują się kamery.

– Potwornie mi przeszkadzały. Ten mężczyzna miał tendencję do obserwowania tego, co robią jego lokatorzy. Był zakaz przyjmowania jakichkolwiek gości. Raz odwiedził mnie kolega z pracy. Siedzieliśmy w kuchni i piliśmy herbatę. 20 minut później zadzwonił właściciel, że kolega musi wyjść, bo jest zakaz – opowiada.

Chciała się wyprowadzić, ale w umowie był zapis, że jeśli zrobi to przed upływem 6 miesięcy, to będzie musiała zapłacić za nie czynsz. Później mężczyzna pozwalał sobie na jeszcze więcej. Potrafił przyjść do mieszkania podczas jej nieobecności i sprawdzać, czy ma porządek w szafkach kuchennych. Raz zrobił jej awanturę, że na półce został kawałek wysuszonego chleba. Innym razem zadzwonił, do niej z prośbą o zgaszenie światła. Była 1 w nocy i podglądając obraz z przedpokoju, zauważył, że jeszcze się świeci.

– Wytrzymałam tak pół roku, a później uciekała najszybciej, jak się dało. Z perspektywy czasu w ogóle się dziwię, że wynajęłam to mieszkanie, a jeszcze bardziej, że mieszkałam tam przez 6 miesięcy. Byłam tak pochłonięta pracą, że zacisnęłam zęby i jakoś przeżyłam te pół roku. Teraz na pewno postąpiłabym inaczej – zapewnia Judyta.

Rzadko kończy się w sądzie

Adwokat Wojciech Rudzki wyjaśnia, że przepisy prawa nie są stworzone do prostego reagowania na każdą tak ekstremalną sytuację. W związku z tym możliwe jest sięgnięcie do ogólnych rozwiązań dotyczących umów najmu lub wykonywania umów w ogóle.

Jeżeli najemca chce zastosować rozwiązania prawne, powinien wezwać wynajmującego do usunięcia wad uniemożliwiających korzystanie z lokalu, a jeżeli wynajmujący nie usunie takich wad w odpowiednim terminie lub brak jest możliwości usunięcia takich wad, to możliwe jest natychmiastowe wypowiedzenie umowy najmu. Uprawnienie takie przewiduje art. 664 kodeksu cywilnego.

– Wbrew pozorom takie sprawy bardzo rzadko trafiają do sądu. Ludzie nie chcą inwestować w nie pieniędzy. Zwykle obie strony konfliktu załatwiają je między sobą – podkreśla.

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Pokazała się w kowbojkach XXL. Trudno o modniejszy model
Pokazała się w kowbojkach XXL. Trudno o modniejszy model
Róż na wojskowej uroczystości. Tak ubrała się żona Kosiniaka-Kamysza
Róż na wojskowej uroczystości. Tak ubrała się żona Kosiniaka-Kamysza
Jej śmierć wstrząsnęła światem. Miała zaledwie 27 lat
Jej śmierć wstrząsnęła światem. Miała zaledwie 27 lat
Nagminnie zalewają łazienki. Hotelarze na Podhalu wieszają karteczki
Nagminnie zalewają łazienki. Hotelarze na Podhalu wieszają karteczki
Otwarcie mówił o zdradach. Była z nim do samego końca
Otwarcie mówił o zdradach. Była z nim do samego końca
Częsty błąd pod prysznicem. Lekarz ostrzega
Częsty błąd pod prysznicem. Lekarz ostrzega
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Póki gleba jest jeszcze nagrzana"
Kluczowy zabieg we wrześniu. "Póki gleba jest jeszcze nagrzana"
Wielu nie wie, że to grzech. Nawet po ślubie kościelnym
Wielu nie wie, że to grzech. Nawet po ślubie kościelnym
Nie ma wyrzutów sumienia. "To ich wina, bo mnie namówili"
Nie ma wyrzutów sumienia. "To ich wina, bo mnie namówili"
Widzisz "bąble" na panelach? Przyłóż, a w mig znikną
Widzisz "bąble" na panelach? Przyłóż, a w mig znikną
"Wybrano" Miss Białorusi. Kontrowersyjne napisy na koszulkach
"Wybrano" Miss Białorusi. Kontrowersyjne napisy na koszulkach
"Może ja się starzeję". Karolaka dopadł kryzys wieku średniego?
"Może ja się starzeję". Karolaka dopadł kryzys wieku średniego?